Zatem czas najwyższy uświadomić sobie, co z czego wynika i dlaczego. Może to banał przypominać, ale wszystkie obecnie krajowe akty prawne związane z ochroną środowiska to efekt wejścia Polski do Unii Europejskiej i kwestionowanie ich to zwyczajna głupota. Nie od dziś wiadomo, że Unia stawia wysokie normy w ochronie środowiska - począwszy problematyki ochrony przyrody, poprzez sprawy zrównoważonego rozwoju sektora energetycznego, gospodarki wodnej, na gospodarce odpadami skończywszy. A tu sytuacja jest jasna - coraz mniej odpadów powinno trafiać na wysypiska, a coraz więcej musi być poddane recyklingowi.
To nie tylko kwestia obowiązków prawnych, ale i wymóg cywilizacyjny. Śmieci "produkujemy" coraz więcej i wrzucanie ich do wielkich wykopanych dziur, zwanych składowiskami, to zwykłe marnotrawstwo pieniędzy i przestrzeni. Składowiska zajmują tereny, które mogłyby być zagospodarowane inaczej, a dodatkowo wiążą olbrzymie środki finansowe, przeznaczane na budowę, zabezpieczenie, eksploatację, zamykanie, rekultywację i dozór. Źle zbudowane i zabezpieczone zawsze są źródłem skażenia środowiska.
Bardziej zdroworozsądkowe i przyszłościowe jest wprowadzanie rozwiązań systemowych, czyli segregacji i odzysku odpadów, które po odpowiednim przygotowaniu można wykorzystywać do wytwarzania nowych produktów (niewielu z nas zdaje sobie sprawę ile książek, butelek, polarów, mebli, plecaków, komórek ma z surowców pochodzących z recyklingu). W Poznaniu od dawna segreguje się odpady plastikowe (pojemniki żółte), papier (niebieskie), szkło białe (białe) i kolorowe (zielone). W aptekach można oddawać przeterminowane lekarstwa (wyrzucane na śmietnik mogą być powodem groźnego skażenia środowiska), a wielu punktach sprzedaży - oddawać sprzęt AGD i RTV. Tego rodzaju odpady, ale również stare meble, przeterminowane oleje, puszki po lakierach i farbach, można oddawać do Punktów Gromadzenia Odpadów Problemowych (PGOP) lub do tzw. Gratowozu. Do PGOP można też oddawać zużyte akumulatory i baterie, choć te ostatnie można też wrzucać do specjalnych pojemników znajdujących się w poznańskich szkołach i urzędach. To cenne źródło metali - srebra czy miedzi.
Jedynie odpady, których nie można wysegregować ani sprzedać, można oddać na inne instalacje. W Poznaniu będziemy mieli to szczęście, że powstanie nowoczesna, bezpieczna i zawodowa spalarnia odpadów komunalnych. Wbrew temu, co wielu demagogów wykrzykiwało - taka spalarnia nie będzie emitowała osławionych dioksyn i furanów, które dla odmiany wylatują z kominów tych domostw, w których spala się plastiki w zwykłych piecach. Spalarnia ze specjalnymi zabezpieczeniami i wysoką temperaturą spalania nie jest żadnym zagrożeniem - jest za to dodatkowym źródłem energii. Wszak z odpadów można w ten sposób wyprodukować energię!
Mamy więc szansę, by w Poznaniu i pozostałych dziewięciu gminach powstał system gospodarki odpadami z prawdziwego zdarzenia - z segregacją, recyklingiem i bezpiecznym odzyskiem energetycznym.
Ale to wszystko kosztuje. Mam świadomość, że poznańską debatę o odpadach zdominowały kwestie cen, jakie będą musieli płacić mieszkańcy Poznania i innych gmin. I źle się stało, że za tłumaczenie zasadności ich wysokości zabrano się tak późno. Opłaty, które musimy płacić, zawierają rosnące koszty odbioru, transportu i unieszkodliwiania odpadów oraz - żeby nie było wątpliwości - rosnące tzw. opłaty marszałkowskie za składowanie odpadów.
Płacić musimy. System kształtowany przez Związek Międzygminny "Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej" tak zostanie ukształtowany - na to wskazuje logika - żeby odpady wysegregowane były sprzedane do odbiorców zewnętrznych - m.in. hut szkła, papierni i firm przetwarzania plastików. To powinno pozwolić na pokrycie części kosztów organizacji systemu i wstrzymanie ewentualnych podwyżek.
Dzisiaj jest tak, że w wielu dzielnicach opłaty za śmieci są niesamowicie wysokie, w innych zdecydowanie za niskie - oznacza to, że mieszkańcy jednej części Poznania finansują tak naprawdę wywózkę odpadów z innej dzielnicy. Czy to uczciwe?
Narzekaniu na wzrastające koszty gospodarki odpadami nie towarzyszy jak dotąd żadna refleksja, że brak rozwiązań systemowych w gospodarce odpadami spowoduje nałożenie na Polskę wysokich kar przez Unię - kar, które finalnie i tak ponieśliby mieszkańcy w wyższych opłatach. Żaden z polityków, wójtów, burmistrzów czy prezydent nie powiedział dotąd o takim - bardzo realnym - zagrożeniu. A szkoda!
Nowy system wyeliminuje bardzo dziwną sytuację, gdy na jedną - nawet krótką - ulicę wjeżdżało po kilka(naście) śmieciarek, każda z innej firmy! W Poznaniu działa jak na razie ok. sześćdziesięciu firm odpadowych o bardzo różnym stopniu przygotowania. Mam nadzieję, że nowy system narzuci im ostre wymagania techniczne i standardy. Nie może być przecież tak, że za bazę firma obiera sobie … parking osiedlowy, a "specjalistycznym pojazdem" jest rozklekotany żuk wożący odpady luzem.
I wreszcie sprawa ostatnia - obowiązkowa opłata za odpady stwarza szansę na ograniczenie potwornej polskiej przypadłości: wywożenia odpadów do lasów, parków bądź wyrzucania ich za płoty swoich posesji. W bardzo wielu przypadkach u kogoś, kto to robił, przyjdzie refleksja, że jest to nieopłacalne ryzyko (złapanie i ukaranie!), tym bardziej, że i tak zapłacić trzeba.
Austriacy, u których trzynaście lat temu pobieraliśmy pierwsze nauki dotyczące systemowych rozwiązań w gospodarce odpadami, mówili, że od początku budowy systemu do momentu osiągnięcia pierwszych pożądanych efektów mija ok. pięciu lat. W Poznaniu, który ma już bardzo dużo elementów systemu, może to nastąpić szybciej. Chciałbym w tym miejscu za pół dekady napisać: udało się.
Krzysztof Mączkowski w latach 1998-2010 był radnym Rady Miasta Poznania, jest analitykiem ochrony środowiska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?