Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łazarz: Podwórze strachu przy Sczanieckiej [ZDJĘCIA]

Karolina Koziolek
Łazarz: Podwórze strachu przy Sczanieckiej [ZDJĘCIA]
Łazarz: Podwórze strachu przy Sczanieckiej [ZDJĘCIA] Paweł Miecznik
Podwórko przy ul. Sczanieckiej 3a stało się świetlicą osiedlowych pijaczków. - Tu toczy się całe ich życie: piją, sikają, kopulują i rozmnażają się - mówi obrazowo Marek, mieszkaniec kamienicy i można by po prostu uśmiechnąć się do tych słów, gdyby nie to, że został brutalnie pobity.

Problemy zaczęły się dwa lata temu, kiedy na owianym zła sławą dolnym Łazarzu, zamontowano miejski monitoring. Okolice na wschód od ul. Głogowskiej dla łazarskiej menażerii przestały być bezpiecznym miejscem do picia pod chmurką. Niewiele czasu zajęło im zadomowienie się po drugiej stronie ul. Głogowskiej, m. in. w podwórku przy Sczanieckiej 3a, miejscu tym bardziej atrakcyjnym, że w pobliżu prosperują trzy sklepy monopolowe. - Nasze podwórko funkcjonuje jak osiedlowy klub. Imprezy zaczynają się nieraz o 6 rano, ale równie dobrze po południu i wieczorem - opowiada Marek.

Mimo, że podwórko jest terenem prywatnym, a konkretnie należy do spółdzielni "Blok", pijaczki czują się tam jak u siebie, obsiadają podest wokół drzwi wejściowych, utrudniają przejście, zaczepiają. - Wydalają, obsikują mur, są bardzo głośno - wylicza dalej mieszkaniec.

- Są tu codziennie. Pod oknami mamy regularną melinę - dopowiada Anna, inna z mieszkanek pechowego bloku.
Mieszkańcy, który osiągnęli maksymalny poziom frustracji, zaczęli dzwonić z prośbą o interwencję do Straży Miejskiej i na policję. - Strażnicy miejscy mieli nas w nosie, policja przyjeżdżała, ale często wtedy, gdy towarzystwo było na tyle pijane, że rozeszło się do domów - mówi kobieta.

W efekcie tych interwencji mieszkańcy zaczęli być zastraszani i terroryzowani przez oprychów. - Kiedyś wracałem z psem i nie wytrzymałem. Zobaczyłem gościa jak otwiera rozporek i zwróciłem mu uwagę by nie sikał na nasz mur. Do domu wróciłem ze złamanym nosem - mówi Marek.

To wtedy kupił gaz pieprzowy, a dziś mówi, że uratował mu życie. Po kolejnej interwencji policji trzech oprychów czekało na niego. Obrzucali go butelkami i płytami chodnikowymi. - Miałem sporo obrażeń i złamaną rękę. Miesiąc spędziłem w domu - mówi.
Zgłosił sprawę na policję, a dwóch oprychów trafiło przed sąd. Wiadomo, że prawdopodobni sprawcy to mężczyźni w wieku 31 i 34 lata.

Policja potwierdza, że adres przy Sczanieckiej znają dobrze. - Od października 2014 r. mieliśmy tam 10 interwencji. Jest to miejsce naszego wzmożonego zainteresowania. Trzeba jednak pamiętać, że to teren ogólnodostępny i trudno stamtąd usunąć kogokolwiek tak, jak z parkingu przed supermarketem - mówi Marcin Święcichowski z biura prasowego policji.

Można powiedzieć, że najprostszym rozwiązaniem tej sytuacji jest zamontowanie bramy. Spółdzielnia twierdzi jednak, że ma związane ręce. - Toczy się postępowanie w sprawie służebności przejazdu dla sąsiada na tyłach bloku. Gdy zagrodzimy przejazd bramą, sąd uzna, że próbujemy przeforsować swoją wersję, a to obróciłoby się przeciwko nam - uważa Piotr Bukowski, prezes spółdzielni mieszkaniowej "Blok".

Zapewnia, że jak tylko przedłużające w sądzie postępowanie zakończy się brama natychmiast się pojawi.

Mieszkańcy rozważają wniosek do Urzędu Miasta o mniej wydanych koncesji na alkohol w tym rejonie. Liczą na pomoc Rady Osiedla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski