Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Portret rodzinny ze zbrodnią w tle

Barbara Sadłowska
Kuba przed sądem nie przyznał się do zabójstwa wujka
Kuba przed sądem nie przyznał się do zabójstwa wujka W. Wylegalski
Zabójca skatował 70-letniego emeryta młotkiem, jak szalony dźgał nożem. Nie mógł potem patrzeć na jego twarz. Gdy plądrował mieszkanie, przykrył ją swetrem. Na koniec pozamykał okna, uszczelnił przewody i odkręcił gaz... O rodzinnej tragedii w blokowisku opowiada Barbara Sadłowska.

Co oskarżony chciałby powiedzieć w ostatnim słowie? - zapytał sąd. - Przepraszam, że odczytam z kartek - powiedział wysoki, młody chłopak prostując się za ochronną szybą poznańskiego Sądu Apelacyjnego. Skutymi dłońmi niezdarnie chwycił plik kartek. Sąd polecił rozkuć oskarżonego. - Wyrok jest dla mnie niezrozumiały. Czuję się skrzywdzony - czytał Kuba*.

Śledczym zarzucił niedbałość, bo gdyby sprawdzili zapisy monitoringu ze sklepu, skrzyżowania i klubu, w którym jego dziewczyna świętowała osiemnastkę, powinny one wykluczyć wersję prokuratury. Poza tym, dlaczego sąd napisał w uzasadnieniu wyroku, że do zbrodni doszło po kolejnej awanturze na tle finansowym? - Nie ma dowodu, że doszło do jakiejkolwiek awantury. Przecież sąsiedzi by usłyszeli - czytał Kuba. - Niestety, w tej sprawie nie doczekałem się sprawiedliwości.

Przekonywał, że przecież na kurkach kuchenki, które miał rzekomo odkręcić, żeby eksplozją zatrzeć ślady zbrodni, nie było jego odcisków palców. Że zakrwawiony młotek i nóż ktoś mu podrzucił do plecaka, znalezionego przez policję w mieszkaniu jego dziewczyny.

- Moja wina została ustalona z góry - mówił Kuba, próbując pomówić kuzyna, że to on miał interes - jako jedyny spadkobierca - żeby zabić ojca.

- Funkcjonariusz policji odnotował na miejscu zdarzenia, że bliscy Czesława Kowalskiego, bez emocji przyjęli jego śmierć. A Jacek, zamiast ratować ojca, wyciągał szmatę z wentylacji - podkreślał Kuba. - Zeznając w sądzie też zaczął od tego, że prosi o zwrot kosztów za aparat i laptop... Sąd zawyrokował, jak zawyrokował, bo byłem poplamiony krwią...

Wyjaśniał, że krwią poplamił się, kiedy próbował ratować wujka. - Winny jestem tylko kradzieży aparatu i laptopa i wstydzę się, bo okradłem zmarłego wuja - wyznał Kuba. - Miałem rodzinę, przyszłość, marzenia... Żadna z osób, tu, na tej sali, nie wie, jak tam jest... Gdzie kąpać się w ciepłej wodzie można tylko raz w tygodniu, gdy bliscy załamują się i oddalają... Proszę więc, błagam, abym doznał sprawiedliwości.

Kuba skończył czytać. Policjant zakuł go w kajdanki i wyprowadził z sali. Poznański Sąd Apelacyjny rozpoczął naradę.

Jego rodzina
Jacek faktycznie rozpoczął swoje zeznania od prośby, by zwrócono mu aparat i laptopa. - Zdarzały się między nami konflikty, bo mamy podobne charaktery. Ja jestem nerwowy i ojciec był nerwowy - mówił Jacek, który zbyt późno dowiedział się o zespole ADHD. Gdy on był mały, nie diagnozowano takich nadpobudliwych dzieciaków. Miał opinię rozrabiaki i lenia. Jacek czuł, że rozczarował swojego ojca. Być może był nawet trochę zazdrosny o młodszych kuzynów, hołubionych przez rodziców. Ci czuli się w mieszkaniu wuja, jak u siebie. Czesław kupował im ubrania, zawsze pamiętał o imieninach. Ferie również spędzali w trzypokojowym mieszkaniu wujka. Czesław kupił Kubie telefon i potem musiał spłacać jego rachunki.
- Jestem w konflikcie z oskarżonym - przyznał Jacek. - Jestem od niego 22 lata starszy, a on nie miał dla mnie szacunku.

Tego dnia był u ojca. Czesław poczęstował go herbatą, gdy siedział przy komputerze. - Jak wychodziłem od ojca o dwudziestej, Kuba był w łazience - zeznał Jacek. - Następnego dnia ojciec miał być u wujka Genia na obiedzie, ale wujek zadzwonił, że nie przyszedł i nie odbiera telefonów...

Jacek wziął klucze. Ze swojej kawalerki do mieszkania ojca miał tylko kilka pięter w dół. Pod drzwiami czekał już wujek Geniu z ciocią Justyną. Jacek wszedł do mieszkania. Zobaczył pootwierane szafy i szuflady, a na podłodze - ciało ojca. - I było tyle krwi, że hej - zeznał potem. Krzyknął do wujka, żeby nie wchodził, bo śmierdzi gaz.

