Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Baumgart z PSL. Czy paralotniarz doleci do Sejmu?

Michał Kopiński
Jestem samorządowcem już 25 lat. Przeszedłem przez wszystkie szczeble samorządu gminnego - mówi Marek Baumgart
Jestem samorządowcem już 25 lat. Przeszedłem przez wszystkie szczeble samorządu gminnego - mówi Marek Baumgart Adrain Wykrota
Rozmowa z Markiem Baumgartem, numerem 2 na poznańskiej liście PSL do Sejmu.

Zna Pan działaczy PSL, którzy nie pracują na państwowych lub załatwianych dzięki koneksjom politycznym posadach? Nawet Pan – z dyplomem MBA, w trakcie doktoratu – pracuje w takiej instytucji. To fragment DNA członków PSL?

Jestem zastępcą prezesa Zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu, który to zarząd wybiera Rada Nadzorcza. Natomiast to, co pan powiedział, to duże uogólnienie. Nie jest tak, że każdy działacz PSL pracuje w instytucji państwowej lub podległej politykom. Takie wrażenie może wynikać z tego, że jako partia mająca 120-letnią historię przyciągamy osoby, które są bardzo aktywne: działają w samorządach, stowarzyszeniach i organizacjach, głównie w małych ośrodkach. To często radni i sołtysi. Stąd bierze się przeświadczenie, że działacze PSL pracują tylko na takich stanowiskach. Nie ma jednak takiego wymogu, że aby pracować w urzędzie czy innej instytucji, trzeba być członkiem PSL (śmiech). Nie ma też oczywiście wymogu, że aby się do nas zapisać, trzeba być urzędnikiem, radnym czy sołtysem.

Oczywiście, że nie ma. A ilu działaczy PSL, ich znajomych i członków rodziny, pracuje w urzędach, funduszach, a zwłaszcza agencjach związanych z rolnictwem? Kilkuset w samej Wielkopolsce?

Nie mam takich danych. Nie przypominam sobie jednak, żeby w jakimkolwiek ogłoszeniu o naborze do pracy był wymóg członkostwa w Polskim Stronnictwie Ludowym.

To byłby już prawdziwy skandal.

Skoro takich wymogów nie ma, nie jest to warunek dostania pracy gdziekolwiek.

Startuje Pan do Sejmu z drugiego miejsca w bardzo specyficznym z punktu widzenia PSL okręgu, obejmującym Poznań i powiat poznański. Potrafi Pan powiedzieć, kiedy ostatnio zdobyliście w tym okręgu choć jeden mandat?

Odpowiedź jest bardzo prosta: Nigdy nie zdobyliśmy tutaj mandatu do Sejmu. Na naszej liście jest jednak 20 osób i każda z nich wierzy, że jest sens startować. Bardzo szanuję koleżanki i kolegów, którzy startują z dalszych miejsc. Wiedzą, że ich szanse na dostanie się do Sejmu są co najwyżej iluzoryczne, ale pomagają nam i zdobywają głosy. Wiedzą, że wybory to taki moment, w którym trzeba wesprzeć swoją organizację. Mimo że start z listy, która nigdy nie zdobyła tu mandatu, w dodatku z dalszych miejsc, jest odpowiedzialną decyzją. To świadczy o tym, że ci ludzie chcą działać, coś robić dla swoich środowisk.

A nie o tym, że trzeba pozbierać głosy, choćby rodziny i znajomych, żeby odwdzięczyć się partii za posady?

Jestem samorządowcem już 25 lat. Przeszedłem przez wszystkie szczeble samorządu gminnego. Byłem sołtysem podpoznańskiej Kobylnicy, jednym z najmłodszych w Wielkopolsce, byłem radnym gminnym w Swarzędzu, sekretarzem gminy, przez jakiś czas pełniłem funkcję burmistrza Swarzędza, w końcu trafiłem do WFOŚiGW. Proszę sobie wyobrazić, że pracując i działając w tych wszystkich miejscach, nie byłem członkiem żadnej partii. Dopiero później wstąpiłem do PSL. Wszystko, co osiągnąłem w życiu, było efektem mojej pracy, nie poparcia jakiejkolwiek partii, więc przynajmniej w moim przypadku pana teoria zupełnie się nie sprawdza.

To po co Pan właściwie startuje w wyborach z okręgu, który pozostaje dla Was niezdobyty?

Działalność w różnych organizacjach oraz na rzecz lokalnych środowisk wymaga czasami podejmowania odważnych i odpowiedzialnych decyzji i to takich z poddaniem się ocenie przez wyborców też.

Przejrzałem wszystkie strony internetowe z informacjami o Panu. Wiem już, że lata Pan paralotnią, biega maratony, jest Pan morsem i triathlonistą. Nie wiem tylko jednego: Jaki ma Pan program wyborczy?

Startuję z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego. PSL ma program, pod którym się podpisuję, tak jak wszyscy nasi kandydaci. Oprócz tego każdy z nas żyje w określonym środowiskiem, interesuję się jego problemami i ma pomysły, jak te problemy rozwiązać. Doskonale widzimy, co jest do zrobienia i do poprawienia.

To jakie są filary tego programu? Czy chce się Pan zajmować, jeżeli zostanie Pan posłem?

O programie ogólnopolskim, który jest wypracowany przez wiele osób i środowisk, nie chcę tu mówić bo to można przeczytać. Jeżeli chodzi o mój własny program i moje plany, to gdybym miał możliwość wpływania jako poseł na rozwiązania systemowe, chciałbym zająć się poprawą infrastruktury komunikacyjnej oraz transportem publicznym. Właśnie w tej dziedzinie dobre rozwiązania systemowe są według mnie najbardziej potrzebne. To nie jest normalne, że prezydent Poznania dopiero ostatnio ogłosił, iż ścieżki rowerowe w mieście będą budowane z asfaltu, a nie z kostki brukowej. Każdy, kto jeździ rowerem wie, jaka to zmora jeździć po kostce brukowej. W dodatku na każdym skrzyżowaniu i na każdym zakręcie trzeba zwalniać albo się zatrzymywać. To spory problem, zwłaszcza jeżeli chcemy zachęcać poznaniaków do przesiadania się z samochodów nie tylko do komunikacji miejskiej, ale i na rowery.

Jak chciałby Pan z poziomu parlamentu walczyć z korkami i zachęcać mieszkańców Poznania do... przesiadania się na rowery?!

Z korkami w samym Poznaniu z poziomu Sejmu oczywiście walczyć się nie da. Ale już szukanie rozwiązań, które pomogą zlikwidować korki we wszystkich dużych miastach jest w parlamencie jak najbardziej realne. Proszę spojrzeć na komunikację w aglomeracji poznańskiej. Za każdy wjazd autobusu do Poznania ościenne gminy muszą miastu płacić. To zły, niewydolny system. Potrzebne są odgórne rozwiązania, którą ułatwią współpracę dużych miast, takich jak Poznań, z mniejszymi, ościennymi gminami. Musimy ściślej współpracować, ponieważ wielu mieszkańców powiatu pracuje w Poznaniu, a poznaniacy dojeżdżają również do pracy w gminach. Dlatego potrzebny jest system zachęt dla gmin.

Ma Pan konkretne pomysły?

Proszę spojrzeć na połączenie kolejowe Poznania z Gnieznem. Ile osób wsiada tam na każdej stacji, ile osób dojeżdża pociągami na tej trasie do pracy: Kobylnica, Biskupice, Gniezno, a nawet dalej. Tak samo jest z kierunkiem na Warszawę, czy z kierunkiem na Piłę. Skoro udało się zachęcić tyle osób do korzystania z pociągów i do niewjeżdżania do Poznania samochodami, to znaczy, że można przekonać do tego jeszcze wielu kierowców. Mamy niezłe trasy kolejowe w innych kierunkach, trzeba tylko zwiększyć liczbę pociągów i zachęcić gminy do promowania takich rozwiązań transportowych.

Czuję się, jakbym słuchał kandydata, ale na prezydenta Poznania.

Albo kandydata na posła. To nie jest przecież tak, że Poznań, czy okoliczne gminy, nie chcą wprowadzać pewnych rozwiązań. Często chcą, ale to wszystko kosztuje, na wszystko są potrzebne pieniądze, a od ich zdobywania są również posłowie. Mam wiele pomysłów. Naprawdę warto usiąść i zrobić porządny rachunek ekonomiczny, np. przedłużenia linii tramwajowej na Miłostowo aż do Antoninka. Wyobraża Pan sobie, jakie Poznań miałby z tego korzyści?

Teraz już w ogóle czuję się, jakbym rozmawiał z kandydatem na prezydenta Poznania...

Pomysły dzielę na dobre i złe, lokalizacja ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Gdyby kilka mądrych osób usiadło czasem i merytorycznie porozmawiało, zaplanowało coś sensownego, to byłyby z tego same korzyści.

Zajmuje się Pan zawodowo ochroną środowiska. W kampanii wyborczej sporo mówi się o kopalniach: dotować, nie dotować, inwestować, zamykać? Jaki kierunek jest według Pana najsensowniejszy?

Dywersyfikacja źródeł energii może wyjść nam tylko na dobre. W tym roku po raz pierwszy od wielu lat mieliśmy ograniczenia w dostawach energii. I nie sprawił tego jakiś wielki kryzys na rynku węgla, tylko coś zupełnie od nas niezależnego – klimat, warunki pogodowe. Wracając do samych kopalń – to, czy powinny w przyszłości istnieć, musi wynikać tak z rachunku ekonomicznego, jak i z rachunku kosztów społecznych.

Których PSL unika zawsze, niczym diabeł święconej wody.

Nie wiem, czy to jest wyłącznie domena PSL. Decyzje o wygaszaniu kopalń zawsze wywołują wiele emocji. Rozumiem ludzi, którzy przepracowali tam po kilkadziesiąt lat i dowiadują się teraz, że mogą tej pracy nie mieć. Dlatego powinniśmy racjonalnie wykorzystywać istniejące kopalnie i zrobić wszystko, żeby były rentowne. Jednocześnie powinniśmy stawiać na inne źródła energii, w tym na te pochodzące z odnawialnych źródeł energii.

Czego wyborcy mogliby się spodziewać po Panu podczas głosowań w sprawach światopoglądowych w Sejmie?

Jeżeli chodzi o moje prywatne poglądy, to jestem z pokolenia, które na religię chodziło do salek przykościelnych i uważam, że na wprowadzeniu religii do szkół Kościół stracił. W sprawie dyskusji o związkach partnerskich dla osób tej samej płci mam nieodparte wrażenie, że wraca ona jedynie wtedy, kiedy politycy potrzebują głosów i że nikt nie ma ochoty rozwiązać tej sprawy na dobre.

Pan by ją rozwiązał? Jak?

Na pewno bez wzbudzania niepotrzebnych emocji, to zbyt delikatne sprawy. Wielu z nas nawet sobie nie wyobraża, jakie związani ze sobą ludzie mają problemy z dziedziczeniem majątku czy prostą informacją o stanie zdrowia w szpitalu. To życiowe dramaty, które powinny być w końcu rozwiązane.

A co z adopcją dzieci przez osoby tej samej płci?

Wychowywałem się w Kobylnicy, chodziłem tam do szkoły podstawowej. Byłem w jednej klasie z dziećmi, które wychowywały się w domu dziecka. Do dzisiaj pamiętam, jak my spędzaliśmy święta w domach rodzinnych, a oni w „grupie” – bo tak nazywali dom dziecka. My po wakacjach opowiadaliśmy sobie, gdzie kto był z rodzicami, a te dzieci milczały, bo najczęściej wakacje też spędzały w domu dziecka. Dlatego jeżeli ktoś zadaje mi teraz pytanie o adopcję dzieci przez osoby tej samej płci, to wracam myślami do tamtych sytuacji i absolutnie nie mówię „Stop, nie ma tematu”. Gdyby w Polsce nie było niekochanych dzieci i domów dziecka, to co innego. Ale póki co, niestety, są.

Rozmawiał Michał Kopiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski