W środę od rana w Zespole Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1 działała komisja, która badała przyczyny katastrofy, do której doszło we wtorkowe popołudnie z powodu nawałnicy. Jak mówi dyrekcja placówki, całe zdarzenie trwało zaledwie kilkanaście sekund.
– Działo się dużo i dramatycznie. Około godz. 14 zrobiło się ciemno, zaczęła się burza. W pewnym momencie przyszła do mnie kierowniczka gospodarcza, zaniepokojona, że w sali gimnastycznej pojawiła się woda
– wspomina Danuta Mikołajczak, dyrektor Zespołu Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1.
I dodaje: – Poszłam na salę, żeby zobaczyć, co się dzieje. Dzieci akurat były na przerwie i w szatniach. Poleciłam nauczycielom, żeby mieli kontrolę nad sytuacją.
Jak tłumaczy dyrektor szkoły, na pierwszy i drugi sektor na hali były w porządku. Problem ujawnił się w sektorze trzecim, gdzie pojawiła się woda.
– Jak otworzyliśmy drzwi zaplecza, to zobaczyliśmy, że woda leciała z góry na posadzkę. To był ten moment, kiedy pojawił się u mnie instynkt, że trzeba działać bardzo szybko – zaznacza Danuta Mikołajczak.
Ewakuowano prawie 30 osób - 26 dzieci i 3 pracowników szkoły, w tym dyrekcję placówki.
– Najtrudniejszy moment, który śni mi się po nocach, to ten, kiedy już razem z trenerem wyszłam z sali. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak to wszystko runęło. Nie było nawet huku, bo w całym tym hałasie od deszczu i burzy nie było niczego słychać. Widziałam tylko, jak to się zawala. To było jak niemy film. To traumatyczne przeżycie
– wspomina dyrektor szkoły.
Nawałnica zniszczyła element konstrukcyjny
Jak tłumaczył w środę inspektor nadzoru budowlanego, jeszcze w dniu zdarzenia przeprowadzono pierwszą część oględzin obiektu. Druga miała miejsce w środę.
– W wyniku ustaleń stwierdziliśmy, że mamy do czynienia z katastrofą budowlaną i w związku z tym prowadzimy postępowanie wynikające z przepisów prawa budowlanego
– mówił podczas wczorajszej konferencji inspektor nadzoru budowlanego Paweł Łukaszewski.
W środę rano powołano komisję, która badała przyczyny katastrofy. Jak tłumaczył inspektor, ze wstępne oględziny wykazały, że w wyniku nawałnicy zniszczeniu uległ jeden element konstrukcyjny - dźwigar. Komisja ma sprawdzić, czy projekt był prawidłowo wykonany oraz jakie były sposoby odprowadzania wody z dużych połaci dachu.
Na miejscu pojawiła się policja, która wszczęła z urzędu postępowanie wyjaśniające pod nadzorem prokuratora, a także straż pożarna, która udostępniła do kontroli obiektu dźwig z wysięgnikiem koszowym.
Problemy z dachem były już wcześniej?
Jeszcze przed wtorkowym zdarzeniem mieszkańcy os. Pod Lipami mieli informować o wodzie stojącej od kilku dni na dachu hali. – Otrzymaliśmy takie zdjęcie z PIM-u od mieszkańców. Nawet sprawdzaliśmy drożność, ale wszystko było dobrze. Zgłosiliśmy to i PIM wiedział, że ta woda tam była. ale wtedy nie było jej aż tak dużo.
I dodaje: – Jednak to, co było we wtorek i to, ile tej wody było, sprawiło, że ona nie miała jak odpływać, więc to spowodowało ten nacisk.
Z kolei przedstawiciele spółki Poznańskie Inwestycje Miejskie zaznaczają, że od chwili oddania hali do użytku za jej eksploatację odpowiada szkoła.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?