Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgorzata Dydek odeszła, ale pozostał ból i wspomnienia...

Radosław Patroniak
Małgorzata Dydek w Polsce grała w lidze tylko w Poznaniu i Gdyni
Małgorzata Dydek w Polsce grała w lidze tylko w Poznaniu i Gdyni Krzysztof Szymczak/polskapresse
Ta wiadomość nie była szokiem, ale też nie była naturalną koleją rzeczy. Małgorzata Dydek-Twigg przegrała walkę o życie w szpitalu w australijskim Brisbane. Jedna z najlepszych koszykarek w historii od 19 maja przebywała w stanie śpiączki. Mieliśmy nadzieję, że znów będzie skromną i radosną dziewczyną, ale los chciał inaczej. Była koszykarka Olimpii Poznań zmarła w wieku 37 lat.

ZOBACZ ZDJĘCIA

- Małgosia odeszła od nas o godz. 5.30 czasu australijskiego. Do końca była przy niej mama, siostra Marta i mąż David. Nie była w stanie samodzielnie oddychać. Bardzo proszę media o uszanowanie tej tragedii i o to, by nie naruszano naszej prywatności - mówiła siostra Małgorzaty, Katarzyna, też była koszykarka Olimpii i była trenerka Inei AZS Poznań. Rodzina Dydek nie podjęła jeszcze decyzji, gdzie zostanie ona pochowana. Prawdopodobnie jednak będzie to w Brisbane, gdzie mieszka jej mąż Anglik z dwójką ich dzieci, 3-letni Davidem i 2-letnim Alexandrem. Dydek była też w czwartym miesiącu ciąży.

W piątkowym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego" publikowaliśmy wspomnienia byłych i obecnych koleżanek "Ptysia" (w USA miała pseudonim "Margo"). W jednej z wypowiedzi Agata Bednarek, przyjaciółka z czasów gry w Olimpii, stwierdziła, że nie chciałaby zobaczyć Małgosi na żółtym pasku w telewizji. Jej życzenie, niestety, nie zostało spełnione, a przecież wszyscy liczyliśmy na to, że ten pasek uda się odczarować...

- Jest to dla mnie cały czas wiadomość szokująca i nie mogę się z tym pogodzić. Będę pamiętał Małgosię uśmiechniętą i w takiej charakterystycznej sytuacji, powtarzającej się za każdym razem.

Zawsze przychodziła po zakończeniu meczu ostatnia do szatni, nawet 15 minut po ostatnim gwizdku, bo nie potrafiła odmówić kibicom autografów, możliwości zrobienia zdjęcia. Nie dała sobie wytłumaczyć, że może do kibiców wyjść później, że ważniejsze jest to, by ochłonęła - mówił były trener Olimpii i reprezentacji koszykarek Tomasz Herkt.

W poznańskich czasach (1992-94) jedna z najwyższych koszykarek świata (214 cm) najbardziej zaprzyjaźniła się z Beatą Krupską-Tyszkiewicz. To ona pierwsza nazwała ją "Ptysiem", bo szybko zauważyła, że uwielbia słodycze i ciastka.

- Na początku znajomości, byłam nawet zazdrosna, że wszyscy zwracali uwagę na nią. Nigdy nie dawała odczuć, nie tylko mnie, że jest świetną zawodniczką i prawdziwą gwiazdą. Błyskawicznie jednak zrozumiałam, że Małgosia zupełnie nie pasuje do portretu gwiazdy. Nie potrafiła nikomu odmówić. Zawsze była uśmiechnięta. Za to kochali ją wszyscy. Dostałam od niej takie serduszko kryształowe. Nosiłam je od chwili, gdy dowiedziałam się, że jest w szpitalu - przyznała popularna "Krupa".

Śmierć Dydek odbiła się wielkim echem nie tylko w Polsce, ale również za granicą. - Spoczywaj w pokoju, miałaś wielkie serce - napisała mistrzyni olimpijska Tina Thompson, która występowała z nią w Los Angeles. Równie serdecznie napisała Ivana Vecerova. - Jestem strasznie smutna. Na zawsze Gosia pozostanie ikoną światowej koszykówki - podkreśliła Czeszka.

- Umowa była inna "Ptysiu". To właśnie Ty namawiałaś mnie do powrotu na boisko. W 2013 roku miałyśmy razem jechać do Brazylii na MŚ weteranów. Przecież Ty zawsze miałaś na wszystko czas, tymczasem teraz tak się pospieszyłaś... - mówiła niemal płacząc była reprezentantka Beata Predehl.

Kalendarium Dydek
1992: 18-letnia wychowanka Huragana Wołomin trafia do Olimpii Poznań, drużyny późniejszych dwukrotnych mistrzyń Polski w koszykówce kobiet
1993: Z Olimpią dociera do finału prestiżowych rozgrywek Pucharu Ronchetti
1994: W poznańskiej Arenie w Final Four Pucharu Europy zajmuje z Olimpią trzecie miejsce
1998: zostaje wybrana z nr 1 do amerykańskiej ligi WNBA, w której gra przez 10 lat (do dziś jest w niej rekordzistką bloków - 877)
1999: w katowickim Spodku zdobywa złoto ME z reprezentacją, zostaje wówczas wybrana do pierwszej piątki turnieju i była najskuteczniejszą zawodniczką turnieju (154 pkt), rok później jedzie z drużyną narodową na igrzyska w Sydney, gdzie zajmuje 10. miejsce
2002: z Lotosem Gdynia zdobywa wicemistrzostwo Euroligi, taki sam wynik powtórzy dwa lata później i cztery lata później z ROS Caceres Walencja, z inną hiszpańską ekipą, Pool Getafe dochodzi też do finału Euroligi w 1998 r.
2008: kończy karierę w ROS Caceres i za oceanem w Los Angeles Sparks, wcześniej występuje w Utah Starzz, San Antonio i Connecticut, w tym samym roku zaczyna pracować jako trener młodzieży w klubie Northside Wizards z Brisbane. Rodzi też swego pierwszego syna Davida jako żona Anglika Davida Twigga
2011: 19 maja słabnie w domu z powodu zatrzymania pracy serca. 27 maja umiera, nie odzyskawszy przytomności

Jak ją pamiętają ci, z którymi szła przez życie...

Tomasz Herkt, były trener reprezentacji koszykarek i Olimpii Poznań:
- Z natury była flegmatykiem, ale na parkiecie zmieniała się w wojownika. Gosię i jej siostrę Kasię znam od dziecka. To był talent poparty ciężką pracą. Profesjonalnego podejścia do koszykówki mogły zazdrościć "Ptysiowi" inne zawodniczki, a trzeba pamiętać, że wymagania wobec niej nie były wcale małe. Zawsze walczyła na boisku do upadłego, dawała z siebie wszystko, a po meczu się wyciszała. Taki Dr Jekyll i Mr Hyde.

Beata Krupska-Tyszkiewicz, była koszykarka Olimpii:
- Kochała ludzi i ludzie ją kochali. Zawsze była pełna energii, pozytywnie myślała o świecie i ludziach. Niesamowity człowiek. Gdy ktoś potrzebował pomocy, pierwsza wyciągała rękę. Podtrzymywała na duchu. Mówiła, że zawsze zdarzają się cuda... Kilka dni przed wypadkiem rozmawiałyśmy długo przez skype'a. Była w świetnej formie. Po prostu czułam, że jest szczęśliwa, spełnia się w roli mamy. Miała cudowny, taki zaraźliwy śmiech. Uwielbiała robić znajomym psikusy.

Mike Thibault, trener Connecticut Sun:
- Z jednej strony była to jedna z najlepszych koszykarek, z jakimi pracowałem, a z drugiej nie znam nikogo, kto by jej nie lubił. Miała niesamowitą łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi, zawsze otaczała ją gromada przyjaciół, i to nie tylko ze świata koszykówki. Potrafiła się zatrzymać na ulicy i rozmawiać z napotkanymi przed chwilą osobami, jakby się znali latami. Była też wzorem zawodniczki na treningach i w trakcie spotkań. Nigdy nie miałem z nią konfliktu.

Krzysztof Koziorowicz, były trener kadry i Lotosu:
- Są sytuacje, kiedy trenerzy mają w trakcie meczów kłopoty z opanowaniem nerwów. Tymczasem "Ptysiu" prezentowała bardzo racjonalne podejście do życia. Kiedy zdarzało mi się, że nie mogłem powstrzymać emocji, Małgosia zawsze powtarzała - trenerze, koszykówka to nie wszystko. Na tym świat się nie kończy. Trzeba oszczędzać zdrowie. Po meczach z reguły od razu nie schodziła do szatni. Zazwyczaj siadała na ławce, a wokół niej biegały dzieci, z którymi rozmawiała.

Małgorzata Kubiak, była koszykarka Olimpii:
- W Olimpii w pierwszym sezonie była jeszcze zmienniczką, ale potem występowała już w pierwszej piątce i trudno było wyobrazić sobie grę bez niej. To właśnie w Olimpii Gosia wypłynęła na szerokie wody. Sukcesy Olimpii w europejskich pucharach i reprezentacji Polski nie byłyby możliwe bez "Ptysia''. Zawsze była czołową postacią swoich zespołów i gra wokół niej się kręciła. Świetnie się z nią rozumiałam na boisku, nie miałam nigdy kłopotów z dograniem do niej piłki.

Czytaj także: Małgorzata Dydek zmarła w dalekiej Australii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski