Ośmiu przebierańców zaraz po porannej mszy świętej udało się na ulice. Byli baba z dziadem, ksiądz z kropidłem, policjant, kominiarz oraz niedźwiedź i koń. Wesołej gromadce przygrywał grajek.
CZYTAJ TEŻ:
POZNAŃ: ŻANDARY, JAK CO ROKU, GRASOWAŁY NA ŁAWICY
Żandary to jeden z ostatnich zachowanych poznańskich zwyczajów wielkanocnych. Jego korzenie sięgaj ą pierwszej wojny światowej. Przebierańcy dzwonią po domach i oblewają "na szczęście" mieszkańców oraz przechodniów wodą. W zamian otrzymują drobny poczęstunek.
- To tradycja z dziada pradziada. Ja też byłem żandarem, przebranym za konia. Ale zasada jest taka, że chodzą tylko kawalerowie, więc brałem udział w zabawie tylko przez trzy lata - wspomina Eugeniusz Czajkowski z Perzyckiej.
- Od lat spontanicznie się tu zbieramy. Przerwa była tylko w okresie wojny - opowiada Stanisław Łakomy. I dodaje: Niedźwiedź nosił wcześniej strój ze słomy, ale chuligani próbowali go podpalić i od tego czasu chodzi w kożuchu.
Na ulice Ławicy wylegli przede wszystkim starsi ludzie pamiętający czasy świetności tego zwyczaju.
- W latach 60. i 70. nie szło ulicą przejść, bo wszystkie dzieciaki, całe rodziny wchodziły i witały żandarów, częstując ich jedzeniem. Teraz czasy się zmieniły. Nie ma nikogo - ubolewa pan Stanisław.
Na koniec zabawy baba i kominiarz zdobyli komin piekarni przy Miastkowskiej. Oczom zebranych ukazały się majtki baby z wizerunkiem diabła. Dzięki temu z Ławicy na cały kolejny rok zostały odpędzone złe duchy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?