- Byłam zszokowana. Powiedziałam, że to absurd, bo komputer i internet mam od niedawna - wspomina 33- letnia Lidia Sobańska-Michałek. Kiedy poprosiła o nakaz przeszukania okazało się, że policjanci go nie mają. Pokazali nakaz dotyczący innego mieszkania, w którym zameldowany jest mąż kobiety.
Wchodzą do kuchni, gdzie leży laptop. Pani Lidia prosi funkcjonariuszy o wyjście z domu. Policjanci twierdzą, że wyjdą tylko z komputerem. Kobieta tłumaczy, że musiało dojść do pomyłki, a laptop niezbędny jest jej do pracy i studiów. Policjanci nie ustępują. Za ich wiedzą, podczas "negocjacji" kobieta włącza dyktafon. Cały czas towarzyszy jej obudzona wizytą policjantów, przestraszona 3-letnia córka Gabrysia i mąż Radosław.
Barbarze Blidzie pozwolono wyjść do łazienki. Pani Lidii nie. - Kiedy chciałam wyjść z kuchni zostałam uderzona w pierś. Przewróciłam się. Upadła też Gabrysia, która stała koło mnie. Przeraźliwie płakała - opowiada kobieta, ocierając łzy. Płacze też jej matka, pani Janina, wspominając chwilę, gdy słysząc krzyki weszła do kuchni: - Jeden z nich ją przewrócił! Jak mógł! Mówiłam im, że córka była operowana na raka.
- Popychając żonę, policjant uderzył mnie w twarz - dodaje mąż kobiety. - Ostatkiem sił powstrzymałem się przed tym, by nie rzucić się na policjanta w obronie żony - przyznaje Radosław Michałek. - Ale wiem, że gdybym to zrobił, to pewnie by mnie aresztowali i potraktowali nas jak bandytów...
Komputer zabrano. "Przeszukanie było zasadne z uwagi na podejrzenie posiadania przedmiotów pochodzących z przestępstwa, służących do jego popełnienia i podlegających przepadkowi" - napisał trzy dni później prokurator Andrzej Danieluk z Łodzi w wydanym wstecznie postanowieniu o zatwierdzeniu przeszukania. Prawnicy, którym pokazaliśmy dokument, uważają, że jest sprzeczny z prawem. Powinien zawierać dane osoby, w której mieszkaniu wykonano przeszukanie i osoby, której przedmiot zatrzymano. Prokurator napisał, że rewizję robiono w domu należącym do męża kobiety i do niego należał komputer. Tymczasem nie jest on nawet w tym domu zameldowany, a komputer jest własnością żony. Wygląda na to, że aby ratować się z kłopotliwej sytuacji, policjanci przekazali łódzkiej prokuraturze błędne dane dotyczące czynności, które wykonywali.
Ustaliliśmy, że laptop pani Lidii nie mógł zostać użyty do przestępstw, którymi zajmuje się łódzka prokuratura. - Postępowanie dotyczące nielegalnego korzystania z telewizji zostało wszczęte dwa lata temu - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Mieszkanka Wronek tymczasem kupiła zabrany jej komputer... przed rokiem. - To nowy laptop. Mam rachunek i umowę na zakup ratalny - mówi kobieta, kładąc na stole dokumenty. Pokazała je także policjantom, gdy przyszli zabrać laptop. - Ich to wcale nie interesowało - mówi mąż pani Lidii.
- Musiało dojść do ogromnej pomyłki. Ale takie instytucje, jak policja i prokuratura są po to, by dbać o uczciwych obywateli, a nie narażać na represje i brutalne traktowanie - mówi rozżalona mieszkanka Wronek.
O tym, że doszło do pomyłki, świadczy jeszcze jedna ważna okoliczność. Pani Lidia jest od 2005 roku klientem Canal+. - Osoba, wobec której toczy się postępowanie w sprawie pirackiego korzystania z telewizji, nie może być naszym abonentem - mówi Agnieszka Masztalik, rzecznik Canal+. Jest zaskoczona i oburzona postępowaniem policji.
Pani Lidia jest w trakcie leczenia po usunięciu nowotworu piersi. Po uderzeniu otworzyła się jej rana po operacji. Kobieta złożyła w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu skargę na policjantów, wskazując, że szczególnie brutalny był funkcjonariusz S. Komenda poleciła, by sprawę szamotulskich funkcjonariuszy wyjaśniła jednostka z... Szamotuł.
- Przepisy na to pozwalają - tłumaczy kontrowersyjną decyzję Michał Lemański, naczelnik Wydziału Kontroli KWP w Poznaniu.
- To ewidentna wpadka. Przeszukanie bez nakazu, robi się jak jest jakaś sprawa na gorąco. Gdy dotyczy ścigania zbója, zabezpieczania dowodów przestępstw przeciwko życiu. A jak robi się czynności od dawna planowane, to trzeba zapewnić sobie właściwe kwity z prokuratury. Widać ktoś nie odrobił lekcji, a potem poniosły go nerwy - ocenia sytuację poznański policjant. Wątpi, czy przełożeni funkcjonariuszy zrobią cokolwiek w tej sprawie, bo ona ich też obciąża.
- Policjanci wykonywali przeszukanie za wiedzą swoich bezpośrednich przełożonych - przyznała wczoraj Sylwia Hojan, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach. Potwierdziła, że kierownictwo KPP zajęło się skargą na policjantów. Bada jednak sprawę pod względem administracyjnym - sprawdza, czy policjanci mieli formalne podstawy do przeszukania, a nie jak zachowali się w mieszkaniu kobiety.
Policjanta S. nie było wczoraj w komendzie. Poinformowano nas, że dzisiaj także będzie nieobecny.
WSTRZĄSAJĄCE NAGRANIE
Lidia Michałek: - Proszę mnie nie szarpać, co pan robi! (przeraźliwe krzyki kobiety i dziecka). Co pan robi ze mną! Dlaczego pan mnie szarpie. Proszę mnie nie bić!
Matka kobiety: - On bije dziecko!
Policjant S.: Niech pani zabierze to dziecko (...)
Matka kobiety: - Moja córka ma raka, a pan ją uderzył!
Policjant S.: - Gdzie uderzyłem?
Lidia: - W pierś mnie pan uderzył!
Matka: - Ona jest po operacji...
Lidia: - Pan mnie szarpie i bije!
Gabrysia cały czas płacze: - Maaaammmmaaaa!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?