Ostatnie występy lechitów przywróciły kibicom nadzieję, że Kolejorz znalazł drogę ewakuacyjną z ciemnego tunelu, do jakiego wjechał w końcówce ubiegłego sezonu. Zmianę stylu widać gołym okiem.
Zobacz też: Magazyn "Wokół Bułgarskiej"
Z drużyny wymieniającej podania do tyłu oraz do boku i z braku innego pomysłu, kierującej długie podania do Gytkjaera, próbuje wreszcie grać do przodu. Metamorfoza nie jest jeszcze kompletna, ale trzeba zaufać trenerowi Djurdjeviciowi. Serb doskonale wie, jakie są oczekiwania kibiców i jakiego Lecha chcą oni oglądać. Zdaje też sobie sprawę, że jest proces, który wymaga czasu i cierpliwej pracy. Bez odpowiednich wykonawców nie da się jednak zrealizować nawet idealnego planu. By przyspieszyć ślamazarną grę w środku pola, trzeba mieć graczy, który potrafią rozklepać rywali szybkimi podaniami do przodu i są kreatywni. W poprzednim sezonie takich piłkarzy w Lechu zabrakło. Dlatego to, co zrobili pozyskani ostatnio dwaj Portugalczycy Pedro Tiba i Joao Amaral wywołało taki entuzjazm wśród pamiętających czerwcowe kompromitacje kibiców Kolejorza. Weszli do poznańskiego zespołu z przytupem. Ten pierwszy w ubiegłą niedzielę zapewnił Lechowi ważną wygraną w Płocku, drugi strzelił gola w Soligorsku, który może mieć kluczowe znaczenie w kontekście awansu do kolejnej rundy.
Zobacz też: Lech Poznań: Koniec kary dla Kolejorza już w sierpniu?
- Takie momenty zbliżają drużynę do siebie. Każdy nowy zawodnik przychodzi z nadziejami i motywacją, by jak najlepiej się prezentować i zdobyć zaufanie kolegów. W przypadku Pedro i Joao szybko to poszło, bo strzelili ważne gole i od razu mieli wpływ na nasze wyniki. Lecz w piłce bywa różnie. Obaj nadal muszą ciężko pracować, aby udowodnić swoją wartość oraz przydatność dla drużyny. Takie wejście, zwłaszcza w takim zespole jak Lech, jest bardzo istotne i dlatego cieszę się, że tak wyglądały ich debiuty - tłumaczy szkoleniowiec Lecha.
Malkontenci przypominają bowiem, że Nicki Bile też w swoim debiucie strzelił gola, a potem tylko denerwował swoimi występami. W przypadku Portugalczyków na to się jednak nie zanosi. Widać u nich piłkarską jakość. - Negocjacje z nimi były długie, ale uważam, że warto było trochę na nich poczekać, bo potrafią zrobić użytek z dobrych podań - mówi Djudrjević.
Zobacz też: Lech Poznań. Kolejorz "last minute" pokazał w Soligorsku charakter. Ivan Djurdjević: "Ten zespół rośnie"
Trener jednak zaznacza, że będzie powoli wprowadzał Portugalczyków do zespołu. - Nie chcemy ich zbyt mocno eksploatować. Czują się dobrze, ale będziemy dawkować ich minuty na boisku. Amaral przygotowywał się ze Sportingiem, ale nie grał sparingów, a to jest istotny element. Dużo ostatnio podróżujemy, a oni muszą załatwić też niezbędne rzeczy, by zorganizować sobie życie w Poznaniu, takie jak choćby znalezienie mieszkania. To absorbuje, wpływa na proces regeneracji, więc trzeba to też wziąć pod uwagę - wyjaśnia Djuka.
Trudno więc spodziewać się tego, że obu Portugalczyków zobaczymy w wyjściowej jedenastce Kolejorza na mecz z Cracovią. Szanse mogą dostać Gajos czy Radut. Może wyczyny Tiby i Amarala też wpłyną na nich pozytywnie. Bo jak będą chcieli utrzymać miejsce w składzie, to nie wystarczy już dyskretne granie na alibi.
POLECAMY:
MŚ: Szybki test dla kibiców
Stary Poznań na zdjęciach!
Najgłupsze odpowiedzi z teleturniejów
Wszystko o Lechu Poznań
Piękne hostessy z Motor Show
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?