Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Instytut Technologiczno - Przyrodniczy chce zabrać ludziom działki na Strzeszynie

Karolina Koziolek
Działkowcy są bardzo zżyci. - Tyle lat razem - mówią - Ale co dalej nie wiadomo.
Działkowcy są bardzo zżyci. - Tyle lat razem - mówią - Ale co dalej nie wiadomo.
Kilkaset osób ma pożegnać się ze spędzaniem czasu na działce ponieważ o teren upomniał się jego właściciel. - To tutaj spędzamy wakacje, nie w żadnej Turcji czy Grecji. To całe nasze życie - mówią zaskoczeni działkowcy. Potrafią opowiedzieć historię niemal każdego drzewa na swojej działce. - O, tę wierzbę posadził mój tata na chwilę przed śmiercią - pokazuje pani Krystyna Drożdżyńska.

Chodzi o 103 działki położone na 6,5 ha terenu tuż przy drodze prowadzącej nad jezioro Strzeszyńskie. Kilkaset hektarów na Strzeszynie od ul. Koszalińskiej na północ należało kiedyś do Instytutu Budownictwa, Mechanizacji i Elektryfikacji Rolnictwa i do podległego mu Zakładu Doświadczalnego. W czasach minionego ustroju pracownikom tej placówki w umowach o pracę zapisano - właśnie tam - tzw. deputaty ziemi - po 5,5 ara na osobę. Teraz powstały w miejsce IBMiER-u Instytut Technologiczno-Przyrodniczy chce ludziom działki odebrać. Z kolei osoba, która zaproponowała działkowiczom prawo wykupu działek ma w związku z tym stracić stanowisko.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

To nie wszystko. Poszkodowane jest także położone w sąsiedztwie publiczne przedszkole. Instytut także jemu wypowiedział umowę najmu. Teren o którym mowa jest wart ok 25 mln zł. Instytut prawdopodobnie chce go sprzedać deweloperowi.

Sprawa działek zaczęła się na poważnie dwa miesiące temu. Wtedy wszyscy 103 najemcy działek na Strzeszynie dostali lakoniczne pisma informujące o wypowiedzeniu umowy najmu.

- Byłem zupełnie zaskoczony ponieważ jeszcze w grudniu proponowano nam wykup działek. Większość osób na to czekała - mówi Daniel Trzebowski, prezes zarządu działek. - Zaraz potem każdy z nas napisał odwołanie. Pisma pozostały bez odpowiedzi.

Jak mówią działkowcy nikt nie chce z nimi rozmawiać mimo ich wielokrotnych prób. Jedynie Danielowi Trzebowskiemu udało się spotkać z dyrektorem poznańskiego oddziału instytutu prof. Jerzym Jugowarem. - Po tej wizycie dowiedziałem się jednak, że instytut z pełną determinacją będzie chciał odzyskać teren, więc na żadne negocjacje nie ma miejsca - mówi Trzebowski.

Potem było jeszcze pismo prof. Jugowara, które Daniel Trzebowski określa jako "aroganckie". Profesor informuje w nim Trzebowskiego, że nie istnieje coś takiego jak "funkcja prezesa zarządu ogródków" oraz w ogóle "nie istnieją ogródki działkowe przy ITP". Istnieją jedynie tereny, które kiedyś "Zakład Doświadczalny Instytutu przekazał swoim pracownikom w czasowe użytkowanie", które właśnie się zakończyło.

W liście do Trzebowskiego profesor informuje również, że "nie przyjmuje zaproszenia na spotkanie z użytkownikami ogródków" i że nie wyraża zgody aby odbyło się ono w pomieszczeniach pobliskiego instytutu (w rezultacie działkowicze spotkają się w najbliższy piątek na parkingu przed działkami).

Instytut Technologiczno-Przyrodniczy ma siedzibę w Falentach pod Warszawą. Dwa największe oddziały mieszczą się w Warszawie i Poznaniu. Całością zarządza prof. Edmund Kaca, prosi jednak by we wszelkich sprawach administracyjnych kierować się do dyrektora administracyjno-technicznego Kazimierza Borysa, który mówi:
- Nie mamy żadnych zobowiązań wobec ludzi, którzy dzierżawią działki. W większości nie są to pracownicy instytutu, ale ludzie, którzy inaczej weszli w posiadanie działek np. płacąc odstępne - mówi Borys. - Co mamy zamiar zrobić z odzyskaną ziemią? To nasza słodka tajemnica - dodaje.
Bardziej bezpośredni jest jednak prof. Jugowar z Poznania: - Musimy odzyskać ziemię, bo teraz nie mamy z niej żadnych korzyści. Planujemy sprzedać ziemię. Niewykluczone, że będzie to deweloper. Potrzebujemy pieniędzy. Trudno żeby instytut dwadzieścia parę lat po przemianach był jakąś Matką Teresą.

Wróćmy jednak do grudniowego pisma z ofertą wykupu, z którym działkowcy wiązali ogromne nadzieje. Wysłał je Krzysztof Markiewicz, młody dyrektor Zakładu Doświadczalnego (pod który bezpośrednio działki od zawsze podlegały). Co na to pismo jego zwierzchnik Kazimierz Borys? - To było działanie niezgodne z polityką instytutu. Pan Markiewicz straci stanowisko, rozpisaliśmy już konkurs na jego następcę.

Markiewicz jest zaskoczony. O wszystkim dowiaduje się od nas. - Wszelkie pisma wysyłałem na wyraźne polecenie moich zwierzchników. Jak mogę teraz stracić za to pracę? - jest zbulwersowany.

Działkowcy chcą teraz udać się po pomoc m. in. do Urzędu Miasta Poznania, który pomaga już pobliskiemu przedszkolu. - Tu jednak będzie trudniej. W przypadku przedszkola chodzi o interes publiczny. W przypadku działek to wewnętrzne sprawy firmy. Nie mamy instrumentów prawnych aby pomóc - mówi Bartosz Guz z Wydziału Gospodarki Nieruchomościami, prowadzący sprawę przedszkola.

Działkowcy mieli też nadzieję, że miasto uchwali na terenie działek miejscowy plan zagospodarowania, który zatwierdzi tam wyłącznie tereny zielone. - To obniżyłoby wartość działki, bo nie wolno by było na niej budować. Może instytut nie byłby wówczas taki skory do sprzedaży - zastanawia się Daniel Trzebowski.

Jak poinformowano nas jednak w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Miasto nie przewiduje w tej chwili uchwalania planu dla tego terenu. - W studium teren jest oznaczony jako ogródki działkowe. Nie ma ono jednak mocy prawnej. Dlatego teoretycznie po sprzedaży może tam powstać zabudowa - mówi Joanna Łobacz z MPU.

W piątek działkowcy spotykają się w celu ustalenia dalszych kroków. - Mamy tu działkę od 1967 r. Teraz mielibyśmy jej nie mieć? W głowie się nie mieści - mówią Wiesława i Zygmunt Pater, byli pracownicy instytutu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski