Kibice Kolejorza wreszcie mieli powód do radości. Lech Poznań po emocjonującym meczu przywiózł z Łodzi trzy punkty!
Trener Mariusz Rumak po kompromitującej porażce z Puszczą w Krakowie, dokonał w składzie zespołu aż 5 zmian. Można było odnieść wrażenie, że w wyjściowej jedenastce wystawił wszystkich ofensywnych zawodników. Szkoleniowiec Lecha mówiąc o mankamentach swojego zespołu, zwracał uwagę, na to, że atakuje zbyt małą liczbą piłkarzy. Mieliśmy więc ustawienie 1-4-3-3, ale poza początkiem meczu, zupełnie nie przełożyło się to, na jakość akcji ofensywnych.
Kolejorz od 5 minuty, znów grał wolno i niedokładnie. Większość akcji, kończyła się daleko przed polem karnym. Jak trzeba było przyspieszyć, Radosław Murawski, kręcił niepotrzebnie kółeczka wokół własnej osi. Próbował wspomagać kolegów w ataku Alan Czerwiński, tylko, że jak miał podać do Velde, to robił to albo za mocno, albo nie tam gdzie biegł Norweg.
ŁKS bardzo szybko zorientował się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. W 7 min. formę Mrozka sprawdził Engjell Hoti i o mało nie skończyło się to golem. Bramkarz Lecha bowiem "wypluł" przed siebie niegroźny strzał, do piłki dopadł Kay Tejan, ale z bliska trafił w słupek.
Chwilę później Mrozek przy wyprowadzaniu piłki znów się pomylił. I tym razem skończyło się na strachu. Gospodarze zachęceni anemiczną grą swoich rywali, dosyć swobodnie wyprowadzali kontrataki i w 14 min. bramkarz Lecha znów miał pełne ręce roboty. Dani Ramirez przedarł się środkiem i zdecydował się na strzał z pola karnego. Został zablokowany, ale dobijał Kamil Dankowski i to uderzenie z trudem odbił Mrozek. W tej sytuacji był spalony, lecz łatwość, z jaką ŁKS dochodził do okazji strzeleckich, wołała o pomstę do nieba.
To nie był jeszcze koniec dobrych sytuacji gospodarzy w pierwszym fragmencie meczu. Niebezpiecznie przewrotką uderzał Rahil Mammadov. Piłka poszybowała tuż nad bramką.
O złych wyborach piłkarzy Lecha świadczyła też sytuacja z 20 minuty. Afonso Sousa z tyłu "skosił" Piotra Janczukowicza. Arbiter się ulitował nad Portugalczykiem i wyciągnął żółtą kartkę. Gdyby wyrzucił go z boiska nikt, nie miałby pretensji, bo faul był brzydki i niebezpieczny.
Gol z niczego
Po dwóch kwadransach łodzianie mieli na koncie 7 strzałów, a Kolejorz zero. Gdy więc w 36 min. do siatki ŁKS trafił Mikael Ishak, był to zupełnie nieoczekiwany zwrot akcji. Po rzucie rożnym piłkę przejął Elias Anderson, dośrodkował w pole karne, tam najwyżej wyskoczył kapitan Kolejorza i głową pokonał Dawida Arndta.
Pod koniec pierwszej części trybuny ucichły, bo bez kontaktu z rywalem na murawę padł Dani Ramirez. Byłemu piłkarzowi Kolejorza, natychmiast udzielono pomocy. Został karetką odwieziony do szpitala, a przed opuszczeniem stadionu Hiszpan pokazał jeszcze, że jest przytomny.
Tę połowę, w której po raz pierwszy od 9 meczów, Kolejorzowi udało się zdobyć gola przed przerwą, zakończył mocny strzał Marchwińskiego, ładnie obroniony przez Arndta.
- Musimy grać dużo lepiej
- mówił w przerwie, strzelec gola Mikael Ishak.
Druga połowa rozpoczęła się od dwóch kontrowersyjnych decyzji Damiana Sylwestrzaka. Arbiter z Wrocławia najpierw nie dopatrzył się przewinienia Murawskiego na Janczukowiczu w polu karnym , a potem puścił grę, gdy po przeciwnej stronie, tuż przy linii bramkowej Mammadov wjechał "sankami" w nogi Sousy. Mogły być dwie "11", ale to Lechowi z gry udało się podwyższyć prowadzenie.
W 56 min. Andersson świetnie wypatrzył startującego do prostopadłego podania Marchwińskiego, zagrał dokładnie, a młodzieżowiec Lecha wykorzystał sytuację, strzelając między nogami bramkarza ŁKS. To była druga asysta Szweda w tym meczu.
Emocjonująca końcówka
Lech jednak nie byłby Lechem, gdyby nie podłożył sam sobie nogi. Dwie minuty po drugim golu, Karlstroem, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku, sprokurował karnego, którego wykorzystał Kay Tejan i ŁKS "złapał kontakt".
Gospodarzom jednak nie udało się pójść za ciosem, bo po chwili, drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę zobaczył Thiago Ceijas.
Wydawało się, że grający w osłabieniu ŁKS nie będzie miał już energii, by przycisnąć Lecha. Tymczasem beniaminek wyrównał choć grał w "10". Tejan wrzucł piłkę w pole karne, gdzie zza pleców Salamona wyskoczył Jurić i z bliska umieścił piłkę w siatce. "Rycerze Wiosny" pokazali charakter, na szczęście przed kolejnym blamażem uratował Lecha Filip Marchwiński.
Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego "Marchewa" najpierw zmusił Arndta do rozpaczliwej obrony, a gdy bramkarz ŁKS odbił piłkę, dopadł do niej i zdobył gola na wagę zwycięstwa!
Tym samym Kolejorz po raz pierwszy od 17 lutego wygrał na wyjeździe.
ŁKS Łódź – Lech Poznań 2:3 (0:1)
Bramki: Tejan 58 (k), Jurić (86)– Ishak 36, Marchwiński 56, 90
ŁKS: Arndt – Dankowski, Mammadov, Gulen, Durmisi – Mokrzycki, Hoti (82.Jurić) – Tejan, Ramirez (45.Ceijas), Balić (82.Młynarczyk) – Janczukowicz (73.Pirulo).
Lech: Mrozek – Czerwiński (70.Pereira), Salamon, Milić, Andersson – Sousa (54.Karlstrom), Murawski, Marchwiński – Velde (90+4.Douglas), Ishak, Szymczak.
Żółte kartki: Durmisi, Ceijas, Pirulo – Sousa, Salamon, Czerwona kartka – Ceijas (67, za drugą żółtą)
Sędziował: Sylwestrzak (Wrocław)
Widzów: 15132
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?