Staje się to powoli standardem - po latach podążania wytyczoną przez producentów ścieżką, artysta bierze sprawy w swoje ręce i rusza własną drogą, a wytwórnie, pozbawione zwykle pomysłu co dalej z sierotami pozostawionymi przez talent show, nie tylko się na te zmiany godzą, ale może nawet i je inicjują. Sprofilowana pod wszystkich i pod nikogo papka przestaje się sprzedawać, za to cenny staje się własny styl i umiejętność wyróżnienia się. Mistrzem jest w tym oczywiście Brodka, manewr nie wyszedł z kolei Ali Janosz, której skręt w retro-popową estetykę mało kogo poruszył.
Makowiecki na "Moizmie" zrezygnował z lekkiego pop rockowego brzmienia swojej grupy Makowiecki Band i sięgnął przede wszystkim po elektronikę. Sięgnął na tyle głęboko, by udowodnić, że wie o czym mówi - stąd na jego płycie obecność m.in. Władysława Komendarka, legendarnego polskiego twórcy muzyki elektronicznej.
Tomek nabrał słuchaczy tanecznym singlem "Holidays In Rome", stanowiącym precyzyjną kopię brzmienia grupy Kamp! lub Cut Copy, ale na "Moizmie" bliżej mu raczej do Jamesa Blake'a - czuć fascynację jego pstrokatymi aranżacjami, melancholijno-bolesną manierą i bardzo intymnym nastrojem utworów, co nie znaczy jednak, że na płycie znalazły się tak wyrafinowane konstrukcje jak na dwóch płytach Brytyjczyka. To jednak udana, dojrzała i ambitna płyta - z pewnością początek bardziej interesującej ścieżki w karierze Tomka.
Tomek Makowiecki
Blue Note (ul. Kościuszki 76/78),
30 stycznia, godzina 19.00
bilety: 35 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
