Królowie rock'n'rolla - chwilowo zapomniani

Choćby taki Bobby Darin: któż jeszcze pamięta, że jego "Dream Lover" śpiewały w 1959 roku solidarnie Ameryka i Wielka Brytania? Porównywano go do Franka Sinatry, ale w przeciwieństwie do niego nie miał czasu stać się klasykiem - odszedł w wieku zaledwie 37 lat.

Idąc śladem Billa Haleya, który swój zespół nazwał Komety, Bobby Day ochrzci swą grupę mianem... Satelitów. Ich wspólne orbitowanie od 1957 roku było krótkie, ale pozostały po nim trzy przeboje. Spośród nich "Rockin Robin..." okazał się na tyle ponadczasowy, że po latach sięgali po niego tak znani wykonawcy jak The Hollies, Gene Vincent, a nawet Michael Jackson. Także The Champs zachowali się w pamięci za sprawą jednego wielkiego przeboju: "Tequila".

Co ciekawe, zespół stawiał na zupełnie inną piosenkę "Train Of Nowhere", a instrumentalna "Tequila" była tylko stroną B singla. Już jednak po trzech tygodniach od jego wydania, The Champs mieli pierwszy w historii rock'n'rolla instrumentalny przebój numer jeden, za który później dostali jeszcze nagrodę Grammy.

Sukcesu nie powtórzyła natomiast kolejna piosenka Champsów na ten sam temat - "Too Much Tequila". Hit "Reet Petite" powinien skutecznie przypomnieć o wielkim innowatorze muzyki soul, którego żywiołowe występy skłoniły ponoć Elvisa do stwierdzenia, że "gdy widzi na scenie Jackie Wilsona, sam ma ochotę schować się pod stół". Barwną karierę zakończył tragiczny koncert 25 września 1975 roku - śpiewając słowa "Moje serce płacze". Jackie Wilson nagle zwalił się na estradę.

Następne dziewięć lat spędził w śpiączce, aż do śmierci w 1984 roku. Powiedzieć o Jackie Wilsonie "zapomniany" byłoby trochę nietaktem - wszak rok temu "Rolling Stone" umieścił go na 68. miejscu na liście "nieśmiertelnych" twórców muzyki pop. Wspomniane przeboje znajdą się na płytach z naszej kolekcji.

Jutro w "Pasażu Kultury" pełny zestaw piosenek z pierwszej części naszej kolekcji karnawałowych przebojów - oczywiście w oryginalnych wykonaniach.