Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile kosztuje nas Macierewicz? Pierwszy milion już zapłaciliśmy

Agnieszka Świderska
Antoni Macierewicz został bohaterem wielu śmiesznych obrazków, tworzonych przez internautów
Antoni Macierewicz został bohaterem wielu śmiesznych obrazków, tworzonych przez internautów
Kolejny tydzień upłynie w cieniu katastrofy smoleńskiej. W najbliższych dniach premier Donald Tusk chce przedstawić swoje ustalenia dotyczące śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej i „tego, co i tego co z tą sprawą zrobił zespół Macierewicza i prezes Kaczyński”.

- Uważam, że to najwyższy czas, by powiedzieć nie półżartem i półserio, nie w tonie kabaretowym, tylko zupełnie poważnie co ci politycy zrobili ze sprawy smoleńskiej i co zrobili z Polakami. A zrobili rzecz straszną i powinni kiedyś za to odpowiedzieć – oświadczył premier.

Konferencja premiera spotka się z pewnością z kontrkonferencją Antoniego Macierewicza, szefa parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy prezydenckiego Tupolewa. Byłaby to już jego ósma konferencja w tym miesiącu, a piętnasta od maja, kiedy to światło dziennie ujrzał przygotowany przez jego zespół „Raport smoleński”. Raport budzi nie mniejsze kontrowersje niż sama komisja, która wciąż ogłasza „nowe hipotezy” i „nowe materiały”.

- Przestańcie blefować i nie manipulujcie. Jeżeli nie macie żadnych dowodów, nie kompromitujcie Polski i budujcie swoją polityczną karierę w innych dziedzinach - zarzucił im niedawno Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, szef „konkurencyjnego” zespołu przy KPRM.

Nie byłby to pierwszy raz, kiedy to komisja kierowana przez Antoniego Macierewicza nie potrzebowałaby dowodów, aby przestawić swoje stricte polityczne hipotezy jako fakty. W 2006 roku światło dzienne ujrzał raport z weryfikacji byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. Częścią raportu była lista nazwisk „Zidentyfikowanych osób współpracujących niejawnie z żołnierzami WSI w zakresie działań wykraczających poza sprawę obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP”. Skutkiem było 29 pozwów rzekomych szpiegów przeciwko MON o naruszenie ich dóbr osobistych. Jednym z nich był Bogusław Zalewski, były prezes Międzynarodowych Targów Poznańskich, który został wymieniony w raporcie jako zarejestrowany współpracownik II Sztabu Generalnego. Raport kosztował go utratę stanowiska. I nie tylko.

- To była dla mnie typowo polska gorzka lekcja patriotyzmu – mówi dziś Bogusław Zalewski. – Kolejne polityczne polowanie na czarownice poparte całym autorytetem państwa, które zamiast chronić, niszczy swoich obywateli. Prawnicy niechętnie podejmowali się tych spraw. Nikt nie miał w domu dowodów swojej niewinności. Nie sposób było przecież przewidzieć tak absurdalnego oskarżenia, przygotować się na nie.

Proces wytoczony przez Zalewskiego trwał ponad dwa lata. Dokumenty przedstawiane przez drugą stronę, a które miały go obciążać, zdaniem sądu, nic nie wniosły do sprawy. Innego zdania był jednak Antoni Macierewicz, który także zeznawał w tym procesie. I chociaż korzystny dla Zalewskiego wyrok nie mógł budzić żadnych wątpliwości, został zaskarżony. Utrzymał go w mocy Sąd Apelacyjny, który za naruszenie dóbr osobistych przyznał mu 15 tys. złotych zadośćuczynienia.

- Wyszedłem na zero – mówi Bogusław Zalewski. – Niemal tyle kosztował mnie prawnik i wyjazdy do Warszawy na dziesięć rozpraw. Na to, żeby wystąpić o odszkodowanie od samego Macierewicza, nie zdecydowałem się. Musiałbym wykazać, że to jego raport był jedyną i wyłączną przyczyną odwołania mnie ze stanowiska. I chociaż jestem o tym przekonany, to nie mam złudzeń, że w sądzie niezmiernie trudno byłoby to udowodnić.

Sprawa Zalewskiego to jedna z 22 zakończonych prawomocnym wyrokiem na korzyść ofiar raportu Macierewicza. Siedem pozostałych zakończyło się ugodą.

- Od 2008 roku zostały zrealizowane wyroki sądowe dotyczące tzw. „raportu Macierewicza” nakazujące w 26 przypadkach publikację przeprosin w prasie, w 8 przypadkach nakazujące wypłatę odszkodowań i zadośćuczynienia oraz w 17 przypadkach zwrot kosztów postępowania sądowego, na łączną kwotę 1 173 419,94 złotych – wylicza Departament Prasowo-Informacyjny MON.

MON płacił z kasy państwa. Przeprosiny na łamach prasy kosztowały prawie 900 tys. złotych, odszkodowania i zadośćuczynienia – ponad 190 tys. złotych, koszty sądowe przegranych procesów – prawie 85 tys. złotych. Antoni Macierewicz jako szef komisji likwidacyjnej WSI i autor raportu, nie zapłacił ani złotówki. Zapłacili za niego podatnicy. Jaki rachunek wystawi im na zakończenie prac swojej komisji ds. katastrofy smoleńskiej? Czy i ile zapłacą za ciągle rosnące grono ekspertów m.in. z USA i Kanady i ich ekspertyzy? Finansowanie prac komisji owiane jest tajemnicą. Wiadomo tylko, kto nie płaci.

- Kancelaria Sejmu nie ponosi żadnych kosztów funkcjonowania zespołów parlamentarnych. Zapewnia im wyłącznie pomoc organizacyjną związaną z ich bieżącymi pracami na terenie sejmu – wyjaśnia biuro prasowe Kancelarii Sejmu. – W związku z tym nie ponosi też kosztów zamówionych przez komisję ekspertyz, zaproszonych ekspertów ani kosztów wynajmu pomieszczeń, w których odbywały się prezentacje raportów w różnych miejscowościach na terenie Polski.

Wśród sponsorów komisji nieoficjalnie wymienia się PiS, którego posłowie i senatorowie (z wyjątkiem dwóch polityków SP) tworzą jej ponad 100-osobowy skład oraz Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Na stronie KRS brak jednak sprawozdania finansowego fundacji, a finansowanie komisji z budżetu partii oznaczałoby, że ostatecznie i tak płacą podatnicy.

- Nie znam aspektu finansowego – mówi poseł PiS, Maks Kraczkowski. – Celowość prac tej komisji nie powinna budzić w nikim wątpliwości. Państwo nie zdało egzaminu w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej, czego najlepszym dowodem jest brak w Polsce tak ważnego dowodu jak wrak samolotu. Musi je wyręczyć parlamentarny zespół, i to zespół, który nie dysponuje żadnym budżetem. Także pojedynczy posłowie nie dysponują odpowiednimi środkami na zlecanie ekspertyz. To poważna słabość polskiego parlamentu. Eksperci tej komisji pracują za darmo.

- Koszt, jaki na pewno płacimy, to ośmieszenie Polski na forum międzynarodowym – mówi poseł Krystyna Łybacka, poseł SLD. – To koszt nadużycia autorytetu państwowego, którym posługiwały się obie komisje Macierewicza. W przypadku komisji likwidacyjnej WSI, gdy znamy już skutki jej działalności, Macierewicz nie tylko powinien zostać obciążonymi kosztami procesów i wypłaconych z jego winy odszkodowań, ale także postawiony przed Trybunałem Stanu za stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa. Obawiam się, że to jednak nie nastąpi. Można i jednak powinno mu się wystawić rachunek za bezczeszczenie pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. Nie możemy pomyśleć o nich w zadumie. Zamiast tego jest tylko ciągły jazgot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski