Dopisała pogoda, kibice i zawodnicy, którzy licznie stawili się na zawodach w Żninie. Królem wyścigów został broniący tytułu w F 500 Marcin Zieliński.
Zobacz też: Henryk Synoracki o megalomanii w sporcie
– Wrażenia, jakie odczuwa się prowadząc katamaran F500, który rozwija prędkość blisko 200 kilometrów na godzinę, są nie do opisania. To wspaniałe uczucie. Tu wszystko dzieje się niezwykle szybko. Sytuacja podczas wyścigów zmienia się w ułamkach sekund. Trzeba być maksymalnie skoncentrowanym. Trzeba kontrolować to, co dzieje się za twoją łodzią i patrzeć przed siebie. Rywale są wszędzie, każdy chce wygrać. Do tego dochodzą efektowne zwroty na bojach wyznaczających wodny tor, gdzie przeciążenia dochodzą do kilku G, niczym w nowoczesnych samolotach odrzutowych. Sprzęt jest na granicy wytrzymałości. Jego przygotowanie to ogromne wyzwanie dla ekip pracujących podczas zawodów praktycznie bez przerwy, od piątku do niedzieli – opowiadał Marcin Zieliński, aktualny mistrz Świata i mistrz Europy w Formule 500, który bezdyskusyjnie wygrał dwa pierwsze wyścigi w Żninie.
W jego teamie już od dawna działa Marcin Mucha, który w tym sezonie zaczął udaną przygodę z pontonami.
– Pomysł na to, by spróbować sił w tej klasie zrodził się spontanicznie. Najpierw Marcin chciał zamówić taki ponton w ojczyźnie motorowodnych pontonów, czyli w RPA. Potem jednak okazało się, że jeden z Francuzów kończy karierę i wyprzedaje swój sprzęt. Szybko doszło do transakcji. Teraz świetnie służy on Marcinowi, który już w pierwszych startach pokazał, że jest stworzony do ścigania się pontonami – mówił nam Janusz Mucha, ojciec Marcina.
Od szóstego miejsca występy rozpoczął najbardziej utytułowany polski motorowodniak, czyli Henryk Synoracki (PKM LOK Poznań).
W drugim finałowym wyścigu nasz mistrz był już czwarty, co było zapowiedzią, że jeszcze może zaatakować w Żninie podium.
– Wystartowałem całkowicie nową łódką, ale sama łódka to dopiero połowa sukcesu. Na wodzie nie spisywała się ona w treningach jeszcze tak jak powinna – przekonywał tuż przed startem 76-letni nestor wśród motorowodniaków.
Efekty był taki, że w niedzielę odwołano trzeci wyścig w F 125 i motorowodniak z Poznania zdobył tytuł wicemistrza świata! (39 medal ME i MŚ w karierze!) Obronił drugą pozycję, mimo iż najgroźniejszy rywal z Bułgarii robił wszystko, by wskoczyć na drugie miejsce.
Jak zwykle w parkingu rozłożył się on obok teamu Sebastiana Kęcińskiego, który w tym sezonie przesiadł się z Formuły 125 do 250. Na treningach czasowych zawodnik z Trzcianki klasyfikował się na miejscach 2-3. W mistrzowskiej stawce nie szło mu już tak dobrze, bo po pierwszych dwóch biegach zajmował siódme miejsce.
Warto dodać, że motorowodnej muzyki kibice w Żninie słuchali przy akompaniamencie spikera zawodów, którym był Krzysztof Ratajczak z Radia Poznań.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.224.0/images/video_restrictions/0.webp)
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?