Poznań: Protest studentów kierunków medycznych. "Młodzi solidarnie z protestem medyków". Studenci obawiają się, co ich czeka

Studenci postanowili wesprzeć trwające obecnie protesty medyków oraz inicjatywę Białego Miasteczka 2.0 (nawiązującego do białego miasteczka protestujących pielęgniarek, które postawiono przed kancelarią premiera 14 lat temu). Studenci, jak głoszą, obawiają się tego, co ich czeka po zakończeniu nauki i rozpoczęciu pracy, a także wyrażają „głęboką troskę” w imieniu wszystkich pacjentów, w tym samych siebie.

Zobacz zdjęcia z protestu:

Idąc na studia, miałam wyidealizowany obraz zawodu lekarskiego. Jak u wielu studentów, także i u mnie pogląd na rzeczywistość pracy w tym zawodzie brutalnie został urealniony. Nie zdawałam sobie sprawy, w jak bardzo niefunkcjonującym systemie przyjdzie nam pracować, jak bardzo będziemy mieć związane ręce, próbując leczyć pacjentów, w tym naszych bliskich

— mówiła studentka V roku kierunku lekarskiego.

W manifestacjach brało udział około 100 osób. Zdecydowana większość to ubrani na biało studenci kierunków medycznych m.in. ratownictwa medycznego, pielęgniarstwa, kierunków lekarskich i lekarsko-medycznych, oraz farmacji, fizjoterapii, położnictwa czy dietetyki. Manifestujący przeszli aleją Niepodległości, ulicą Solną i aleją Marcinkowskiego, kończąc na Placu Wolności. Tam swoje stanowiska wypowiedzieli przedstawiciele poszczególnych kierunków, a także osoby z samorządów i organizacji studenckich.

Jesteśmy nie tylko medykami, ale też pacjentami. Pracownicy ochrony zdrowia nie są wynagradzani tak, jak powinni. Wielokrotnie zdarza się, że do lekarza specjalisty nie da się dostać, a na operacje, które trzeba wykonać natychmiast, czeka się latami. Farmaceutą klinicznym można zostać po studiach pięcioipółletnich i trzyletniej specjalizacji. To jest osiem i pół roku trudnych studiów, a w szpitalu zarabia się 4 tysiące

– informował Antoni Białek, student farmacji w Poznaniu.

Podobne manifestacje odbyły się też w m.in. Krakowie, Łodzi czy Wrocławiu. Niedawno informowaliśmy o fatalnej ilości wyjeżdżających do pracy karetek pogotowia. W ten sposób ratownicy medyczni protestują, walcząc o większe zarobki i dokładniejsze przepisy dotyczące ich zatrudnienia.

Pacjentom chcę powiedzieć jedno: za chwilę nie damy rady więcej. Już są zamykane oddziały, dlatego że ludzie powiedzieli „nie jesteśmy w stanie pracować, co trzeci dzień na dyżurze, nie jesteśmy w stanie ciągnąć tego za innych”. Walczymy o godną opłatę i żeby nasi pacjenci mieli komfortowe warunki leczenia

– z mównicy przemówił, Artur de Rosier, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.

W czwartek ze strajkującymi medykami spotkał się wiceminister zdrowia, Piotr Bromber. Przyznał wówczas, że zaproponowano wzrost wynagrodzeń w przyszłym roku na poziomie 70 proc. przyrostu nakładów na ochronę zdrowia. Protesty trwają, ponieważ medycy uzgodnili, że rozmowy środowisk medycznych z przedstawicielami resortu zdrowia nie dają żadnych gwarancji ani konkretów.