- Cudem uniknęliśmy śmierci, bo zagrożenie było również dla nas - zeznała Justyna, bratowa Czesława. - Czesław bardzo pomagał tamtej rodzinie - dodała. - Gdy pytałam, co słychać u chłopców, mówił: - Wpadną, wyczyszczą lodówkę, ale niestety - stawiają mi się. - On traktował tych chłopaków jak wnuków, a oni jego - jako źródło pieniędzy - stwierdził Eugeniusz, brat Czesława.

To wujowi i nieżyjącej już ciotce chłopcy zawdzięczali uroczystości chrztu i pierwszej komunii, wizyty w zoo i teatrzykach. - Brat musiał nosić portmonetkę przy sobie, bo mu podbierali pieniądze. Mówiłem: zgłoś to na policję, bo inaczej zobaczysz ich w poprawczaku. A do Kuby to stracił serce po tym, jak on jakiegoś pijanego skopał i zostawił na ulicy - dodał Eugeniusz.

Ojciec Kuby powiedział, że wcale mu się nie podobało, że jego synowie pomieszkują u wujka. - To był wuja żony, ale dla nas taki najbliższy przyjaciel rodziny. Ja rozumiem - odwiedzić, przyjechać tak normalnie, na kawę i wrócić, a nie, żeby tam jechać i mieszkać - tu mężczyzna rozpłakał się.
Ojciec oskarżonego rozpoznał swój młotek dekarski, który Kuba wypożyczał do pracy. Był nawet o to zły, bo syn czasami trudnił się murarką i niszczył ten młotek...
Jego dziewczyna
Ola skończyła 18 lat. Zaplanowali więc wspólną imprezę w klubie. Złożyli się ze znajomymi, w czwórkę po sto złotych. Kuba przechowywał te pieniądze u wujka.

- Miał przywieźć nasze pieniądze i jeszcze 200 złotych - zeznała Ola. - Przyjechał spóźniony, dopiero przed dwudziestą trzecią. Powiedział, że z tych 400 złotych wuja mu jakieś pieniądze wziął. Pożyczyłam pieniądze i ostatecznie zapłaciłam za siebie i za niego.

Co było dziwne tej nocy? Kuba nie tańczył, tylko siedział w loży. A zawsze dużo tańczył...
- Przesiadywał u nas od rana do wieczora przez pół roku. Żona go jeszcze żywiła - zeznał dziadek Oli. - Oczywiście, że widziałem te przedmioty, które policja zabrała. Całą noc z nimi siedziałem, jak robili fotografie, bo przecież ktoś z nimi musiał siedzieć... Policja wyciągnęła z szuflady, spod piętrowego łóżka laptop i narzędzia. Był tam nóż mojego wnuka, który kiedyś przywiózł sobie z wycieczki...

Jego proces

- Miał ledwie 19 lat. Przez kilka miesięcy nie pracował, chociaż był młody i zdrowy. Żył częściowo na koszt wuja. Kiedy tego dnia, o dziewiętnastej, wyszedł od dziewczyny, liczył, że odbierze od wujka powierzone mu pieniądze i pożyczy jeszcze dwieście. Przyniósł na imprezę tylko 250 złotych - mówiła sędzia Agata Adamczewska, uzasadniając, dlaczego sąd uznał go winnym zbrodni popełnionej 28 lutego 2009 roku.

- Trudno przyjąć, że to inny sprawca wyjął narzędzia z jego plecaka i podrzucił je tam po zabójstwie. Jak również uwierzyć w to, że był tak wstrząśnięty śmiercią wujka, że bał się zadzwonić na policję, bo przed kradzieżą się nie zawahał. Z zimną krwią targnął się na życie człowieka, który troszczył się o niego od dzieciństwa, po czym jak gdyby nigdy nic, poszedł na imprezę. Oskarżony zasłużył na najsurowszą karę, ale w chwili czynu nie ukończył 21 lat, jest więc sprawcą młodocianym i nie można wymierzyć mu kary dożywocia.

Poznański Sąd Okręgowy uznał, że 25 lat pozbawienia wolności będzie sprawiedliwą odpłatą za uczynione zło.

Jego apelacja
Proces Kuby miał charakter poszlakowy. Oskarżony nie przyznał się do winy, co próbował wykorzystać jego obrońca, składając apelację i wnosząc o uniewinnienie albo kolejny proces.
- Faktycznie był to proces o charakterze poszlakowym, ale sąd pierwszej instancji sprostał temu zadaniu. Wszystkie obciążające sprawcę poszlaki tworzą zamknięty krąg - powiedział prokurator Włodzimierz Świtoński podczas rozprawy apelacyjnej. - Wymiar kary jest słuszny.
Poznański Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy. Nie złagodził kary, którą obrońca uważał za nadmiernie surową.

Jego telefony
Sąd pierwszej instancji ustalił, że tamtego feralnego dnia Kuba od rana próbował pożyczyć 200 złotych na imprezę. Bezskutecznie. Ostatnią szansą był wujek, który - jak się okazało - jeszcze naruszył depozyt... Kuba nie mógł nawet dzwonić ze swojej komórki, więc korzystał z domowego telefonu wujka. O 19.54 skontaktował się z dziewczyną. O 21.15 zadzwonił do klubu. 70-letni wujek na pewno tam nie telefonował...

* nie zmienione są tylko dane sędzi i prokuratora

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski