Ponad milion złotych półkowego haraczu sieć Obi ściągnęła w ciągu pięciu lat od producenta lamp spod Poznania. Dostawca odwołał się do sądu, który uznał, że sieć złamała prawo i musi zwrócić mu pieniądze.
"Półkowe" to termin dobrze znany dostawcom dużych sieci, nie tylko Obi. Muszą płacić za to, że ich towar znajdzie się na półce w hipermarkecie, choć prawo zabrania sieciom pobierania innych opłat niż zwykła marża handlowa. Oficjalnie "półkowego" nie ma - jego mniej oficjalne nazwy to opłaty promocyjne i marketingowe. Takie jak ...99-procentowy rabat, jakiego Obi żądało od producenta lamp za towar, który miał trafić na ekspozycję.
Zobacz też: Telefony i laptopy mogą podrożeć... Bo artyści chcą zarobić
Wszystko odbywało się na pozór legalnie: dostawca podpisał w końcu umowę na świadczenie przez sieć usług promocyjno-marketingowych. Że był to cyrograf zorientował się, kiedy jego zyski były coraz mniejsze, a zyski Obi coraz większe. W dodatku płacił za promocję towaru, który nie był już jego własnością. I jeżeli nawet jakaś akcja promocyjna się opłaciła, to na pewno nie jemu.
- Lampy stawały się własnością sieci już w momencie przyjęcia towaru. Oznacza to, że sieć żądała opłat za promocję towarów, które w czasie promocji były już jej własnością i tylko jej mogła przynieść korzyść - mówi radca prawny Mirosław Babiaczyk, który reprezentował przedsiębiorcę przed sądem.
Sprawdź: Internetowy troll stanie przed sądem
Osobna sprawa, że dostawca płacił najczęściej za fikcję. Miały być reklamy w mediach, ulotki, katalogi, gazetki, hostessy, gadżety, badania rynku. Było zaledwie kilkanaście promocji trwających tylko przez dwa tygodnie, a na 100 gazetek promocyjnych jego produkty, ale już bez jego logo, pojawiły się zaledwie w kilku. I to zawsze pod koniec roku, kiedy lampy sprzedają się same.
Że promocja byłaby bardziej potrzebna latem? Dostawca miał tylko płacić, a nie decydować. Za miesiące, w których nie działo się nic, też musiał płacić.
- Te usługi marketingowo-promocyjne były iluzoryczne, a pobierane za nie wynagrodzenie było w rzeczywistością opłatą za przyjęcie towaru do sprzedaży, podobnie jak obowiązkowe rabaty - twierdzi radca prawny Bogumiła Opielewicz z kancelarii "Babiaczyk, Skrocki i Wspólnicy". - Dostawca bardzo często był zobowiązany do sprzedaży towarów po zaniżonej cenie.
Zarzuty pod adresem Obi potwierdził także warszawski Sąd Okręgowy. Kwota ponad miliona złotych, którą sieć potrąciła dostawcy z należności za towar, była zwykłym haraczem.
- Korzyść ta została uzyskana bez podstawy prawnej, ponieważ nastąpiło to wskutek popełnienia czynu nieuczciwej konkurencji - uzasadniała wyrok sędzia Marta Sadowska.
Wyrok nie jest jeszcze w całości prawomocny. Andrzej Dalkowski, dyrektor marketingu sieci Obi, poproszony o komentarz nie udzielił żadnej odpowiedzi.
Na walkę o zwrot swojego półkowego inni dostawcy mają trzy lata. Tylko trzy lata. Po tym czasie roszczenia wobec sieci się przedawniają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?