Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci z Pobiedzisk porzucili 36-latka w lesie. Mężczyzna zmarł. "Nie odpowiadamy za śmierć pana M."

Paweł Brzeźniak
Paweł Brzeźniak
W Sądzie Rejonowym w Gnieźnie zakończył się proces policjantów z Pobiedzisk, Karoliny F. i Filipa S. Funkcjonariusze zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych, nieudzielenie należytej pomocy 36-latkowi oraz narażenie mężczyzny na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.
W Sądzie Rejonowym w Gnieźnie zakończył się proces policjantów z Pobiedzisk, Karoliny F. i Filipa S. Funkcjonariusze zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych, nieudzielenie należytej pomocy 36-latkowi oraz narażenie mężczyzny na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Paweł Brzeźniak
W Sądzie Rejonowym w Gnieźnie zakończył się proces policjantów z Pobiedzisk, Karoliny F. i Filipa S. Funkcjonariusze zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych, nieudzielenie należytej pomocy 36-latkowi oraz narażenie mężczyzny na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. W piątek, 28 maja Filip S. i jego obrońca wygłosili mowy końcowe. – Nie odpowiadamy za śmierć pana M. – mówi oskarżony.

Prokuratura zarzuca Karolinie F. i Filipowi S. niedopełnienie obowiązków służbowych, nieudzielenie należytej pomocy 36-latkowi oraz narażenie mężczyzny na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.

Czytaj też: Jest wyrok za nielegalne składowisko toksycznych odpadów w Borkowicach. Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał trzech z ośmiu oskarżonych

Dodatkowo oskarżonemu mężczyźnie postawiono zarzut o naruszanie nietykalności cielesnej wobec 36-latka w postaci co najmniej trzykrotnego uderzenia otwartą dłonią w twarz. Podczas rozprawy ponownie nieobecna była Karolina F., tylko jej adwokat. Kobieta przyznała się do winy i okazała skruchę.

Policjanci z Pobiedzisk nie udzielili pomocy 36-latkowi. Mężczyzna zmarł

W maju 2018 roku policjanci z Pobiedzisk otrzymali zgłoszenie o 36-latku, który leżał przy ul. Poznańskiej. Na miejsce pojechał policjant z trzyletnim stażem (mieszkaniec powiatu gnieźnieńskiego) oraz policjantka, która służyła w policji od roku. Kiedy funkcjonariusze dotarli na miejsce, zawieźli go do lasu. Tam zostawili Piotra M., który później zmarł. Sekcja zwłok zmarłego wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci był krwotok wewnątrzczaszkowy. Karolina F. i Filip S. zostali wyrzuceni ze służby. Według ojca oskarżonego, mężczyzna sam prosił, żeby nie zawozić go do domu.

Prokuratura wnosiła wobec Karoliny F. o wymierzenie kary roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, grzywny, zakazu wykonywania pracy na stanowisku związanym z bezpieczeństwem przez 4 lata. Wobec Filipa S. proponuje się karę łączną 2 lat i 2 miesięcy pozbawienia wolności, zakaz wykonywania pracy na stanowisku związanym z bezpieczeństwem przez 8 lat. Prokuratura chciała także, aby oboje oskarżonych zapłacili po 50 tys. złotych nawiązki dla rodziny nieżyjącego mężczyzny.

Zobacz też: Wyrok w sprawie wypadku karetki w Puszczykowie:

od 16 lat

Proces policjantów z Pobiedzisk: mowy końcowe oskarżonego i jego obrońcy

W ponad godzinnej mowie końcowej obrońca Filipa S., mec. Michał Lewicki wskazał na dwa oblicza tej sprawy. Pierwszy, jego zdaniem, to ten wykreowany pod wpływem emocji, poprzez pochopne opinie. Drugie wynika z wiarygodnego i obiektywnego materiału.

- Prokuratura Okręgowa w Poznaniu doszła do wniosku, że ten obraz jest inny, dlatego zmieniono zarzuty. Mój klient wyraził skruchę, przeprosił, był świadomy tego, czego wspólnie z oskarżoną się dopuścili. Nie jest tak, że wszystko wynika z decyzyjności i supremacji Filipa S., tak, jak twierdzi oskarżenie. Wszystkie decyzje były podejmowane wspólnie. Jeden ze świadków, który nagrał interwencję, mówił w zeznaniach, że nie było przemocy ze strony policjantów, a sama interwencja wyglądała normalnie. Zresztą, co do zarzutu naruszenia nietykalności osobistej - w jakim celu mój klient miały to robić. Nie jest tak, że funkcjonariusze zawieźli pana M. w miejsce odludne, uczęszczają tam spacerowicze

- pytał podczas sali mec. Michał Lewicki, który dużą część swojej mowy poświęcił kwestii odpowiedzialności i dalszych działań oskarżonej Karoliny F. Adwokat przyznał, że co do nawiązki, w tym przypadku nie zachodzą dwie obowiązkowe przesłanki. Mowa o śmierci w wyniku przestępstwa i znacznym pogorszeniu sytuacji materialnej rodziny w wyniku śmierci jego członka.

Obrońca wnosi o uniewinnienie Filipa S. z pierwszej części oskarżenia oraz karę w zawieszeniu co do drugiej części zarzutów.
Następnie głos zabrał oskarżony Filip S.:

- Zwolniony policjant otrzymuje coś w rodzaju "wilczego biletu". Gdyby nie wsparcie rodziny, nie stałbym tutaj w takim stanie. Mam rodzinę, a największą przyjemność sprawia mi zaprowadzanie syna do przedszkola. Nie jestem takim złym człowiekiem, jak zostałem opisany. Zawiezienie pana M. w miejsce ustronne nie miało złych intencji. Do jego domu mogliśmy dojść spacerem, tam było ok. 200 metrów. Jednak pan M. nie chciał jechać ani do domu, bo nie chciał denerwować swojej matki ani na izbę wytrzeźwień. Nie naruszyłem jego nietykalności, chciałem mu pomóc. Dopiero 2 miesiące byłem w służbie stałej. Kiedy zobaczyłem matkę pana M., przeprosiłem ją, złożyłem kondolencje. Dopiero od roku pracuję, wcześniej bałem się wyjść do ludzi. Nie odpowiadamy za śmierć pana M. W więzieniu bałem się wyjść na spacerniak. Najpierw przebywałem w Gębarzewie, a potem w Poznaniu

Ogłoszenie wyroku nastąpi w czerwcu.

Co działo się na wcześniejszych rozprawach?

Z relacji ojca oskarżonego Filipa S. wynika, że policjanci zawieźli mężczyznę w bezpieczne miejsce, które wcale nie było odosobnione. Na miejscu można było znaleźć m.in. butelki, puszki, ślady po ognisku. – Syn na pewno nie chciał mu zrobić krzywdy. Pan M. sam prosił, żeby nie zawozić go do domu czy. A gdyby go zawieźli na izbę wytrzeźwień, zostałby obciążony kosztami pobytu, a jest to ok. 350 zł – mówił ojciec oskarżonego, który podkreśla, że jego syn nie miał doświadczenia jako funkcjonariusz, bowiem zaledwie od miesiąca był w służbie stałej, a wcześniej ukończył szkołę policyjną.

W podobnym tonie wypowiadała się matka oskarżonego. Oboje twierdzą, że ich syn po wyjściu z aresztu, w którym miał zostać pobity, ma problemy psychiczne i bardzo przeżywa to, co się stało. Deklarują, że do tej pory sprawował się dobrze. Większych problemów nie mieli z nim także funkcjonariusze z Pobiedzisk. Rodzice oskarżonego żalili się, że Karolina F., która feralnego dnia pracowała z Filipem S., została potraktowana łagodniej, bowiem po zdarzeniu nie trafiła do aresztu.

Zeszłoroczny tragiczny wypadek karetki w Puszczykowie zszokował wiele osób, ale warto wiedzieć, że w całym 2019 roku w Polsce doszło aż do 195 wypadków i kolizji na przejazdach kolejowych, w których zginęły 64 osoby, a 28 zostało rannych. Prezentujemy nagrania z ostatnich latach ku przestrodze ---->

Wypadki na przejazdach kolejowych w Polsce - zobacz te nagra...

– Nie wierzę w to, że wszystkie decyzje podczas tej interwencji podejmował mój syn. Karolina F. w każdej chwili mogła zadzwonić do przełożonych – przyznaje matka oskarżonego, która dodała:

– Karolina F. krótko po zdarzeniu nagle dostała wolne, żeby przygotować się do zeznań. Przez 2 godziny była sam na sam z komendantem. Mogła wyuczyć się swoich zeznań. Po całym zdarzeniu żyliśmy w strachu, że ktoś nam zrobi krzywdę. Wydaje mi się, że nasz syn był wtedy za młody, żeby zostać policjantem

– dodaje matka.

Matka Piotra M. przyznała, że syn nie pracował od 1,5 roku, feralnego dnia wyszedł po papierosy, a wcześniej nie zdarzało się, żeby gdzieś znikał.

- Był spokojny, kochany, opiekuńczy. Od trzech lat miał problem z alkoholem. Tego dnia mieliśmy gości. Kiedy odjechali, poszłam na posterunek, ale był zamknięty. Na pogotowiu nie wiedzieli nic o Piotrze. O 22 dowiedziałam się o śmierci m.in. od pana, który zamordował mojego syna - powiedziała matka mężczyzny wskazując na Filipa S., który wraz z innym funkcjonariuszem przyjechał powiadomić o zdarzeniu.

Będąc w silnych emocjach starsza kobieta opowiadała o tym, że jej syn "był bardzo pobity w trumnie".

- Dlatego powiedziałam, że ten policjant zamordował mojego syna. Były ślady na łopatce, twarzy, pachwinach. Poprzez przeprosiny ten policjant chce się wybielić. Chce zrobić dobre wrażenie na sądzie

- oceniała matka Piotra M., dodając, że nie wybaczyła policjantom tego, co zrobili.

Źródło: gniezno.naszemasto.pl

"Rzeźnik z Wildy", "Ręcznikowy dusiciel" z Rataj, "Zimny chirurg" to przydomki psychopatycznych morderców, które wiele lat temu budziły postrach w Poznaniu. Przypominamy sylwetki seryjnych morderców, którzy na terenie Poznania dokonywali okrutnych zbrodni. Zobacz galerię ----->

Te zbrodnie wstrząsnęły Poznaniem. Historie seryjnych morder...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski