Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznaniak w ogniu wojny domowej w Sudanie Południowym

Oprac. Anna Kot
Wobec dramatu w Nicei i zamachu stanu w Turcji wojna w Sudanie Płd. pozostaje daleko i w cieniu. Ale przypomina o niej, a zwłaszcza o jej ofiarach o. Andrzej Dzida, misjonarz werbista z Poznania

Ta wojna trwa od dawna. Ale media nieczęsto o niej piszą. Toczy się gdzieś jakby na krańcach świata i jej przebieg, czy zakończenie nie ma wielkiego wpływu na losy Europy, układ sił między mocarstwami czy ceny baryłki ropy. Ale i tam giną ludzie. O życiu bez dachu nad głową, jedzenia, życiu pod bombami piszą światowe agencje, ale rzadko te informacje trafiają do Polski. Dowiadujemy się o nich najczęściej z relacji Polaków mieszkającyh w Sudanie Południowym. Wśród nich jest poznaniak, o. Andrzej Dzida, misjonarz werbista, który pracuje w Lainya. To dzięki jego regularnie przysyłanym listom i rozmowom z rodziną – a przez nią znajomi i przyjaciele mogą dowiedzieć się, co się dzieje w tym młodziutkim, bo powstałym w 2011 r. państwie .
Na koniec kwietnia tego roku media doniosły, że po ponad dwóch latach wojny domowej w Sudanie Południowym – kiedy to zginęło co najmniej 50 tys. ludzi, a 2 miliony uciekło z domów – zaprzysiężono Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Ale pokój nie trwał długo.

Pisze o. Andrzej Dzida:
Lainya, 11 lipca 2016 .

To już prawie dwa miesiące od ostatniego listu (...) Niestety, od piątku 8 lipca w wigilię piątej rocznicy niepodległości Sudanu Płd. wybuchły walki w stolicy, głównie pomiędzy żołnierzami wywodzącymi się z opozycji a siłami przychylnymi Prezydentowi Salva Kiir. Wydarzenia w stolicy były poprzedzone działaniami na terenie Wau od 24 czerwca, gdzie wiele ludzi straciło życie, a ponad 100 tys. mieszkańców uciekło przed konfliktem.

Na końcu kwietnia mieliśmy nadzieję, że sytuacja się poprawi po przybyciu przedstawiciela opozycji, a jednocześnie wiceprezydenta Riek Machara. Nowy rząd został uformowany, jednakże problemy nie zostały rozwiązane. Powstanie kolejnych stanów pogłębiło plemienne konflikty. Prezydent i wiceprezydent przestali kontrolować w pełni armię, a sytuacja wymyka się spod kontroli. Destabilizacja i anarchia są jednym ze scenariuszy dla tego młodego państwa.

Dzisiaj konflikt rozszerzył się na inne rejony, a regularna wymiana ognia trwała w Lainya od porannych godzin. W Domu Nadziei, który miał służyć dzieciom i młodzieży, pojawili się pierwsi ludzie poszukujący schronienia. Około 50 osób znalazło miejsce w naszym domu. Wojsko i rebelianci przechodzili przez teren naszej misji, ale dzięki Bogu nikt nie ucierpiał. Wydaje się, że obecnie (godz. 16.20) ogień został przerwany.

Lainya, 14 lipca 2016 r.

To już czwarty dzień wzajemnego ostrzeliwania się żołnierzy i opozycji w Lainya. Do naszego Domu Nadziei schroniło się już 165 uchodźców z miasteczka. Mamy 119 dzieci i 46 dorosłych, czyli 165 osób plus nasza czwórka ojców z Indii, z Indonezji i z Polski (2). Nie spodziewałem się, że aż tyle dzieci znajdzie już swój tymczasowy dom w naszym Domu Nadziei. Jednak dzieci są w wyniku działań wojennych najbardziej narażone na niebezpieczeństwo i nie mogą się tak szybko przemieszczać jak dorośli.
Większość mieszkańców uciekła w głęboki busz, ale tam też nie jest bezpiecznie, szczególnie teraz w czasie pory deszczowej. Kolejnym problemem jest brak żywności, choroby, komary roznoszące malarię (brak lekarstw) i węże. Nasze miasteczko jest opuszczone, częściowo splądrowane przez żołnierzy, a niektóre domy spalone.

Zaraz za płotem oddzielającym Dom Nadziei zostały spalone domy naszych sąsiadów – Emilii z rodziną i naszego pracownika Vitosa. Na szczęście cała rodzina jest bezpieczna na terenie naszej posesji.

Sytuacja w stolicy kraju w Dżubie wydaje się być opanowana, czego niestety nie można powiedzieć o innych rejonach Sudanu Południowego. Brak bezpieczeństwa w Kajo Kejy, a ostatnio w Yei, gdzie doszło do ostrzeliwania różnych miejsc. Część ludności opuszcza te miejscowości, ale jest problem ze znalezieniem bezpiecznego miejsca.

***
21 lipca o godz. 8.45 dostałam SMS od siostry misjonarza Honoraty Dzidy:
Nie ma w ogóle teraz kontaktu z Andrzejem. Zablokowane są rozmowy międzynarodowe, mają odłączony internet i telefon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski