Można by powiedzieć zawodowiec prawdziwą gębą kontra amator czystego chowu. Na ławce trenerskiej trofeów nie zdobywa się jednak za dorobek piłkarski, tylko za charyzmę, strategię i kunszt taktyczny. A pod tym względem szkoleniowiec Lecha nie musi mieć kompleksów…
Odważny spotkał odważnego prezesa
Zresztą on ich nigdy nie miał, bo już w 2010 r., po zdobyciu mistrzostwa Polski przez juniorów młodszych Lecha i odebraniu nagrody ,,Głosu Wielkopolskiego" dla najlepszego trenera w regionie, Rumak wypalił ,,mam nadzieję, że kiedyś spotkam odważnego prezesa, który mi zaufa i pozwoli pracować w profesjonalnej piłce’’.
Mało kto zwrócił wtedy na to uwagę, ale jak stał się kandydatem do przejęcia schedy po Jose Mari Bakero miało to już swój wydźwięk i świadczyło bardziej o odwadze młodego trenera niż o odwadze władz Kolejorza. Inna sprawa, że wtedy 80 procent kibiców sugerowało, że Rumak jest za młody, niedoświadczony i niekompetentny. Dziś połowa z jego przeciwników pewnie już zmieniła zdanie, więc wszystko można zarzucić trenerowi tylko nie brak przebojowości…
Napięcia i nerwy, które niekiedy puszczają
Przejawia się to w kontrowersyjnych wypowiedziach na temat dziennikarzy, terminarza rozgrywek i korupcji w polskiej piłce. Nie zawsze być może trafiał w sedno sprawy i nie zawsze może jego słowa odzwierciedlały przemyślenia, ale sam się usprawiedliwiał, że trener to inny zawód od pozostałych.
- Nie ma profesji, w której można byłoby tak łatwo i tak często tracić pracę jak w przypadku trenerów. Presja jest duża, sam ją czuję. To powoduje napięcia i nerwy, które niekiedy puszczają - tłumaczył szkoleniowiec poznańskiej jedenastki. Nie każdy musi się z nim zgadzać, ale każdy powie, że Rumak jest wyrazisty i nie można przejść obok niego obojętnie.
Jego warsztat charakteryzuje stanowczość wobec piłkarzy i przywiązywanie wagi do detali. Nie jest natomiast przywiązany do nazwisk, ale nie jest też zwolennikiem rewolucji kadrowych. Zdarzają mu się pomyłki personalne, ale potrafi przyznać się do błędu i wycofać ze złej koncepcji jeszcze w trakcie meczu. Nie lubi jednak zmieniać ustawienia i mimo sugestii ekspertów wiosną ani razu nie grał dwoma napastnikami.Solidność to jego
największy atut
Urban też nie jest zwolennikiem eksperymentów. W rundzie wiosennej na niespodzianki w składzie zdecydował się tylko raz - w rewanżowym meczu finałowym Pucharu Polski. Legia zagrała tak beznadziejnie, że trener rodem z Jaworzna już pewnie długo nie wróci do pomysłu z wystawieniem rezerwistów i graniem pod hasłem ,,wygrywamy, ale jak najmniejszym nakładem sił’’.
Trener wojskowych najczęściej określany jest jako tytan pracy, a najrzadziej jako skandalista i celebryta.
- Praca i jeszcze raz praca - to jest to, co mogę zaoferować ze swojej strony. Jestem przekonany, że da ona odpowiednie efekty i wszyscy będziemy zadowoleni - zapowiedział na dzień dobry, obejmując swego czasu Zagłębie Lubin. Wszyscy może nie byli zadowoleni, ale solidność to chyba największy atut Urbana, obok zawodniczej przeszłości i rodowodu trenerskiego szkoły hiszpańskiej. Trener stołecznej jedenastki ma u nas dobrą markę, ale nie ma wielkich osiągnięć, bo może się pochwalić jedynie Pucharem i Superpucharem, a przecież nie prowadził Podbeskidzia i GKS Bełchatów…
Promotor talentów jest też drugim ojcem
Urban ma jeszcze jedną zaletę, a mianowicie potrafi promować młodych piłkarzy (Rumak też to robi, ale chyba nieco mniej konsekwentnie i na nieco mniejszą skalę).
- Trener to dla młodych zawodników Legii drugi ojciec. Dał nam szansę i teraz każdego dnia musimy udowadniać, że nie popełnił błędu - mówił niedawno Dominik Furman.
Szkoleniowiec drużyny z Łazienkowskiej słynie jeszcze z wysokiego poziomu lojalności wobec piłkarzy. Po niedawnej aferze alkoholowej w klubie Enklawa (Daniel Ljuboja i Miroslav Radovic spożywali tam o cztwartej nad ranem alkohol w towarzystwie prezesa klubu) mógł stanąć po stronie pracodawcy i wnioskować o jak najwyższy wymiar kary. Tymczasem Urban nie zgodził się na natychmiastowe rozwiązanie kontraktów z zawodnikami i uparł się też, by nie odsuwać od drużyny Radovica, który uchodzi za symbol legionistów. Zabrał go nawet na mecz z Jagiellonią w Białymstoku i wystawił na boisko w 71 min.
- Radović nie zagrał od początku, bo bardzo przeżył ostatnie wydarzenia i musiał odpocząć psychicznie - podkreślił szkoleniowiec Legii.
Można by dłużej porównywać obu szkoleniowców, ale może zamiast licytacji na argumenty lepiej odwołać się do starego piłkarskiego powiedzenia - ,,trener jest tak dobry jak jego ostatni mecz’’.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?