MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Chorowici strażnicy miejscy. Wyzdrowieją po podwyżkach?

Błażej Dąbkowski
Wielu poznańskich strażników miejskich z niecierpliwością czeka na podwyżki. Twierdzą, że pracownicy z większym stażem nie mogą zarabiać tak marnie jak w tej chwili
Wielu poznańskich strażników miejskich z niecierpliwością czeka na podwyżki. Twierdzą, że pracownicy z większym stażem nie mogą zarabiać tak marnie jak w tej chwili Szymon Siewior
Od początku roku poznańscy strażnicy miejscy na zwolnieniu lekarskim spędzili 9051 dni. Część z nich po kłótniach z przełożonymi uciekają w chorobę, inni dorabiają w tym czasie jako ochroniarze.

Do połowy ubiegłego roku to policja miała problem z liczbą funkcjonariuszy, którzy korzystali ze zwolnień lekarskich. Choć w straży miejskiej przebywając na L-4 nie otrzymuje się, tak jak wcześniej w policji, 100 proc. wynagrodzenia, to w Poznaniu municypalni są coraz bardziej chorowici. Jak wynika z podsumowania obejmującego okres od stycznia do 18 listopada, strażnicy miejscy na zwolnieniach spędzili 9051 dni. Tymczasem w całym 2014 r. liczba ta była niższa i wynosiła 7991 dni.

Jak twierdzą sami strażnicy, problem z roku na rok narastał i rzutował na coraz gorsze statystyki w przypadku podejmowanych interwencji, a tych liczba - co nikogo nie może dziwić - maleje wprost proporcjonalnie do wzrostu chorobowego. Z ponad 33 tys. interwencji w tym roku, do blisko 42 tys. w 2014 r.

- Poziom zaangażowania zarówno w działaniach interwencyjnych, jak i prewencyjnych zależy od liczby osób pracujących, a nie zatrudnionych. Mam tutaj na myśli nieobecność w pracy spowodowaną chorobą - przyznaje Waldemar Matuszewski, komendant straży miejskiej w Poznaniu. Dodaje też, że wykaz nie obejmuje byłego komendanta Wojciecha Ratmana, jego zastępcy Zbigniewa Borowczyka oraz naczelnika Wiesława Paluszkiewicza, którzy przez kilka miesięcy przebywali na L-4.

„Doły”, czyli strażnicy pracujący w terenie są bardziej wylewni, opowiadają o 16 latach pompowania statystyk. - Nie wszyscy to wytrzymywali - przyznaje nam jeden ze strażników z referatu Wilda. - Zarządzanie było na tragicznym poziomie, do tego dochodzą niskie pensje. To kpina, by osoba z 10-letnim stażem i wyższym wykształceniem zarabiała w naszej „firmie” 1550 zł. Wszyscy oczekujemy na zmiany, czyli zapowiadaną przez wiceprezydenta Wiśniewskiego reformę - dodaje.

Nasz kolejny rozmówca, tym razem z referatu Nowe Miasto, zwraca uwagę na konflikty z przełożonymi: - Kierownicy nie posiadają miękkich umiejętności koniecznych do zarządzania ludźmi. Kiedy dochodzi do wyznaczania osób mających obstawiać imprezy masowe, niejednokrotnie nie konsultują tego z nami. A ich ciągle przybywa, najpierw był maraton, później półmaraton, bike challenge, są też mecze Lecha. U nas się wtedy często „choruje” - stwierdza.

Jak się dowiedzieliśmy, podobne problemy pojawiają się w okresach świątecznych, np. Bożego Narodzenia i latem.

- Niektórzy koledzy po prostu przedłużają sobie urlopy w ten sposób. To niekoniecznie jest ich zła wola, skoro nie mogą się doprosić wolnego u przełożonych. Sam byłem świadkiem sytuacji, kiedy strażnik nie dostał urlopu, choć jego dziecko szło do pierwszej komunii - opowiada nam były pracownik straży miejskiej w Poznaniu.

Niektórzy na chorobowym, jak twierdzą nasi rozmówcy, dorabiają sobie na boku. Jedni w agencjach ochrony mienia, inni jako taksówkarze.

Komendant przyznaje, że nikogo za rękę nie złapał, ale w przyszłym roku zamierza na bieżąco weryfikować wszystkich, którzy biorą „fuchy”. - Do tej pory, jeśli ktoś chciał dorobić, musiał uzyskać moją zgodę. Utrzymamy tę zasadę, ale co pół roku będziemy sprawdzać takiego strażnika. Jeśli w jakikolwiek sposób jego dodatkowe zajęcie będzie negatywnie wpływało na pracę, wycofam zgodę - tłumaczy.

Jego zdaniem ci, którzy przebywają na L-4, ale nie chorują, tylko szkodzą kolegom i koleżankom z pracy. - Niestety, przepisy nie pozwalają nam na zatrudnienie kogoś w zastępstwie. Nieraz jest nam naprawdę trudno o pełną obsadę, zwłaszcza na drugiej zmianie i w weekendy - mówi W. Matuszewski.

- Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy np. latem mieszkańcy czekają nawet dwa dni na interwencję po ich zgłoszeniu - potwierdza strażnik z Nowego Miasta.

Lekarstwem na choroby mają być planowane podwyżki. Projekt budżetu na 2016 r. zakłada, że wynagrodzenie podstawowe wzrośnie o 4,5 proc.

L-4 w policji

Polskie służby mundurowe miały do połowy 2014 r. spory problem z chorymi policjantami, żołnierzami, strażakami, strażnikami granicznymi czy funkcjonariuszami służb specjalnych,

Mundurowi korzystali z tego, że będąc na zwolnieniu lekarskim, otrzymywali 100 proc. wynagrodzenia. Postanowiono z tym walczyć, nowelizując w połowie 2014 r. ustawę L-4. Po roku jej obowiązywania o niemal 30 proc. spadła liczba funkcjonariuszy przebywających na zwolnieniach lekarskich. Rekordzistą jest Biuro Ochrony Rządu - tam liczba osób na L-4 spadła o 37 proc. W wyniku wprowadzonych zmian powstały oszczędności na kwotę ponad 25 mln zł. Pieniądze te przeznaczono na nagrody dla funkcjonariuszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski