Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tym jak White Lies swój ogon zjadają [RECENZJA PŁYTY]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
White Lies, Big TV, Fiction 2013, cena: 40 zł
White Lies, Big TV, Fiction 2013, cena: 40 zł Materiały wydawcy
Podczas gdy inni współcześni odkrywcy brytyjskiej nowej fali mniej lub bardziej aktywnie szukają antidotum na twórczy kryzys, trio z Londynu dobrowolnie poddaje się zmęczeniu materiału.

Jakiś czas temu recenzowałem na łamach „Głosu” ostatnie dzieło Editors i wytykałem zbytnią „radiowość” materiału. „Big TV” White Lies również należy do płyt radiowych – w ostatnich tygodniach dość często słychać singel „Getting Even” na antenie krajowych rozgłośni. Jednak gdyby przyjrzeć się dotychczasowym ścieżkom obu zespołów, nietrudno zauważyć, że o ile nieco starszy skład z Birmingham stale testuje nowe możliwości – nawet jeśli zdarza mu się błądzić, o tyle White Lies są w swych poczynaniach zachowawczy, by nie powiedzieć: asekuranccy.

Londyńczycy chyba jednak niezbyt przejmują się nadziejami, jakie jeszcze kilka lat temu w nich pokładano, a ich stosunek odnośnie do oczekiwań pod ich adresem całkiem trafnie ilustruje refren tytułowego utworu: But I can't work for free/ I've got a room downtown/ With a bed and Big TV. Skoro do spłacenia jest kwadrat w centrum, to przecież nie ma co ryzykować i bawić się w średnio dochodowe eksperymenty. Skutkiem tego jest płyta, na której znowu dostajemy 12 rockowo-dyskotekowych piosenek, opartych na wyolbrzymionym pulsie basu i syntetycznym brzmieniu perkusji. Robiło to jakieś wrażenie kilka lat temu, dziś – niekoniecznie. Utwory są z reguły mdłe, nie dążą do żadnej kulminacji, brak im kropki nad „i”. Nieznacznym promykiem nadziei są jednak udane bridge, dzięki którym czasami udaje się przełamać jednostajność. Tak dzieje się najpierw w „First Time Caller”, gdzie klawiszowy puch rozbity zostaje przesterowaną gitarą, a całość nabiera życia. Podobny zabieg zastosowano we wspomnianym „Getting Even”. I wyszedł mu tylko na dobre.

Kontrastów takich przydałoby się na „Big TV” więcej, bo dwa w miarę celne strzały na dwanaście to wciąż mało imponujący wynik. Pod względem tekstów również nie jest tu szczególnie kolorowo. Ze słów większości piosenek bije irytująca, różowa melancholia, wypełniają je smutne opowieści o uczuciowych niepowodzeniach. A największa bezsilność dopada słuchacza w momencie, gdy Harry McVeigh śpiewa w „Change” o tym, że ze zmianami nie radzi sobie najlepiej. Cóż, trudno nie przyznać mu racji, słuchając nowej płyty White Lies.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski