18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarocin: Nekrobiznes w szpitalu powiatowym

Agnieszka Smogulecka
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nekrobiznesu w Jarocinie
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nekrobiznesu w Jarocinie
W bezduszny sposób oszukiwał osoby w żałobie. Dopiero co stracili bliskich, nie mieli sił zastanawiać się, czy za wydanie zwłok muszą płacić czy nie. Więc płacili. Mężczyzna, który współpracował ze Szpitalem Powiatowym w Jarocinie i brał od nich pieniądze usłyszał właśnie zarzuty oszustwa.

Dotarliśmy do osoby, która stała się jego ofiarą. W szpitalu zmarł jej mąż. - Przyszliśmy po ciało, był tam bardzo miły pan - opowiada kobieta, która chce zachować anonimowość. - Usłyszeliśmy, że umycie i ubranie zwłok kosztuje. - Ten pan powiedział, że musi dać dziewczynom po 50 zł. Zażądał 100 zł - kobieta dała pieniądze bez wahania. Wtedy jeszcze nie przypuszczała, że tzw. toaletę pośmiertną finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Rodziny zmarłych nie powinny za nią płacić.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Poznań: Oszustwa w prosektorium. Prokuratura sprawdza
Poznań: Oszukiwał rodziny zmarłych
Poznań: Oszuści z prosektorium brali pieniądze. Policja czeka na zgłoszenia

- Osoba wskazana w regulaminie szpitala musi zwłoki umyć, ubrać i wydać osobie uprawnionej do ich pochowania - mówi Agnieszka Jankowska z NFZ w Poznaniu. Zwraca uwagę, że chodzi o toaletę pośmiertną, a nie kosmetykę, którą może później przeprowadzić np. wybrany zakład pogrzebowy.

W jarocińskim szpitalu było jednak inaczej. Jak się dowiedzieliśmy, mężczyzna pracujący w kostnicy brał od ludzi od 20 do 100 złotych. Tylko w ubiegłym roku oszukał co najmniej kilka osób. To prawdopodobnie wierzchołek góry lodowej. Sprawa będzie jeszcze zgłębiana, ale niemal pewne jest, że część osób, która odbierała zwłoki była tak roztrzęsiona, że nie pamięta przebiegu wizyty. Badane jest też, czy mężczyzna nie współpracował z którymś z zakładów pogrzebowych.

- Prowadzimy postępowanie, ale jest zbyt wcześnie, by informować o jego szczegółach - mówi Danuta Bernacik-Stępień prokurator rejonowy w Jarocinie.

Policja także niechętnie się wypowiada na ten temat. - Mogę potwierdzić, że w tym tygodniu 61-letni mężczyzna, który pracował w szpitalu na podstawie umowy zlecenie usłyszał dziewięć zarzutów oszustwa, za które grozi do 8 lat więzienia - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

- Żerowanie na ludziach będących w takiej sytuacji jest poniżej ludzkiej godności - wzdycha ciężko Tomasz Paczkowski, prezes zarządu Szpitala Powiatowego w Jarocinie. Nie chce komentować sprawy, o której, jak mówi, dowiedział się, gdy policja poprosiła go o przekazanie dokumentacji. Zbiegło się to w czasie z ogłoszeniem przetargu na prowadzenie kostnicy i wykonywanie toalety pośmiertnej. Teraz bowiem prosektorium zajmuje się zewnętrzna firma. Jedyna, która przystąpiła do przetargu.

Czy prezes nie obawia się, że będzie dochodziło do kolejnych nieprawidłowości? W grę może przecież wchodzić reklamowanie usług pogrzebowych, a nawet wymuszanie organizacji pochówku.

Prezes Paczkowski: - Zrobiliśmy, co było można, by tego uniknąć - mówi i odsyła do zapisów dokumentacji przetargowej.

Sprawę faktycznie postawiono jasno. Dzierżawca nie może podnajmować obiektu, ani prowadzić w nim działalności związanej z organizacją pogrzebów (np. punktu do załatwiania czynności związanych z organizacją pogrzebów). Nie może żądać od rodziny zmarłego jakichkolwiek zobowiązań, w szczególności dotyczących zakupu asortymentów pogrzebowych i organizowania pochówku. Dzierżawcy nie wolno też powiadamiać o zgonie osób zmarłych w szpitalu, ani w żaden inny sposób promować swych usług. Naruszenie tych postanowień może skutkować karą 10 tys. zł albo natychmiastowym rozwiązaniem umowy. Wystarczy drobiazgowo kontrolować, czy dzierżawca dotrzymuje warunków umowy i nie próbuje zmonopolizować rynku.

Sprawa z Jarocina jest bulwersująca, ale nie jest jedyną taką, którą w ostatnich latach prowadziła wielkopolska policja i zapewne nie ostatnią. Niektóre z wcześniejszych zakończyły się przed sądem, inne - z niejasnych przyczyn - nie zostały do końca wyjaśnione.

Piotr K. także żerował na niewiedzy rodzin i ich stanie psychicznym. Został oskarżony o oszukiwanie rodzin, których bliscy zmarli w szpitalu przy ulicy Szwajcarskiej w Poznaniu i skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Piotr K. odpowiadał za to, że jako pracownik Zakładu Anatomii, Patologii i Prosektorium od czerwca 2003 roku do końca 2006 roku pobierał nienależne opłaty za toaletę pośmiertną. Niektórzy dawali mu 10, inni 300 złotych. Sprawa była głośna, bo nie mogąc dotrzeć do wszystkich osób, które mogły płacić, śledczy zdecydowali się opublikować komunikat. Wyszło też na jaw, że po wyrzuceniu ze szpitala przez nowego dyrektora, Piotr K. podjął pracę w szpitalu Raszei. Tam także zajmował się ciałami zmarłych, do czasu gdy nie przyłapano go na reklamowaniu usług własnej firmy pogrzebowej.

- Wcześniej jednak o bezprawne przyjmowanie pieniędzy za pośmiertna toaletę oskarżeni zostali trzej pracownicy szpitala przy ulicy Juraszów w Poznaniu- dodaje Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Starszemu pomocnikowi laboranta, Stanisławowi A. zarzuciliśmy, że w 2006 i 2007 roku oszukał kilkanaście rodzin, pobierając od nich po 100 zł. Zbigniew M. w 2007 roku oszukał trzy osoby, od których wziął po 50, 100 złotych. Leszek F. miał wziąć pieniądze raz, chodziło o 50 zł.

Ten ostatni z mężczyzn został uniewinniony. Sąd skazał jednak Stanisława A. na półtora roku więzienia (wykonanie kary zawiesił na 3 lata), a Zbigniewa M. na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata.

Policja jest przekonana, że do podobnych praktyk dochodziło także w innych placówkach. Jak się dowiedzieliśmy, do Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald wysyłano nawet pisma w tych sprawach. Z niezrozumiałych przyczyn, śledczy nie zdecydowali się jednak zbadać tego drobiazgowo. Odmówili wszczęcia zarówno postępowania w sprawie nieprawidłowości w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej, jak i w szpitalu przy Przybyszewskiego.

- W pierwszym przypadku chodziło o to, że starszy technik, Piotr S. miał przyjąć 160 zł za przygotowanie zwłok do wydania rodzinie. Policja uznała, że pracownik ZMS pełnił funkcję publiczną i zarzuciła mu przyjęcie łapówki. Prokurator uznał jednak, że mężczyzna nie pełnił funkcji publicznej. Nie zajmowano się tym, czy powinien brać pieniądze, czy nie, tylko oceną prawną sytuacji - przyznaje Mazur-Prus. - Później policja zmieniła kwalifikację czynu i zarzuciła mężczyźnie doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzenie w błąd co do opłat za toaletę pośmiertną. Prokurator uznał, że w tej sprawie postępowanie już zostało zakończone.

Gdy wpłynęło pismo w sprawie szpitala przy Przybyszewskiego (mężczyźni mieli brać w 2009 roku 100-120 zł za toaletę pośmiertną) grunwaldzka prokuratura tłumaczyła podobne: że Andrzej i Tomasz W. nie pełnili funkcji publicznej i odmawiała wszczęcia postępowania.

Dlaczego tak odmienne są decyzje śledczych w tak podobnych sprawach? Nikt nie potrafił nam odpowiedzieć na pytanie.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski