Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kórnik: Zabójca „ukarał się” sam

Barbara Sadłowska
Kórnik: Zabójca „ukarał się” sam
Kórnik: Zabójca „ukarał się” sam Adrian Wykorta
W poniedziałek przed poznańskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces żony, szwagra i znajomego 52-letniego Tomasza K., który w lipcu ubiegłego roku zastrzelił się w Kórniku. Mężczyzna był podejrzewany w związku ze zniknięciem poznańskiego przedsiębiorcy, działającego w branży samochodowej i informatycznej.

Przed południem, 27 czerwca ubiegłego roku Mariusz O. wyjechał z firmy służbowym czarnym mercedesem.

O godzinie 12.18 zadzwonił do księgowej, uprzedzając, że wróci za godzinę. Potem z nikim się już nie kontaktował. Zniknął. Mimo że dwa dni później miał wyjechać z rodziną na wakacje za granicą.

4 lipca na Dębcu znaleziono porzuconego czarnego mercedesa, wycenionego na 350 tysięcy. Pięć dni później funkcjonariusze zadzwonili o szóstej rano do jednego z domów w Kórniku, w którym mieszkała z dzieckiem Arletta K., żona Tomasza K., wielokrotnie karanego za wyłudzenia i ukrywającego się przed policją.

- Ja myślałam, że taki mi najazd zrobili w związku z tym, że mąż się ukrywał - relacjonowała potem Arletta K. - Jak policja zaczęła się dobijać, to ja poleciałam na dół, a mąż wlazł tam do schowka i przesunął szafę. Usłyszałam jakiś raban i krzyk, żeby szybko wezwać karetkę. Mnie powiedzieli, że mąż się postrzelił.

W pomieszczeniu gospodarczym, przylegającym do budynku, funkcjonariusze zobaczyli duże akwarium. Betonowa posadzka pod nim była świeżo pomalowana zieloną farbą. 60 centymetrów niżej znajdowało się ciało.
Jak ustalili biegli, przyczyną zgonu Mariusza O. było uduszenie. Jego zabójca Tomasz K. „ukarał się” sam. Dzień później zmarł w szpitalu.

Prokuratura Okręgowa oskarżyła jego żonę, szwagra oraz znajomego ze Śląska o to, że pomagali Tomaszowi K. w pozbawieniu wolności przedsiębiorcy, zacieraniu śladów zbrodni oraz porzuceniu samochodu. Zdaniem śledczych widzieli skrępowanego Mariusza O., wiedzieli, że Tomasz K. znęca się nad bezbronną ofiarą - psychicznie, fizycznie oraz grożąc mu bronią.

Wywieźli samochód z Kórnika i porzucili po usunięciu ewentualnych śladów octem oraz kupili w markecie cement i środki chemiczne, przyspieszające rozkład ciała.

Wczoraj Roman K. , jego siostra Arletta K. i Wojciech T. stanęli przed sądem.

Jako pierwszy składał wyjaśnienia 49-letni Roman K.: - Częściowo się przyznaję, do tego samochodu przede wszystkim.

Opowiadał, że siostra do niego wydzwaniała, żeby przyjechał do Kórnika.

- Po pieniądze, które jej pożyczyła moja żona. Nie spodziewałem się, że spotkam tam szwagra - tłumaczył Roman K., przyznając, że wcale go to nie cieszyło. - Powiedział, że odda mi kasę i że Wojtek przyjedzie do niego, bo mieli jakieś umowy podpisywać.

Jego relacja o zwabieniu i uwięzieniu Mariusza O. była bardzo chaotyczna. Podkreślał, że gdy „sytuacja go przerosła, strach był mocniejszy niż wszystko”.

- Ja zachowałem się jak tchórz, normalny tchórz - mówił łamiącym się głosem. Płakał?

Próbował przekazać kondolencje rodzinie Mariusza O. - Ja nie chciałem. Ale nic nie dało się zrobić. Najchętniej to bym siebie usunął. Chciałem coś zrobić, a nie zrobiłem nic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski