Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy dzień procesu o morderstwo na Wildzie. Poszło o kobietę

Barbara Sadłowska
- Boże, w coś ty mnie człowieku wplątał! - krzyknęła 29-letnia Agnieszka w pierwszym dniu procesu swojego byłego konkubenta, oskarżonego o zamordowanie mieszkańca poznańskiej Wildy. Kobieta była świadkiem pobicia Przemysława Sz. w maju tego roku. Twierdzi, że oskarżony dwukrotnie uderzył go kombinerkami w głowę, ale zaatakowany mężczyzna jeszcze oddychał, gdy uciekali z jego mieszkania.

Agnieszka przez pięć lat żyła z Piotrem W. Kiedy mężczyzna nie pił i pracował, wynajmowali mieszkania. Kiedy pił, chronili się w piwnicach kamienic albo opuszczonych halach produkcyjnych. W kwietniu rozstali się. Według Piotra, dwóch mężczyzn uprowadziło Agnieszkę do Parku Wilsona, on zadzwonił na policję, co skończyło się tak, że oboje trafili do izby wytrzeźwień. Natomiast jego była konkubina twierdzi, że uciekła od Piotra, bo ją bił...

Wtedy spotkała starszego o 15 lat Przemysława Sz., którego znała od dziecka. Mieszkaniec ulicy Wierzbięcice użalił się nad Agnieszką i pozwolił jej zamieszkać u siebie. Mówił o niej: "bezdomna". Sam też nie stronił od alkoholu. Wielokrotnie gościli u niego znajomi, którzy lubili wypić. Sąsiedzi nie utrzymywali z nim bliższych kontaktów. Ale też zbytnio nie narzekali, bo Przemysław Sz. był spokojnym człowiekiem. Jedynie jak wypił, głośno mówił i hałas bywał dokuczliwy...

W maju Agnieszka i Przemysław poszli na dworzec PKS, by wyprosić drobne na alkohol. Wtedy spotkali Piotra W. Podobno Agnieszka przedstawiła ich sobie: były chłopak, obecny chłopak, chociaż dziś zapewniała sąd, że z Przemysławem Sz. byli przyjaciółmi, nie kochankami.

Natomiast Piotr W. który przyznał się tylko do kilku kopniaków i uderzenia kombinerkami, twierdził, że mieszkaniec Wildy groził mu.

- Powiedziałem mu, że ją kocham. On powiedział, że też ją kocha i że jak odbiorę mu Agnieszkę, to mnie rozwali. Byłem trochę przerażony - mówił Piotr W. Próbował usprawiedliwić swoją późniejszą agresję skargami kobiety na Przemysława Sz., który miał ją gwałcić i więzić w mieszkaniu.

Agnieszka nie potwierdziła tej wersji. Przemysław dał jej klucze, gwałtów nie było. Natomiast podczas spotkania w jego mieszkaniu na Wildzie był kupowany "w bramie" spirytus. Pili. Gdy gospodarz gorzej się poczuł i położył się na tapczanie, Piotr W. przytulił byłą konkubinę i... Gdy Przemysław Sz. zobaczył, że gość współżyje z jego lokatorką, próbował wstać. Piotr W. przeszkodził mu kopniakami. Potem zaczął bić po głowie metalowymi kombinerkami. Podobno uderzył tylko dwa razy.

- Widziałam, że oddycha. Żadnej krwi na ścianie, jaką widziałam podczas wizji lokalnej, nie było. Chciałam wezwać pogotowie, ale oskarżony wyciągnął mnie z mieszkania. Powiedział, że wychodzimy i po prostu wyszliśmy - relacjonowała Agnieszka. Nie zamknęli mieszkania na klucz. Potem Piotr W. sprzedał zakrwawione kombinerki na Rynku Łazarskim za 5 złotych. Można było kupić nalewkę...

Biegły medyk sądowy powiedział, że na ciele zmarłego doliczył się przeszło stu obrażeń. Przyczyną śmierci Przemysława Sz. było uduszenie, spowodowane uderzeniem w szyję, złamaniem kości gnykowej i uszkodzeniem krtani. Piotr W. upiera się, że kopnął go kilka razy i dwukrotnie uderzył kombinerkami.

Jeszcze przed świętami poznański Sąd Okręgowy przesłucha kolejnych świadków w jego procesie.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski