W ten weekend na wielkopolskiej mapie punktów gastronomicznych niektóre ponownie, mimo obowiązującego lockdownu, przyjmą swoich gości. Restauratorom, właścicielom kawiarni i barów skończyła się cierpliwość. Przypomnijmy, że zgodnie z rozporządzeniem rządu punkty gastronomiczne, jak i hotele, obiekty sportowe, rekreacyjne mają pozostać zamknięte przynajmniej do 31 stycznia.
Ci, którzy decydują się iść pod prąd, mówią wprost, że na pomoc rządu nie mogą już liczyć.
- Jeśli właściciele mają wybierać między zbankrutowaniem z powodu wątpliwych prawnie przepisów a przetrwaniem i zapewnieniem bytu swojej rodzinie, to podjęcie przez nich ryzyka jest zrozumiałe
- mówią poznańscy restauratorzy.
Konferencja Konfederacji w sprawie obostrzeń pandemicznych:
W Nowym Tomyślu od soboty rusza Smaczne Jadło
- Znajduję się już u kresu wytrzymałości. Otworzę lokal, bo wierzę w to, co robię i kocham swoją pracę - mówiła w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim".
Restauracja ma ponownie otworzyć swoje drzwi dla gości w sobotę, 16 stycznia o godz. 13.
Podobny pomysł miał jeszcze niedawno właściciel Jaśkowej Doliny ze Ślesina pod Koninem.
Jan Latajka jeszcze tydzień temu informował w mediach społecznościowych, że nie chce jałmużny i zamierza normalnie pracować.
- Chcemy żyć i pracować. Stop niszczenia prywatnych przedsiębiorstw!
- apelował.
Jaśkowa Dolina nie zostanie otwarta dla gości
Niestety, po kilku dniach z pomysłu się wycofał. Wystraszyła go ewentualna kara - 30 tys. złotych, którą mógłby na niego i jego firmę nałożyć sanepid.
- Po dłuższej analizie nie jesteśmy wstanie wpuścić gości do naszej knajpy. Musimy działać na wynos i przez okienko drive thuru wydawać jedzenie. Jest to podyktowane karą 30 tys. złotych i nowinkami, jakie chcą nam wprowadzić rządzący. Chodzi o brak możliwości odmowy mandatu
- tłumaczy właściciel Jaśkowej Doliny.
Jan Latajka zapewnia, że jeśli to koniecznie, przetrwa i trzeci lockdown, ale zwraca uwagę, że wielu jego kolegów po fachu już zostało zmuszonych do zamknięcia swoich biznesów.
- Wiele firm gastro nie przetrwa tego. Dużo ludzi, którzy włożyli w swoje biznesy całe serca i dobytek, pójdą na bruk, bo nie ma dla nas wsparcia. Państwo nas nie widzi. Jesteśmy traktowani, jak dojne krowy, które muszą płacić podatki, czynsze i jesteśmy przy tym zastraszani. Musimy się zjednoczyć i powiedzieć "dość"
- apeluje.
Strefy coworkingowe zamiast kawiarni i restauracji
Spora część restauratorów i właścicieli kawiarni także obawia się restrykcji, które mogłyby ich pogrążyć, gdyby otworzyli teraz swoje lokale.
- Boimy się utraty dofinansowań, dodatków, tarcz. Ledwo zipiemy, ale kolejny mandat, by nas tylko pogrążył - przyznają niektórzy.
Inni natomiast szukają sposobów, by nie zbankrutować. Dostarczanie jedzenie na wynos już nie wystarcza, zwłaszcza że firmy przewozowe liczą sobie sporą marżę.
Poznańskie kawiarnie: Och, Jaglana zamieniają się więc w przestrzeń coworkingową. Tym samym nie łamią obowiązujących obostrzeń, a udostępniają swoją przestrzeń do pracy.
Na podobny pomysł wpadła restauracja SPOT na poznańskiej Wildzie.
- Jeżeli szukasz atrakcyjnego, spokojnego i bezpiecznego miejsca do pracy, to zapraszamy od 10.00 do 17.00 (od wtorku do piątku) do sali wystawienniczej i na antresolę SPOT. Zapewniamy samodzielne miejsce do pracy, dostęp do drukarki i ksero, wi-fi, bezpłatny parking, karafkę wody, kawę i herbatę bez ograniczeń, lunch. Koszt dnia pracy: 50 zł od osoby. Liczba stanowisk: 8. Obowiązuje wcześniejsza rezerwacja pod adresem: [email protected] - informują właściciele.
Z kolei poznańskie bary i winiarnie, jak Bario, Pika Pika, Hola Hola, Wiśniewski już od początku grudnia serwują, zwłaszcza w weekendy, na wynos grzane wina, piwa, kawy, herbaty.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?