Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Islandia - dzień szósty

Marcin Mortka
Wbrew temu, czego się można spodziewać, północ Islandii to statystycznie najcieplejsza i najsuchsza część tego kraju i tak oto dziś budzą mnie promienie słońca (do spółki z budzikiem, rzecz jasna). Uszczęśliwiony, przegryzam lekkie śniadanie, wlewam w siebie wiadro kawy i już po chwili gnamy na spotkanie wodospadu Godafoss, w którym wodzowie wikińscy po przyjęciu chrześcijaństwa rzekomo utopili posążki swych bogów.

Następnie docieramy w okolice malowniczego jeziora Myvatn i zaraz po wyskoczeniu z autokaru przypominam sobie islandzkie określenie "window weather", które oznacza "nie ufaj temu, co widzisz za oknem". Choć słońce nadal wisi na niemalże bezchmurnym niebie, wieje jak diabli i większość atrakcji zwiedzamy pochyleni pod naporem wiatru. A jest co oglądać - bulgoczące błota przy Namasfjall, krater Viti na zboczu wulkanu Krafla i w końcu rozległe, wciąż ciepłe i owiane dymami pola lawowe Leinhver. Dopiero w takim miejscu można sobie w pełni uzmysłowić to, że Islandia właściwie jest jednym wielkim wulkanem, a straszliwie siły pod powierzchnią ziemi bez przerwy działają i grożą. Podobno tylko czekać erupcji Katli na południu wyspy.

"One does not simply walk into Mordor" - mruczę, robiąc zdjęcie pustkowia. Stojący obok mnie Hiszpan uśmiecha się, jakby doskonale rozumiał, o co mi chodzi.

W chwilę później przypomina mi się, jak wczoraj biegłem z plecakiem wzdłuż krawędzi przepaści, nucąc główny motyw z "Ostatniego Mohikanina". Boys will be boys…

Skojarzeń filmowych nie dość, gdyż po dotarciu na parking widzę Haflede pogrążonego w rozmowie z… z moim Russelem Crowe z Reykjaviku! Nie powinienem się właściwie dziwić - ludność tego kraju to ciut ponad trzysta tysięcy mieszkańców i takie przypadki są tu na porządku dziennym. Znajomy Islandczyk żartował kiedyś, że napady na bank nie są tu praktykowane, bo istnieje spora szansa, że sterroryzowany kasjer rozpozna rabusia. Wedle "Poradnika ksenofoba" zaś swego czasu ulubionym programem Islandczyków była "ukryta kamera", gdyż bez przerwy oglądali swoich znajomych w akcji.
- O czym rozmawiacie? - pytam.
- Kłócimy się o to, który z nas jest przystojniejszy - odpowiada Haflede.

Islandczycy dzielą się na dowcipnych i martwych.

Wiatr litościwie wycisza się, gdy docieramy do Dimmu Borgir - Czarnych Zamków - labiryntu skał wulkanicznych, zarośniętego brzozowym lasem. Spacerujmy, interpretujemy kształty otaczających nas formacji, cieszymy się ciepłem słońca. Potem jeszcze tylko godzina w miejscowym kąpielisku termalnym i wracamy do Akureyri, najpiękniejszego miasta na wyspie.
"See you tomorrow!" - mówi Sylwia, jedna z uczestniczek grupy, do kierowcy.
"I hope so" - odpowiada ten ze śmiertelną powagą.

Północ Islandii to dobre miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski