Wszystko przez pożar, do którego doszło 18 stycznia. Spaliła się wtedy rozdzielnia elektryczna znajdująca się w piwnicy budynku. Ogień nie był groźny, ale kłęby dymu przedostały się kanałami wentylacyjnymi do sali operacyjnej.
- Cały blok był w sadzy - wspomina Witold Bieleński, dyrektor szpitala ortopedycznego przy ul. 28 Czerwca 1956 r. - Musimy wysprzątać salę, oczyścić ściany, wymienić sufit, wysterylizować sprzęt i aparaturę. Koszty prac szacujemy na 2-3 miliony złotych. Mam nadzieję, że między 15 a 20 lutego będziemy mogli zacząć normalnie pracować.
Ponadmiesięczna przerwa w funkcjonowaniu bloku operacyjnego przyniesie jeszcze większe straty. Dotknie to również pacjentów, którzy już teraz czekają na operację w gigantycznych kolejkach. Na niektóre zabiegi czas oczekiwania to nawet 6 lat.
Tuż po pożarze szpital uruchomił dodatkową salę artroskopową, która znajduje się poza blokiem operacyjnym. Przeprowadzane są tam tylko drobne zabiegi.
Aby pacjenci jak najmniej odczuli skutki remontu, lekarze zapowiadają, że są gotowi pracować w weekendy, aby nadrobić stracony czas.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?