Staruszka bez drogi dojazdowej żyje od lat 70-tych. Jej dom na os. Warszawskim ma adres ul. Słupecka 15a, ale wysoko na szczycie domu jej mąż dawno przymocował tabliczkę z inną nazwą: ul. Kłecka. Z tym, że droga nigdy nie powstała. Kobieta mówi, że walka o dojazd do domu wpędziła jej męża do grobu, a jej spędza od 40 lat sen z powiek. Sama jest inwalidką, a chodzenie o kulach wąską ścieżką to męka. - Chodzi również o względy bezpieczeństwa. Nie dojedzie do mnie karetka, straż pożarna. Nawet nikt się nie chce podjąć remontu, bo nie dojedzie tu żaden sprzęt - wylicza starsza pani i zwraca uwagę na wątek finansowy. - Proszę też pomyśleć, ile jest wart dom bez dojazdu.
Wśród sąsiadów wszyscy żałują staruszki. Wspominają, że do karetki ratownicy przenosili ją na krześle, bo nie można było dojechać, a zmarłego męża trzeba było nieść w worku.
Nie znaczy to bynajmniej, że staruszka jest jedyną poszkodowaną. Żeby wybudować jej drogę, innym trzeba zabrać działki. - Konkretnie chodzi o cztery rodziny. To przez ich tereny miałaby przebiegać droga - wyjaśnia Paweł Noworolnik, reprezentujący je prawnik. - Poszkodowani właściciele wskutek wywłaszczenia zostaną w praktyce pozbawieni ogrodów. Diametralnie obniży to też wartość ich działek .
Paradoks sytuacji polega na tym, że droga, która miałaby powstać na prywatnych działkach ma mieć charakter drogi publicznej. - Pierwotnie była mowa o 6 metrach z pasami ruchu w obie strony. Po co, skoro to dojazd tylko do jednej posesji - pyta Małgorzata Rościszewska, której ogród ma być przeznaczony na drogę. Dodaje, że ostatecznie po wielu prośbach i pismach w planie zapisano 4 m, ale to i tak zbyt dużo. ZDM odpowiada krótko: robimy tak, jak zapisane jest w miejscowym planie zagospodarowania. - Jako jednostka miejska jesteśmy zobowiązani do realizacji tego planu - odpowiada zdecydowanie Dorota Wesołowska, rzeczniczka ZDM.
Mieszkańcy niezależnie od reprezentowanych interesów, są w jednym zgodni. Przekonują, że winni zamieszania są urzędnicy. To oni popełnili błędy przy podziale działek oraz błąd zaniechania - w latach 70. budowę drogi miał skutecznie blokować mieszkający tam wówczas jeden z radnych. - Teraz miasto chce się wybielić naszym kosztem, zabierając nam działki, a wielkość odszkodowania jest niewspółmierna do szkody - mówi Rościszewska.
Urząd Miasta kilkakrotnie próbował wywłaszczyć mieszkańców. Ostatnio za pomocą specustawy. Mieszkańcy się odwołali, a sprawa trafiła do NSA. - Sąd orzekł, że korzystanie ze specustawy jest zasadne przy budowie autostrad, ale nie drogi dojazdowej do posesji i uznał próbę wywłaszczenia za nieskuteczną - tłumaczy mec. Noworolnik.
Problem ma również właściciel pustej działki tuż za posesją Kazimiery Marcinkowskiej. Jego działka to zarośnięta drzewami i otoczona z każdej strony domami wyspa. Nie wierząc w skuteczność urzędu, postanowił wystąpić na drogę cywilną z wnioskiem o ustanowienie służebności przejazdu przez inną działkę. - Prowadzimy działalność gospodarczą, dla nas utrata gruntu to poważna strata - tłumaczy Piotr Krakowski, przez którego działkę miałby przejeżdżać sąsiad z "działką-wyspą".
- Rozwiązaniem sprawy powinno być usunięcie z planu ul. Kłeckiej jako drogi publicznej. Służebnością powinna być obciążona działka, na której jest ścieżka, z której korzysta właśnie pani Marcinkowska - uważa mec. Noworolnik.
To rozwiązanie jednak nie zadowoli wszystkich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?