Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płyty winylowe: Muzyczna pasja w tempie 33 obrotów na minutę

Cyprian Łakomy
Płyty winylowe: Muzyczna pasja w tempie 33 obrotów na minutę
Płyty winylowe: Muzyczna pasja w tempie 33 obrotów na minutę Grzegorz Dembiński
Za komuny kosztowały majątek, w latach 90. pozbywano się ich za grosze. Dziś płyty winylowe przeżywają renesans, a na świecie - także w Polsce - zrodził się potężny ruch kolekcjonerów

Historia lubi się powtarzać. Cykliczne mechanizmy działają również w muzyce. Co jakiś czas wraca popularność określonych gatunków, krąg zatacza również sama technologia - wraz z powrotem analogowych brzmień i metod tworzenia muzyki, drugą młodość od kilku lat przeżywa płyta winylowa. To dziś już regularny nośnik muzyki - zauważają wydawcy.
Historia, co toczy się kołem

Koło pojawiało się w dziejach fonografii kilkakrotnie. Wystarczy przypomnieć sobie większość nośników, na których dotychczas wydawano muzykę. Od szpul z taśmą, przez winyl, aż po płytę kompaktową, która jeszcze parę lat temu wydawała się niemożliwa do zdetronizowania. No właśnie, wydawała się.

- W zeszłym roku między styczniem a październikiem sprzedaż płyt winylowych stanowiła 3,9 proc. naszych przychodów, w tym roku jest to już 7,5 proc. Popyt na nie rośnie więc w Polsce bardzo wolno, choć stopniowo zaczynamy postrzegać winyl jako standardowy nośnik, taki jak płyta CD, DVD czy plik mp3 - mówi Piotr Kabaj, dyrektor generalny Warner Music Poland.

Tylko w tym roku, nakładem Warnera ukazały się na polskim rynku winylowe reedycje trzech pierwszych albumów Led Zeppelin oraz singli Iron Maiden. Zdaniem Kabaja, czarny krążek sprawdza się szczególnie dobrze jako nośnik wznowień klasycznych płyt. Jako dowód swojej tezy, dyrektor koncernu fonograficznego podaje przykład reedycji płyt Pink Floyd, "Animals" i "The Dark Side of the Moon", których w tym roku sprzedano nad Wisłą nieco ponad 3 tysiące. Zaledwie w kilkudziesięciu egzemplarzach mniej sprzedał się inny pomnikowy tytuł Brytyjczyków - dwupłytowy album "The Wall".

Snobizm czy pasja jak każda inna?

Powtórna popularność winyla jest w Polsce o wiele bardziej zauważalna niż w większości krajów Zachodu, gdzie nośnik ten - wychodząc choćby w mikroskopijnych nakładach - przetrwał nawet kruche lata 90. i przełom stuleci.
- Na Zachodzie winyl funkcjonował jako nośnik muzyki przez cały czas. Choć półtorej dekady temu nie sprzedawał się oczywiście tak dobrze jak dziś, to dobrze pamiętam berlińskie sklepy, w których uzupełniałem wtedy własną kolekcję - mówi Witold Andree, właściciel poznańskiego sklepu Art Rock, który od dekad sam zbiera winyle. W swojej prywatnej kolekcji ma m.in. około 70 wydań "The Dark Side of the Moon". Są wśród nich egzemplarze z tak różnych części świata jak Brazylia, Meksyk, Filipiny czy Kanada.

Piotr Kabaj z Warner Music Polska określa zjawisko powracającej popularności winyla mianem "pozytywnego snobizmu", co może wskazywać na to, że po muzykę na płytach analogowych sięga wciąż dość ekskluzywne grono słuchaczy. Choć tezę tę mogłyby częściowo potwierdzić słupki sprzedaży firmy Warner, to określenie to nie należy do najszczęśliwszych.
- Za komuny płyty ściągało się z zagranicy i trzeba było wydać na nie przynajmniej pół wypłaty - wspomina Andree i zaznacza, że dziś winyl jest nośnikiem bez porównania łatwiej osiągalnym, tańszym, a przez to - coraz mniej elitarnym. Za nową płytę zapłacimy dziś średnio kilkadziesiąt złotych, ale za wszelkiego rodzaju limitowane edycje czy egzemplarze kolekcjonerskie - parokrotnie więcej.

Kolekcjonerski bakcyl
Wirus kolekcjonowania winyli ogarnął na dobre cały świat. W sierpniu amerykański "New York Times" opisał historię Zero Freitasa, 62-letniego biznesmena z Sao Paulo, którego kolekcja wynosi dziś ponad... 5 milionów płyt, a niemal każdego dnia powiększa się o kolejne egzemplarze. By uporządkować ten gigantyczny zbiór, Freitas zatrudnił dwunastu pracowników, którzy każdego dnia wprowadzają kolejne tytuły do bazy danych. Szacuje się, że usystematyzowanie wszystkich płyt zajmie im kolejne 20 lat. Oczywiście, pod warunkiem, że Freitas przestanie kupować kolejne.

Nie trzeba być jednak, tak jak Brazylijczyk, krezusem, by zebrać imponującą kolekcję. Początki winylowej manii są niemal zawsze takie same.

- Zaczęło się niewinnie, od jednej, szczególnej płyty - wspomina Rafał Wechterowicz, poznański rysownik projektujący okładki płyt i gadżety muzyczne. Winyle zaczął kolekcjonować niecałe sześć lat temu, kiedy postanowił kupić wydany na tym nośniku split (wspólne wydawnictwo - przyp. red.) brytyjskich grup Extreme Noise Terror i Chaos UK. - Miałem go wieki temu na kasecie, więc z sentymentu zakupiłem też winyl na internetowej aukcji. Nie miałem nawet wtedy gramofonu.
Bardzo szybko okazało się jednak, że wspólny krążek wyspiarskich ikon muzyki grind core i crust punk nie wystarczy do szczęścia, a podobnych szczególnych płyt jest dużo więcej. - Dolar był akurat wyjątkowo tani, koszty przesyłki z USA całkiem przystępne, a eBay (internetowy portal aukcyjny - przyp. red.) oferował niemal wszystko - mówi Wechterowicz, który w płyty zaopatruje się także bezpośrednio u zespołów, których jest fanem.
O pieniądzach, jakie co miesiąc przeznaczają na swoje hobby, pasjonaci winyla wolą milczeć.
- Nie chcę operować kwotami, ale procentowo jest to około połowa mojej wypłaty - śmieje się Norbert Bawej, kolekcjoner z Warszawy. W swojej kolekcji ma około 7 tysięcy tytułów na rozmaitych nośnikach, z czego większość stanowią czarne płyty. Każdego miesiąca powiększa ją o średnio 50 kolejnych tytułów. W ostatnich tygodniach były to płyty tak różnorodnych wykonawców jak David Bowie czy deathmetalowcy z At the Gates.

Zbieraczy winyli znajdziemy również wśród muzyków. Do tego grona zaliczają się m.in. Peter, lider Vadera, Nergal i Orion z grupy Behemoth, a także Mikael Akerfeldt ze szwedzkiego zespołu Opeth, który posiada setki płyt mało znanych wykonawców rocka progresywnego, głównie z lat 70.

Rytuał na gramofonowym talerzu
Co wyróżnia płytę winylową i sprawia, że jak żaden inny nośnik dźwięku, osiągnęła status kulturowego fetyszu?
- Winyl w porównaniu z formatem CD jest bardziej atrakcyjny wizualnie. Okładki płyt prezentują się przez to lepiej, atrakcją mogą być także różne warianty kolorystyczne samych krążków - wylicza Rafał Wechterowicz.
Ale istotne są nie tylko względy estetyczne. Bo winyl to przede wszystkim charakterystyczne brzmienie. Ciepłe, naturalne i pełne. Nie zawsze jednak te niuanse słychać. Ograniczenia mogą wynikać zarówno ze sprzętu, na którym odtwarza się płytę, jak również z samego materiału. Wiele z tytułów ukazujących się na płycie analogowej przygotowuje się do tłoczenia tak samo jak na kompakt.

- Zarówno wrażenia słuchowe, jak i z pozoru tak uboczne detale, jak spojrzenie na okładkę, rytuał układania płyty na talerzu, szmer rozbiegówki, zmiana strony sprawiają, że słuchania muzyki z winyla nie da się porównać z niczym innym - twierdzi Norbert Bawej.

- Wzrost popularności płyty winylowej jest naturalną reakcją na obecność formatu cyfrowego. Może to kwestia wieku, ale namacalność nośnika muzyki jest dla mnie kwestią kluczową - dodaje z kolei Wechterowicz.
Na czym słuchać
By w pełni docenić brzmieniowy potencjał płyty winylowej, trzeba zadbać o właściwy sprzęt. Dyskusje o tym, co najlepiej nadaje się do ich słuchania, zdają się nie mieć końca, a każdy kolekcjoner posiada na ten temat odrębne zdanie.

- Jeśli ktoś dysponuje dobrym wzmacniaczem i zestawem głośnikowym, to do szczęścia wystarczy już tylko dobry gramofon. Jeśli nie mamy tych pierwszych komponentów, to czekają nas wydatki - mówi Filip Weymann ze sklepu Vinylgate Recordstore w centrum Poznania. Weymann podkreśla, że to, czy sprzęt jest "dobry", jest w gruncie rzeczy kwestią uznania. - Jednego zadowoli gramofon za ok. 200 zł, a ktoś inny nie kupi nic, co kosztuje mniej niż 2 tys. złotych - mówi.

Norbert Bawej z Warszawy mówi wprost: - Nie jestem audiofilem. Mam średniej klasy gramofon Pro-Ject podłączony do zestawu kina domowego. Dla wielu to kombinacja nie do pomyślenia. Ale w chwili obecnej ciekawie brzmiący zestaw, można skompletować już za kilkaset złotych. Przy czym najlepiej inwestować w sprzęt używany, z przełomu lat 80. i 90. minionego stulecia.

Winyle w Poznaniu
Podobnie jak w całej Polsce, również w Poznaniu rozwija się kultura winylowa. Widać to choćby po liczbie sklepów, w których są sprzedawane. W suterenie jednej z kamienic przy ul. Garncarskiej od dwóch lat działa Vinylgate Recordstore, sklep specjalizujący się głównie w odmianach muzyki electro. Jego asortyment to aż w 85 proc. płyty z rynku second hand. Nie tylko używane, bo znajdą się wśród nich też egzemplarze fabrycznie zafoliowane. Pochodzenie z rynku wtórnego gwarantuje z kolei niższą cenę.

Kilkaset metrów dalej działa Masłowski CD, prowadzony przez pasjonata muzyki rockowej i prezentera radiowego Andrzeja Masłowskiego. O tym, że nazwa sklepu nie do końca odzwierciedla jego wyposażenie, przekonujemy się już przekraczając próg lokalu przy ul. Taczaka.

Podobnie jest ze znajdującym się przy ul. Szewskiej Art Rockiem, przeniesionym na początku wieku z ul. Wodnej. Ze starej lokalizacji zachował się wiszący nad drzwiami szyld "Płyty CD", ale zważywszy na asortyment, należy uznać go tylko za wspomnienie przeszłości. Wewnątrz dominują winyle, głównie z muzyką rockową i metalową - The Rolling Stones, The Doors, Black Sabbath.

Półki z winylami znajdziemy również w mieszczącym się nieopodal Starego Rynku Frippie oraz Movie Shopie na Św. Marcinie.
W stolicy Wielkopolski przybywa również miejsc, w których można posłuchać i pobawić się przy muzyce z płyty analogowej. Znajdujący się przy ul. Garncarskiej klub Wosk gra wyłącznie z winyla, nośnik ten napędza też niejedną imprezę w Kawiarni Nocnej Kisielice. Z kolei w Klubokawiarni Meskalina przy Starym Rynku przez cały grudzień odbywają się wydarzenia z cyklu "In the Needle of the Night", podczas których z czarnej płyty brzmią jazz, soul, funk i afro.

Na odwrót się nie zanosi
Nie widać końca triumfalnego powrotu płyty winylowej. Ukazują się dziś na niej nie tylko reedycje starych tytułów. Na winylu regularnie wydaje się płyty współczesnych artystów, a sam nośnik zwiększa rangę konkretnego wydawnictwa.- Winyl ma w sobie walor nośnika tradycyjnego, szlachetniejszego, wymagającego szczególnej dbałości, często wydawany jest w limitowanych nakładach, co podkreśla unikatowość każdego egzemplarza - twierdzi Rafał Wechterowicz.

Rysownik śmieje się, że płyty kupuje już nałogowo. Zapytany, ile sztuk liczy jego kolekcja, szacuje, że na swoich półkach ma blisko półtora tysiąca płyt.

- Ale nie jestem w stanie podać precyzyjnej liczby. Zabrałem się niedawno za sporządzanie alfabetycznego spisu moich winyli, ale utknąłem gdzieś w połowie litery A - dodaje z uśmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski