Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarocin 2013: Po pierwszym dniu festiwalu - bez zaskoczeń [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Cyprian Łakomy
Jarocin 2013: Zespół Hey odegrał materiał ze swego kultowego debiutu "Fire" w całości.
Jarocin 2013: Zespół Hey odegrał materiał ze swego kultowego debiutu "Fire" w całości. Grzegorz Dembiński
Jarocin 2013. Choć skład inauguracyjnego dnia festiwalu w tym roku wydawał się na pierwszy rzut oka najsilniejszy, a jeden z zespołów w tytule swojego show umieścił nawet słowo "ogień", wrażenia póki co dalekie są od gorących. Na te przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Po występach Power of Trinity oraz neogrunge'owej Chemii, Duża Scena festiwalu Jarocin 2013 na 40 minut stała się dominium Dr. Misio, na którego czele stoi Arkadiusz Jakubik.

Zespół wydał w marcu swój debiutancki album pt. "Młodzi". Utwory z tego wydawnictwa wypełniły większość jego koncertu. Sami muzycy o młodości mogą już raczej pomarzyć i to pewnie desperacka za nią tęsknota była powodem ich scenicznego szaleństwa. Lider, z początku nieco zestresowany, rozładowywał napięcie soczyście klnąc między utworami. Po chwili wytłumaczył się fanom:

- Do Jarocina po raz pierwszy przyjechałem jakieś dwadzieścia lat temu. Od tego czasu przechodziłem tu wszystkie możliwe inicjacje, nie tylko muzyczne.

Dr Misio zagrał m.in. "Śmierć w Tesco" oraz "Mentolowe Papierosy", a także nową piosenkę - "Hipster" - skomponowaną do tekstu Krzysztofa Vargi. Kiedy Jakubik zdążył już pozbyć się trzech czwartych garderoby, koncert zakończył się, a zespół zrobił miejsce Kamilowi Bednarkowi.

Kamil, mimo wciąż młodego wieku, doskonale zna reguły gry na scenie. Rozpoczął swój show od „Revolution” i „Szanuj to co masz”, a w następnej kolejności zaprezentował autorską wersję „Dni, których jeszcze nie znamy” Marka Grechuty. Uderzeniowa dawka energii, jaką zaprezentował wspólnie z towarzyszącą ekipą muzyków, przekonać może nawet tych, którzy na co dzień nie przepadają za reggae. Dlaczego? Widać, że ten chłopak na sto procent angażuje się w muzykę, czerpiąc z niej masę przyjemności.

Podczas przerwy technicznej wybrałem się pod scenę konkursową Rytmów Młodych, na której właśnie prezentował się śląski zespół Ms. No One, oferujący chwilę eklektycznego wyciszenia przed kolejnymi dawkami decybeli. Muzykę grupy, opartą w równym stopniu o gitarowe plamy, co elektroniczne loopy i subtelny głos wokalistki, porównać można do dokonań Blonde Redhead.

Tymczasem na Dużej Scenie rozgrzewał się już nowozelandzki I Am Giant. Przybysze z Antypodów uraczyli publiczność lekką, choć na dłuższą metę nieco mdłą wariacją na temat tego, co do niedawna robili Alexisonfire oraz inne kapele z nurtu screamo. Występujący po nowozelandczykach Włochaty tylko do pewnego momentu zdawał się mieć kontrolę nad przebiegiem koncertu. Często rozjeżdżał się strój gitary i basu, a niektóre kompozycje wydawały się mało klarowne. Zespół, który przed kilkoma laty rozstał się z legendarnym frontmanem Paulussem do dziś konstruuje swój festiwalowy repertuar głównie w oparciu o piosenki napisane razem z nim.

Kolejny koncert to bez dwóch zdań jedno z wydarzeń tegorocznego Jarocina. Zespół Hey, na prośbę organizatorów, zgodził się odegrać materiał ze swego kultowego debiutu "Fire" w całości. Zanim to jednak nastąpiło, byliśmy świadkami wyjątkowej sytuacji: na oczach kilkutysięcznej publiczności, swej dziewczynie oświadczył się dziennikarz muzyczny Marcin Bąkiewicz. Po wyczekiwanym przez niego "tak" i gromkich brawach spod sceny, w świetle reflektorów ukazali się najpierw instrumentaliści, a następnie Kasia Nosowska.

Zdaję sobie sprawę, że dla mnóstwa obecnych koncertowa prezentacja "Fire" miała ogromny wymiar sentymentalny. Jednak mimo rzetelnego odegrania materiału i czasami aż przesadnej uprzejmości ze strony Nosowskiej w kierunku fanów, zabrakło mi w tym "Ogniu"... ognia. Nie widziałem zaangażowania emocjonalnego ani przekonania po stronie muzyków Heya mimo nienagannej wykonawczo formy. Być może właśnie dlatego z ust Nosowskiej padły słowa:

- Zagrać ten materiał dziś to jakaś masakra. W porównaniu z tamtymi czasami, gramy teraz prawie techno. Ale to przecież nasze korzenie...

Wokalistka nie szczędziła też wyrazów miłości do jarocińskiego festiwalu.

- Od Jarocina wszystko się zaczęło. Dziękujemy tym, którzy byli tu wtedy - przed laty - i są dziś. Bez was jesteśmy nikim!

Prócz piosenek z "Fire", Hey wykonał również utwory "Ja, Sowa" i "Muka".

Największym zawodem był dla mnie nijaki występ Misfits. Funkcjonujący dziś jako tercet Amerykanie są zaledwie cieniem zespołu, który w latach 80. inspirował m.in. Metallikę. Jerry Only, będąc jedynym oryginalnym członkiem w obecnych szeregach Misfits, wokalistą jest co najwyżej przeciętnym, a to zdecydowanie za mało, by numery takie jak "She", "Scream" czy "Dig Up Her Bones" zabrzmiały z należytą mocą. Show, który dał razem z zespołem, kompletnie pozbawiony był charyzmy, za to odegrany bardzo siłowo. Dodatkowo, w odbiorze przeszkadzało nieczytelne udźwiękowienie.

Pierwszy dzień festiwalu zakończyła Maria Peszek, promująca swą ostatnią płytę.

Jarocin Festiwal 2013 potrwa do niedzieli. Organizatorzy szacują, że w piątek bawiło się na nim około 8 tys. uczestników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski