Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irlandczycy pokochali Poznań jak... Irlandię![FILM]

Adriana Rozwadowska
Irlandzcy kibice urządzili na Starym Rynku nieustającą zabawę.
Irlandzcy kibice urządzili na Starym Rynku nieustającą zabawę.
Po poniedziałkowym, ostatnim meczu kibice z Irlandii wyjeżdżają dziś z Poznania. Chyba w żadnym innym mieście podczas Euro 2012 nie nawiązała się taka nić porozumienia, jak ta pomiędzy poznaniakami a gośćmi z Irlandii. Irlandczycy skradli nasze serca i sprawili, że na ulicach Poznania przez ponad tydzień trwała wielka niekończąca się impreza. Przybysze z Zielonej Wyspy zdają się odczuwać wobec poznaniaków to samo: wielu z nich zapowiada, że tu wrócą, a niektórzy już tu są... znowu!

- Irlandczycy piszą na facebooku, twitterze czy blogach jak piękny jest Poznań i jacy gościnni są poznaniacy - mówi Jan Mazurczak, dyrektor Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. I opowiada: - Jeden z Irlandczyków po pierwszym meczu wrócił do swojego kraju. Zaraz po mistrzostwach miał jechać z rodziną na urlop. Zachwycony naszym miastem szybko przebukował bilety i zamiast do "ciepłych krajów" przyjechał znowu do nas. Jest tutaj teraz.

Krzysztof Schramm, konsul honorowy Irlandii w Polsce: - Irlandczycy są zachwyceni. Nasze narody ze sobą mentalnie "klikają", wyczuwamy się, nie ma między nami kulturowej bariery. Fakt zorganizowania przez poznaniaków pożegnania kibiców z Irlandii tego dowodzi.

Bo ciepło i otwartość Irlandczyków do tego stopnia poruszyły poznaniakami, że ci spontanicznie skrzyknęli się w internecie i wczoraj, tuż przed ostatnim meczem irlandzkiej drużyny, na Starym Rynku żegnali kibiców z Zielonej Wyspy. Śpiewano irlandzkie przyśpiewki m.in. "The boys in green" czy "You’ll Never...".

- Przyszedłem tu, bo jestem wdzięczny Irlandczykom. Wnieśli do naszego miasta mnóstwo radości. Gdy wyjechali na jeden mecz do Gdańska, a w mieście pozostali Chorwaci i Włosi, nagle zrobiło się smutno i niemrawo - mówi Daniel Korytowski, jeden z uczestników happeningu.

Podobnego zdania jest dr Krzysztof Gołata, wykładowca Katedry Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations Uniwersytetu Ekonomicznego: - Nie będę oryginalny, moimi ulubionymi kibicami są Irlandczycy. Wywarło na mnie olbrzymie wrażenie, gdy kilkanaście tysięcy kibiców podnosiło na duchu swoją drużynę, podczas gdy ta przegrywała 0:4 z Hiszpanią. W Polsce zrobilibyśmy z tego narodowy dramat.

Jak mówi dr Gołata, pieniądze na organizację Euro 2012 wydaliśmy szybko, a na efekty musimy poczekać kilkanaście lat. Prestiżowo opłaciło się. Nie mamy wielu zabytków, koncernów czy wynalazców - zostają nam imprezy sportowe. Inaczej świat nie dowie się, że nie jest tu tak strasznie jak pokazała to telewizja BBC. (Film dokumentalny BBC przedstawił Polskę jako kraj rasistowski i niebezpieczny dla obcokrajowców - przyp. red.).

A że nie taki diabeł straszny jak go malują, zaświadczają kibice z Irlandii:

- Przed Euro wyobrażałem sobie Polskę jako kraj dość biedny i smutny. Okazało się, że tutaj jest wspaniale. I nie chodzi o zabytki, atrakcje, ale o ludzi. Jesteście ciepli, otwarci, chciałbym poznać was bliżej i na pewno tu wrócę - mówi David Casey z Dublina.

- W Poznaniu poznałem bardzo interesującą kobietę. Mamy kontakt, i myślę, że już za kilka tygodni tu wrócę. Kto wie, może to połączy mnie z Polską i Poznaniem na stałe? - uśmiecha się Desmond Murphy z Belfastu.

Michael Barry: - Nigdzie, a wiele państw zwiedziłem, nie czułem się tak ciepło przyjęty jak tutaj. Chyba trochę za dużo narzekacie na samych siebie. Doceńcie bardziej swoje pozytywne cechy. Zapewniam, że inne kraje nie są tak otwarte jak wasz. Powinniście przestać się wstydzić i eksponować to, jacy jesteście.

Co spowodowało, że tak nagle wybuchnęła miłość polsko-irlandzka? Jak twierdzi prof. Liliana Sikorska z Instytutu Filologii Angielskiej UAM, o związkach historycznych Polski i Irlandii mówić raczej nie można, istnieją jednak pewne podobieństwa:

- Irlandia długo znajdowała się pod zaborem angielskim. W wyniku polityki Wielkiej Brytanii straciła swój język. Obecnie ustawowo wprowadza się obowiązkową naukę irlandzkiego - mówi Sikorska. I dodaje: - Co ciekawe, tak jak kiedyś u nas poeci angażowali się w politykę, tak teraz dzieje się w Irlandii. Przynależność do organizacji literackich jest na czasie. Irlandczycy przeżywają to, co my kiedyś. Uważają, że poeta widzi więcej, lepiej czuje. My mieliśmy Mickiewicza, oni mają prezydenta Higginsa, uznanego poetę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski