35 metrów kwadratowych, wilgoć, grzyb na ścianach pokoju, kuchni i łazienki. W takich warunkach od 1998 r. w starej, obdrapanej kamienicy przy ul. Grudzieniec mieszka pięcioosobowa rodzina Frąckowiaków - pani Maria, jej dwie córki oraz dwójka niepełnosprawnych wnuków. Choć od kilku lat starają się o zamianę mieszkania, Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych pozostaje głuchy na ich prośby.
Nie pomagają wizyty, telefony, słane pisma. Jedyne, na co stać urzędników, to nieustanne zapewnienia: "W momencie pojawienia się możliwości dokonania zamiany na lokal spełniający oczekiwania pani Frąckowiak, jednocześnie dostosowany do jej możliwości płatniczych, pracownicy Biura Zamiany Mieszkań ZKZL skontaktują się niezwłocznie z zainteresowaną".
Pani Sylwia, matka chorych 8-letniego Mateusza i 3-letniego Norberta, podobną formułkę słyszy od kilku lat, dlatego w 2012 r. nie wytrzymała - napisała list do ówczesnego zastępcy prezydenta Poznania, M. Kruszyńskiego. Ten jednak sprawę przekazał do ZKZL.
- Nie chcemy żadnych luksusów, tylko suchego, niezagrzybionego mieszkania na parterze, głównie ze względu na Norberta, który jest wcześniakiem. Ma choroby neurologiczne, immunologiczne, wadę wzroku i zaburzenia równowagi - mówi Sylwia Frąckowiak, pokazując orzeczenie o niepełnosprawności chłopca.
Na dokumencie znajduje się zapis, że dziecko powinno mieć osobny pokój. - Chciałabym kącik do jego rehabilitacji, ale nawet tego się nie domagam - podkreśla. Drugi syn pani Sylwii cierpi na autyzm. Choć kobieta utrzymuje się z zasiłków, nie mogąc podjąć pracy ze względu na chorobę dzieci, nie zalega z opłatami za mieszkanie. Sama też ma problemy ze zdrowiem, od kilku lat leczy się na niezróżnicowane zapalenie stawów.
- W ubiegłym roku podjęliśmy starania o zamianę statusu lokalu socjalnego na komunalny, bo w ZKZL-u powiedziano mi, że szybciej zamienią mieszkanie, ale, jak widać, nic to nie pomogło, choć pismo zatwierdzające tę decyzję otrzymaliśmy we wrześniu - tłumaczy Maria Frąckowiak. Kobieta oraz jej córka mają żal do Zarządu, że nie przedstawił im niemal żadnych propozycji.
- Przez ten czas otrzymaliśmy tylko dwie. Jedno, na Nadolniku było dwupoziomowe, więc ze względu na dzieci nie mogłam się na nie zgodzić. Poza tym są tam pluskwy. Natomiast w drugim, przy ul. Średzkiej, lokatorzy powiedzieli nam, że jest zagrzybione - opowiada pani Sylwia. Jeszcze w grudniu w tej sprawie interweniował Michał Grześ, radny. Na pytania dotyczące lokalu dla rodziny Frąckowiaków otrzymał absurdalne odpowiedzi.
W pierwszym piśmie z 31 grudnia skierowanym do niego ZKZL poinformował o 27 lokalach wskazanych do oględzin, by po kilku dniach Zarząd wycofać się z tego i podać liczbę... 12. Sylwia Frąckowiak chciała otrzymać mieszkanie do 50 mkw., tymczasem z dokumentu można dowiedzieć się, iż oczekuje mieszkania powierzchni od 50 do 80 mkw.
- Urzędnicza złośliwość i nieprofesjonalizm sięgają w tym przypadku zenitu. Myślałem, że nowy prezydent zdyscyplinuje urzędników, ale widzę, iż w tej chwili jest jeszcze gorzej niż było za Ryszarda Grobelnego - denerwuje się Michał Grześ.
Magdalena Gościńska, rzecznik ZKZL, potwierdza wersję pani Sylwii. Zarząd z własnej inicjatywy przedstawił jej dwa lokale. - Dodatkowo odbyła oględziny kolejnych 10. Zdecydowała się na 3 z nich, ale okazało się, że w pierwszym przypadku lokator wycofał się z zamiany, drugi był zamieszkały, a w trzecim był zbyt drogi czynsz - mówi. - Cały czas szukamy mieszkania, które spełni oczekiwania pani Frąckowiak - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?