Zarząd Transportu Miejskiego, który zaczął działać w styczniu 2009 roku, chce pozbyć się działu windykacji czyli kontrolerów biletów i pracowników odzyskujących należność za jazdę na gapę. Pracownicy uważają, że padli ofiarą złego zarządzania.
Czytaj także:
Poznań: Za napaść na kontrolera odpowiedzą przed sądem
- Znamy się na tym, co mamy robić. Ale powołując dział do życia nie stworzono warunków do efektywnej pracy. Przez pierwsze miesiące istnienia działu trzy pracujące w nim osoby miały do dyspozycji jeden komputer. Nie było odpowiedniego programu komputerowego. Pisma, jakie były wysyłane do dłużników, musieliśmy tworzyć w Excelu. Każde dokument musieliśmy własnoręcznie składać i pakować do kopert - twierdzą pracownicy działu, który ma być zlikwidowany. Dziennie wysyłali nawet 2000 monitów.
Podstawowy zarzut, jaki stawia pracownikom obecny dyrektor Łukasz Domański dotyczy niskiej wydajności i częstej nieobecności w pracy.
- Kontrolerzy, jeśli są w pracy, dobrze pracują. Ale najczęściej mam do dyspozycji 20 kontrolerów na 40 zatrudnionych. Powinni wykonywać rocznie 400 tysięcy kontroli. Wykonują połowę tego - twierdzi dyrektor Łukasz Domański.
Zdaniem pracowników w roku 2009 nałożyli 100 tys. "mandatów". W kolejnych dwóch latach było ich odpowiednio 83 tysiące i 93 tysiące.
Nie zgadzają się oni też ze stwierdzeniem dyrektora, że zbyt często przebywają na zwolnieniach lekarskich.
- Kontrolerzy pracują w trudnych warunkach, jesienią, zimą i wiosną narażeni są na przeziębienia. Zdarza się, że są atakowani przez agresywnych pasażerów. Byli też poszkodowani w zderzeniu dwóch tramwajów - tłumaczą związkowcy.
Pracownicy mówią też, że wcześniejsze kontrole wykonywane przez Urząd Miasta nie kończyły się negatywnymi wnioskami. A wszelkie plany wykonywane były z nawiązką.
- Poprzedni dyrektor nie krytykował naszej pracy, nie otrzymaliśmy ani upomnień, ani nagan. Nie rozumiemy obecnej sytuacji. Czujemy się zaszczuci - mówią.
Według dyrektora Łukasza Domańskiego o restrukturyzacji mówiło się w ZTM od roku, a podyktowana jest ona względami ekonomicznymi. Utrzymuje on, że do działu windykacji i kontroli biletów firma dopłaca 1,6 mln zł.
- Obecnie windykacja nie przekracza 28 procent, choć był okres, że było jeszcze gorzej i wynosiła tylko 8 procent.
- Prywatne firmy ściągają od 40 do 60 procent wystawionych mandatów - mówi dyrektor
Według związkowców ich ściągalność z każdym rokiem jest wyższa. Za rok 2009 wyniosła około 2 miliony zł, a w kolejnych latach osiągnęła 3 mln zł oraz 4 mln zł. W tym roku, jak szacują, będzie wynosiła między 6 a 7 mln zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?