Pracował wówczas w oddziale Stowarzyszenia PAX. Radny przyznał, że nachodził go w biurze Marian K., funkcjonariusz leszczyńskiej Służby Bezpieczeństwa. - Poinformowałem o tym mojego przełożonego. Kazał mi być miłym, żeby nie powodować zadrażnień pomiędzy władzami a Stowarzyszeniem - mówił radny. - Powiedziałem też o tym Romualdowi Szeremietiewowi - jako przewodniczącemu oddziału wojewódzkiego. Poradził, żebym z nimi nie rozmawiał, tylko przysłał ich do niego.
- Nie pamiętam, ale nie mogę też wykluczyć, że mówił mi o problemach ze służbą bezpieczeństwa - powiedział były wiceminister obrony. - Wiedziałem, że byłem obiektem szczególnego zainteresowania SB. Zastanawiałem się, kto z nią współpracuje, bo powinien być agent w moim oddziale - mówił Romuald Szeremietiew. - I był, starszy pracownik oddziału, który już nie żyje oraz mój kolega ze studiów, którego ściągnąłem do pracy w Stowarzyszeniu. Powiedział mi, że został zwerbowany. Potem popełnił samobójstwo. Andrzeja Bortela nigdy nie podejrzewałem.
- Zdarzało się, że funkcjonariusze nachodzili mnie także w pracy - mówił Eugeniusz Matyjas, były szef Zarządu Regionu "Solidarności" w Lesznie. - Leszno jest małym środowiskiem. My znaliśmy twarze esbeków, a oni znali nas.
- Chodziłem do biura, gdzie pracował pan Andrzej - mówił 73-letni Marian K., który był "prowadzącym" tajnego współpracownika o pseudonimie "Siodło" (według prokuratora IPN miał nim być Andrzej Bortel) - On odmawiał współpracy i nie udzielał informacji. To była taka rozmowa dla rozmowy.
- Jaki był sens pozyskiwania tajnego współpracownika, kiedy ludzie widzieli, że przychodzi do niego esbek? To jakby pan przybił mu pieczątkę TW na czole - stwierdził sędzia Mariusz Sygrela. Tego świadek nie potrafił wyjaśnić.
- Marian K. mówił mi, że mam coś podpisać, ale nigdy nie podpisałem - mówił Andrzej Bortel. - Nawet w obozie internowania nie podpisałem "lojalki".
- Umówiłem się z panem Bortelem w lokalu, ale rozmowa dotyczyła jego pobytu w Anglii - zeznawał Zdzisław M., kolejny były esbek, który miał przejąć prowadzenie TW "Siodło". - Potem umówiłem się z nim w jego mieszkaniu. Wtedy przystąpiłem do właściwej rozmowy o współpracy. Bortel powiedział, że nie wie, o czym ja mówię i zdecydowanie odmówił.
- Nigdy z tym panem nie byłem w żadnym lokalu - oświadczył radny. Wtedy sąd zapytał świadka, czy może pomylił osoby.
- Nie mam żadnych wątpliwości. On był młodszy, ale twarz się zapamiętuje - odpowiedział Zdzisław M.
- Jakie miał włosy? - zapytał adwokat Jerzy Pomin. Świadek stwierdził, że nie pamięta. Radny miał wówczas oryginalne, długie włosy - do ramion. Kolejni świadkowie będą zeznawać w kwietniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?