Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Ruch gra tak jak Lech z Borussią

Maciej Lehmann
Robert Lewandowski jest już graczem Borussi Dortmund
Robert Lewandowski jest już graczem Borussi Dortmund Grzegorz Dembiński
Dwa lata temu Lech Poznań zapłacił za niego 1,2 miliona złotych. W 58 meczach w ekstraklasie strzelił dla Kolejorza 32 gole. Został królem strzelców zakończonego właśnie sezonu i miał ogromny wkład w zdobycie przez poznański klub mistrzostwa Polski. Rok temu cieszył się z Pucharu Polski, w którym strzelił dwie bramki. Świetne statystyki uzupełnia sześć bramek w europejskich pucharach.

Robert Lewandowski był bezcenny dla Lecha nie tylko na murawie, ale okazał się najlepszą inwestycją w historii klubu. W piątek został sprzedany za 20 milionów złotych. Jego wartość podczas pobytu w Poznaniu wzrosła więc prawie siedemnastokrotnie!

- Dziękujemy Robertowi za to, co zrobił dla Lecha. Przez te dwa lata bardzo się rozwinął i chyba pokazał innym zawodnikom, że warto próbować swoich sił w Lechu. To jednocześnie sygnał dla nas, że nasz system skautingu działa bardzo dobrze. Transfery Rafała Murawskiego, Roberta czy zainteresowanie Sławomirem Peszką udowadniają, że w Lechu można się wybić - mówi dyrektor sportowy poznańskiego klubu Marek Pogorzelczyk.

Te słowa nie zostały wypowiedziane, ot tak sobie. Kolejorz zbił na "Lewym" fortunę. Z perspektywy czasu okazało się, że warto było zatrzymać młodego reprezentanta Polski jeszcze przez rok w Poznaniu. Borussia chciała kupić Lewandowskiego już w 2009 roku. Do Polski fatygował się kilka razy sam trener Juergen Klopp. Niemcy proponowali wtedy za 2,5 mln euro. Lech nie ugiął się pod presją i teraz właściciel klubu Jacek Rutkowski może spijać śmietankę z tego transferu.

Nieoczekiwanie Lech znalazł się jednak w specyficznej sytuacji. Z jednej strony klub ma teraz sporo pieniędzy, ambitne plany transferowe i... nieoczekiwane trudności. Miesiąc przed startem do rywalizacji o Ligę Mistrzów stracił 70 procent swojego potencjału ofensywnego, a przyszłość wcale nie rysuje się w różowych kolorach. Trzeba się bowiem liczyć z tym, że na początku tygodnia swoją decyzję o opuszczeniu Poznania ogłosi też Peszko. Jak ważną rolę odgrywał on w drużynie z Bułgarskiej, nie trzeba żadnemu kibicowi Lecha tłumaczyć. Tymczasem wiadomo już, że "Peszkin" doszedł do porozumienia z Panathinai-kosem Ateny. Kilka dni temu było jeszcze kilka znaków zapytania. Wyjaśniło się jednak, że mistrzów Grecji nadal będzie prowadził Nikolaos Nioplas.

Szkoleniowiec, który doprowadził "Koniczynki" do tytułu, powiedział w piątek, że jest bardzo mocno zainteresowany sprowadzeniem naszego skrzydłowego i rozmawiał już ten temat z władzami klubu, które dały mu zielone światło na sfinalizowanie transakcji. Sportowa wartość lechity jest zdecydowanie wyższa od kwoty, za którą trzeba za niego wyłożyć. 500 tysięcy euro, bo tyle wynosi odstępne wpisane do umowy Peszki, to dla Panathinaikosu "bułka z masłem". Świadczyć o tym ma nawet pensja Polaka, który ma zarabiać 600 tysięcy euro rocznie. Tak ogromnych pieniędzy Lech nie jest w stanie zaproponować.

Kolejorz musi więc się liczyć ze stratą dwóch swoich kluczowych piłkarzy. Ten pesymistyczny scenariusz to żadna nowość. Miał być on uwzględniony w planach na nowy sezon. Lech zachowywał się racjonalnie. Wytypował potencjalnych następców Lewandowskiego oraz Peszki i zaczął realizować plan sprowadzenia ich do Poznania.

W przypadku roszady na pozycji prawoskrzydłowego wszystko przebiega na razie znakomicie. Kupiony za milion złotych z Korony Jacek Kiełb to piłkarz, który ma zdecydowanie większe osiągnięcia niż dwa lata temu Peszko. Optymiści powiedzą, że to tylko kwestia czasu, kiedy Kiełb osiągnie taki poziom jak "Peszkin". Nie można zapomnieć, że na prawej pomocy może też grać Siergiej Kriwiec, więc z obsadą tej pozycji nie jest jeszcze najgorzej.

Znacznie bardziej skomplikowana sytuacja jest w ataku. Lech był przekonany, że w miejsce Lewandowskiego uda mu się sprowadzić Artura Sobiecha. Napastnik Ruchu jest niemal kopią "Lewego" sprzed dwóch lat. Pytanie tylko, jak szybko będzie w stanie grać na takim poziomie, jak w ubiegłym sezonie Lewandowski.

Zarząd Lecha to prawdopodobieństwo ocenił bardzo wysoko. Ruchowi już kilka tygodni temu złożona została oficjalna oferta. Trener Zieliński i dyrektor Pogorzelczyk zachęcają piłkarzy do przejścia na Bułgarską świetnymi perspektywami.

Chorzowianie jednak zachowują się dokładnie tak, jak... Lech w negocjacjach z Borussią. Chcą wyciągnąć jak najwięcej. W piątek pojawił się komunikat, że władze Ruchu zrywają rozmowy z Lechem. Klub z Cichej kilka miesięcy temu był w dramatycznej sytuacji finansowej, ale dostał cztery miliony złotych z Canal + i udało się uregulować najpilniejsze rachunki. Prawda jest jednak taka, że aby przetrwać do końca sezonu, musi pozbyć się Sobiecha lub Sadloka. Sześć milionów złotych, jakie za młodych reprezentantów Polski oferuje Lech, to na polskie warunki gigantyczne pieniądze. Ruch liczy jednak, że więcej zapłaci Polonia Warszawa, choć przecież "Czarne Koszule" mają poważnie obciążony budżet transferowymi niewypałami z rundy wiosennej. Prawda jest taka, że pieniądze, które Lech zarobił na sprzedaży Lewandowskiego i prawdopodobnym transferze Peszki, sprawiają, że to właśnie poznaniacy są najważniejszym graczem na polskim rynku.

- Nic nie wiemy, o tym, że Ruch zrywa z nami negocjacje - mówi Marek Pogorzelczyk. - Nadal nie tracę nadziei, że w tym tygodniu dojdziemy z władzami chorzowskiego klubu do porozumienia - dodaje dyrektor sportowy Lecha. O ile jednak w przypadku rozmów z Borussią czas pracował na korzyść Lecha, o tyle teraz jest dokładnie odwrotnie. Czas to pieniądz - mówi stare porzekadło. Kibice Kolejorza mogą mieć tylko nadzieję, że władze poznańskiego klubu w walce o Sadloka i Sobiecha wykażą się taką samą determinacją jak Borussia, gdy postanowiła ściągnąć Lewandowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski