Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lustrzany orzeł, ukaz carski i czarownica spod Stawiszyna [FOTO]

Elżbieta Bielewicz
Stawiszyn to małe miasto. Wydawałoby się, że nic ciekawego się tu nie dzieje a nawet , że wieje tu nudą. Ale to tylko pozory... W uliczkach o niskiej zabudowie z przełomu XIX i XX, w zakamarkach podwórek, bram i niszach starych kościołów kryje się wiele tajemnic, a nawet przerażających historii. Zna je wszystkie Jerzy Widerski, niezwykły listonosz, który od 33 lat zbiera... opowiadania!

- Chyba wszystko zaczęło się, gdy miałem 9 lat - mówi Jerzy Widerski. - Wtedy zmarł mój ojciec i wiele czasu spędzałem z babcią. Babcia zabierała mnie na grzyby i jagody i przez cały czas opowiadała o naszych krewnych. Tak zacząłem najpierw interesować się historią rodziny, a później Stawiszyna.

25 lat temu pan Jerzy reaktywował drużynę harcerską. Na sobotnie spotkania przychodzi grupa dzieci, a pan Jerzy stara się zarazić je swoją pasją. Służą temu wyjazdy na biwaki, podczas których odkrywają kolejne tajemnice, ale opiekują się także ginącymi cmentarzami żydowskimi i ewangelickimi.

- Podczas jednej z wycieczek trafiliśmy na dzikie wysypisko śmieci - opowiada pan Jerzy. -Znalazłem tam dokumenty z okresu zaborów, dotyczące gminy Zbiersk. Przynieśliśmy to wszystko do harcówki. Okazało się, że były to jakieś księgi notarialne, a nawet manifest carski.

Te niezwykłe znaleziska można oglądać w izbie pamięci czasów minionych stworzonej w harcówce. A skarbów jest tam dużo więcej.

- Mamy też sztandar harcerski ufundowany w 1946 roku - mówi pasjonat. - Projektował go Jan Ulański, brat mojej mamy. Tuż po wojnie harcerze byli prześladowani, a wszystkie sztandary miały być zdane i zniszczone. Ten zgodził się przechować Władysław Pilarski, kierownik szkoły. Schował go gdzieś między książkami. UB na szczęście nie trafiło na jego ślad.

Na ścianie harcówki wisi także lustrzany orzeł. Ufundowała go dla magistratu w 1938 roku żydowska rodzina Grzmilasów. Gdy przyszli Niemcy, orła ukryto na strychu. Jest też warsztat szewski podarowany przez Stanisława Chojnackiego.

- W 1529 roku w Stawiszynie było aż 21 szewców - dodaje pan Jerzy - Może dlatego, że tędy wiódł szlak handlowy, to i mieli, co robić...

W kącie salki stoi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z dziurą po kuli w samym środku. Obraz znajdował się w kaplicy, którą pobudowano na miejscu dawnego kościoła i cmentarza m.in. ze szczątkami zakonników Świętego Ducha. W 1942 roku Niemcy zniszczyli kapliczkę, figurę Maryi wrzucili do stawu, a do obrazu strzelali. Po latach figurę wydobyto. Stoi w kapliczce pobudowanej w 1949 r. w miejscu tej zniszczonej, a obraz trafił do harcówki.

- W 1992 roku wraz z harcerzami staraliśmy się ustalić dokładne miejsce pierwszej kapliczki - mówi pan Jerzy. - Obok obecnej pod warstwą ziemi natrafiliśmy na fundamenty, a pod nimi na zbiorową mogiłę. Szczątki zostały wydobyte i pochowane w krypcie kaplicy Matki Bożej naszego kościoła.

Jak opowiada pan Jerzy, pierwsze wzmianki o kościele parafialnym pochodzą z 1333 r. A przez całe wieki mieszkańcy grzebali swoich zmarłych na terenie przy kościele.

- Z opowiadań dowiedziałem się, że jeden z kapłanów jest pochowany u wejścia do kościoła. Takie było jego życzenie, aby wchodzący deptali jego doczesne szczątki.

W izbie pamięci jest też duże tablo członków komitetu higieniczno - lekarskiego z lat 1921-28. A nawet przedwojenne... bańki!

- Babcia mówiła, że dzięki tym bańkom uratowała w czasie wojny wiele ludzi, bo lekarstw wtedy nie można było zdobyć - dodaje pan Jerzy pokazując pamiątki. - Mówiła też , że w czasie wojny był tu obóz dla Żydów z Koźminka, pracujących przy regulacji rzeki Bawół. Babcia tam chodziła po obierki od ziemniaków. Widziała, jak z głodu łapali wróble, a rano musieli śpiewać ,,Śmigły Rydz nie nauczył nas nic, a Hitler złoty nauczył nas roboty”. Czasem brała od nich listy dla rodzin, choć groziło jej to śmiercią.

Pan Jerzy godzinami może opowiadać historie o bohaterskich czynach mieszkańców, a nawet o... czarownicach!

Jedną z nich była Regina Derciowa, córka Mikołaja, sołtysa z Gażewa i żona Kacpra Derecia, z zawodu cieśli. Reginę sądzono o czary za psucie piwa. Podczas procesu podała nawet sposób, w jaki to czyniła. Brała ponoć piasek z cmentarza w Stawiszynie i wrzucała go do sieni ,,na złość ciemnemu”, oby mu się piwo ,,psowało”. Proces Reginy rozpoczął się 12 marca, a zakończył 13 kwietnia 1616 roku wyrokiem skazującym na spalenie na stosie.

O Stawiszynie i jego mieszkańcach można rozprawiać godzinami, ale pan Jerzy spieszy się do pracy. Może kiedyś ktoś zbierze te jego historie w całość, opisze pamiątki z harcówki. Na pewno warto...

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski