Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznański sąd lustruje radnego

Barbara Sadłowska
Andrzej Bortel jest również znany jako działacz Stowarzyszenia Klubu Unia Leszno
Andrzej Bortel jest również znany jako działacz Stowarzyszenia Klubu Unia Leszno fot. Słwomir Seidler
- Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby współpracować ze służbą bezpieczeństwa - mówił wczoraj Andrzej Bortel, radny PiS z Leszna, którego Instytut Pamięci Narodowej oskarżył o współpracę z SB w latach siedemdziesiątych.

Pracował wówczas w oddziale Stowarzyszenia PAX. Radny przyznał, że nachodził go w biurze Marian K., funkcjonariusz leszczyńskiej Służby Bezpieczeństwa. - Poinformowałem o tym mojego przełożonego. Kazał mi być miłym, żeby nie powodować zadrażnień pomiędzy władzami a Stowarzyszeniem - mówił radny. - Powiedziałem też o tym Romualdowi Szeremietiewowi - jako przewodniczącemu oddziału wojewódzkiego. Poradził, żebym z nimi nie rozmawiał, tylko przysłał ich do niego.

- Nie pamiętam, ale nie mogę też wykluczyć, że mówił mi o problemach ze służbą bezpieczeństwa - powiedział były wiceminister obrony. - Wiedziałem, że byłem obiektem szczególnego zainteresowania SB. Zastanawiałem się, kto z nią współpracuje, bo powinien być agent w moim oddziale - mówił Romuald Szeremietiew. - I był, starszy pracownik oddziału, który już nie żyje oraz mój kolega ze studiów, którego ściągnąłem do pracy w Stowarzyszeniu. Powiedział mi, że został zwerbowany. Potem popełnił samobójstwo. Andrzeja Bortela nigdy nie podejrzewałem.
- Zdarzało się, że funkcjonariusze nachodzili mnie także w pracy - mówił Eugeniusz Matyjas, były szef Zarządu Regionu "Solidarności" w Lesznie. - Leszno jest małym środowiskiem. My znaliśmy twarze esbeków, a oni znali nas.

- Chodziłem do biura, gdzie pracował pan Andrzej - mówił 73-letni Marian K., który był "prowadzącym" tajnego współpracownika o pseudonimie "Siodło" (według prokuratora IPN miał nim być Andrzej Bortel) - On odmawiał współpracy i nie udzielał informacji. To była taka rozmowa dla rozmowy.
- Jaki był sens pozyskiwania tajnego współpracownika, kiedy ludzie widzieli, że przychodzi do niego esbek? To jakby pan przybił mu pieczątkę TW na czole - stwierdził sędzia Mariusz Sygrela. Tego świadek nie potrafił wyjaśnić.
- Marian K. mówił mi, że mam coś podpisać, ale nigdy nie podpisałem - mówił Andrzej Bortel. - Nawet w obozie internowania nie podpisałem "lojalki".

- Umówiłem się z panem Bortelem w lokalu, ale rozmowa dotyczyła jego pobytu w Anglii - zeznawał Zdzisław M., kolejny były esbek, który miał przejąć prowadzenie TW "Siodło". - Potem umówiłem się z nim w jego mieszkaniu. Wtedy przystąpiłem do właściwej rozmowy o współpracy. Bortel powiedział, że nie wie, o czym ja mówię i zdecydowanie odmówił.
- Nigdy z tym panem nie byłem w żadnym lokalu - oświadczył radny. Wtedy sąd zapytał świadka, czy może pomylił osoby.
- Nie mam żadnych wątpliwości. On był młodszy, ale twarz się zapamiętuje - odpowiedział Zdzisław M.
- Jakie miał włosy? - zapytał adwokat Jerzy Pomin. Świadek stwierdził, że nie pamięta. Radny miał wówczas oryginalne, długie włosy - do ramion. Kolejni świadkowie będą zeznawać w kwietniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski