Dodajmy, że zakończyła go, nim wszedł w zasadniczą fazę, w której poza partyjnymi manifestami, należałoby się wykazać skutecznością i minimalnym choćby poparciem społecznym dla swoich postulatów.
I tak, po wielu szumnych konferencjach, buńczucznych zapowiedziach i sążnistych salwach bezpardonowej krytyki władz miasta, poznańscy liderzy PiS i SLD przyznali w końcu, iż do zbierania podpisów pod wnioskiem referendalnym o odwołanie prezydenta jednak nie dojdzie, gdyż… zawiedli się na partnerach z sektora poznańskich organizacji pozarządowych (popularnie nazywane NGO's, z języka angielskiego Non-governmental organizations - przyp. red.).
To kuriozalne i w istocie głęboko obraźliwe dla poznańskich NGO's-ów sformułowanie, będące nieudolną próbą maskowania własnej indolencji, musiało wprawić w osłupienie obserwatorów poznańskiego życia publicznego. Po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, w której posiadające partyjny aparat, struktury i działaczy oraz finansowane z pieniędzy publicznych organizacje polityczne, oficjalnie przerzucają winę za porażkę własnego projektu politycznego na organizacje pozarządowe, które rzekomo odmówiły im wsparcia. Trudno określić takie zachowanie inaczej - niż jako żenujące.
Zarówno pozbawiony merytorycznych podstaw oraz społecznego wsparcia początek akcji referendalnej - jak i jej spektakularny i pozbawiony smaku koniec - pokazują, iż obie partie oprócz braku pomysłów na rządzenie miastem, nie posiadają również podstawowych zdolności organizacyjnych do prowadzenia poważnej działalności politycznej.
Od początku było jasne, iż obie partie nie znajdą w Poznaniu wystarczającego wsparcia mieszkańców dla swoich politycznych mrzonek. Po pierwsze dlatego, że już sam - sprawiający wrażenie spisanego na kolanie - wniosek o referendum i przyjęta w nim argumentacja, stanowiły zbiór ocen oderwanych od rzeczywistości, wzmocnionych półprawdami i manipulacją. Po drugie obie partie swoją dotychczasową działalnością pokazały, że poza iście rewolucyjnymi zapędami destrukcyjnymi, same nie są w stanie wygenerować atrakcyjnej politycznej alternatywy i przedstawić programu odpowiedzialnego zarządzania miastem. Nie przeszkadzało im to jednak mówić o referendum niemal w kategorii faktów dokonanych, byle tylko przedłużyć swoje pięć minut w mediach. W końcu jednak u progu kompromitacji przyszedł nieuchronny czas przyznania, iż król jest nagi.
Szkoda jednak, że zamiast odebrać w ciszy lekcję pokory, która stała się ich udziałem i przyznać się do błędu, profesjonalni politycy próbują - w świetle fleszy - przerzucić odpowiedzialność za swoją niemoc na działające w Poznaniu organizacje społeczne. Raczej nie poprawi to pozycji obu formacji w Poznaniu, a do tego pozostawi niesmak, który będzie się ciągnął jeszcze długo.
Norbert Napieraj
radny Miasta Poznania, prezes Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?