W poniedziałek, 4 lutego, strażacy i strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie o rannym łabędziu, siedzącym na lodzie stawu przy starym dworcu kolejowym w Kiekrzu. Ku zaskoczeniu i rozczarowaniu internautów, nie podjęto jednak żadnej akcji ratunkowej. Strażnicy z ekopatrolu przyjechali do ptaka dwukrotnie, ale nie byli w stanie wejść na lód – nie mieli odpowiedniego sprzętu. Gdy strażacy próbowali złapać łabędzia, ten miał im uciekać, by po jakimś czasie wrócić na miejsce.
Teoretycznie łabędzie zimujące w Polsce i siedzące na lodzie nie są rzadkością – dorosły, zdrowy, dobrze odżywiony osobnik może przetrwać w takich warunkach bez jedzenia około miesiąca, o ile jednak siedzi spokojnie, nie traci energii i nie jest płoszony przez ludzi i zwierzęta. Tan łabędź jednak takiej szansy nie miał i musiał być ratowany.
Czytaj też: Poznań: Łabędź ze stawu przy ul. Chojnickiej uratowany! [ZDJĘCIA]
- Jak się okazało, ptak był kontuzjowany, prawdopodobnie po wypadku drogowym – opowiada Jerzy Bialik z Fundacji Gruszętnik, który przyjechał specjalnie w nocy z Wrocławia, słysząc, że w Poznaniu nikt nie może udzielić pomocy ptakowi. Do pomocy przyjechała też pani Agnieszka z Gruszętnika, która dojechała tu aż z Łodzi. - Ma stłuczony bok, stłuczoną nogę, złamane skrzydło. Oceniam, że zderzenie z samochodem mogło nastąpić już kilkanaście dni temu, bo skrzydło zaczęło się zrastać, niestety źle i ten ptak już nie będzie latał. Ze zdjęć sprzed kilku dni widać, że gdy chodził po lodzie, to nienaturalnie wykręcał nogę, co oznacza, że mocno go bolała. Teraz już stawia ją bardziej normalnie - wyjaśnia.
Łabędź w takim stanie nie tylko nie mógłby znaleźć pożywienia, ale mógł łatwo paść łupem jakiegoś drapieżnika. Szans na samodzielne życie nie miał.
Okoliczni mieszkańcy i internauci, poruszeni historią łabędzia, zrobili wszystko, żeby pomóc zwierzęciu. Dzięki nim nad staw przyjechali ludzie z Gruszętnika, a ci zorganizowali akcję ratunkową.
- Miejscowe służby nie miały faktycznie możliwości skutecznego i bezstresowego złapania tego łabędzia – mówi Jerzy Bialik. - Oprócz lodu, który mógł się załamać, przy brzegu było bagno, co też utrudniało szybkie wejście po łabędzia. Ale pomogli miejscowi miłośnicy ptaków, którzy nas zaalarmowali wcześniej. Od nich właśnie pożyczyliśmy siatkę, którą wykorzystaliśmy do złapania ptaka. Akcja ratunkowa rozpoczęła się w nocy, po godzinie 4.00, trwała kilka godzin do rana we wtorek. Ratownicy próbowali zwabić łabędzia do brzegu gotowanymi warzywami i makaronem, jednak bezskutecznie. Ptak zareagował jednak po pewnym czasie na bułki, co nie jest dla niego zdrowe, jednak chyba tak był wcześniej dokarmiany. Krok po kroku podchodził do brzegu. W ten sposób minął położoną na lodzie siatkęn zamontowaną na specjalnej wędce i dał się złapać - dodaje. Ptak trafił do fundacji Gruszętnik w Łodzi.
- To młody samiec łabędzia niemego, w wieku powyżej trzech lat, jest teraz odżywiany, pojony ziołami dla przeczyszczenia i odrobaczany – mówi Jerzy Bialik. - Nie będziemy mu łamać źle zrastającego się skrzydła, bo to nie rokuje dużych szans na to, że mógłby później latać, a mogłoby skończyć się nawet śmiercią ptaka. On już nie będzie latał. Jak dojdzie do siebie, trafi do któregoś z profesjonalnych ośrodków, które zapewnią mu dożywotnio dobre warunki życia z innymi poszkodowanymi łabędziami - podsumował.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?