System monitoringu rozrasta się od 2000 roku. Do niedawna miasto finansowało budowę systemu, a za jego utrzymanie płaciła policja. Obraz oglądali dyżurni komisariatów, o ile nie musieli akurat odbierać telefonów, kierować działaniami, sprawdzać dane legitymowanych osób. To od początku budziło wątpliwości, jednak kryzys nastąpił dopiero na początku roku.
Policja oświadczyła wtedy, że nie stać jej na naprawę kamer i monitorów, że nie ma ludzi, którzy spoglądaliby bez przerwy w ekrany. Oświadczyła, że najlepszym rozwiązaniem byłoby przejście z systemu londyńskiego (gdzie w monitory nikt nie patrzy, lecz po przestępstwie ogląda się zapisy obrazu), na warszawski. W stolicy kamery i centra dozoru obsługuje należąca do miasta firma. Na to jednak nie zgadzał się samorząd.
- Problem rozwiązuje zespół złożony z przedstawicieli miasta, policji i Politechniki Poznańskiej, który miał wypracować nowy model funkcjonowania monitoringu - mówi Krzysztof Skrzypinski, przewodniczący komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego Rady Miasta Poznania. Nie chce zdradzać szczegółów.
- Uzgodnienia robocze już zakończono, ale na razie nie możemy zdradzać szczegółów - ucina rozmowę Tomasz Kayser, zastępca prezydenta Poznania.
Więcej w dzisiejszym wydaniu Polska Głos Wielkopolski, lub www.prasa24.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?