Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjaciel Ostrowa po drugiej stronie Kanału La Manche

Marek Weiss
Zosia i Peter poznali się w nadmorskim sanatorium, czekając w kolejce na zabieg. Dziś są szczęśliwym małżeństwem, a on jest prawdziwym przyjacielem Ostrowa i jego największym ,,ambasadorem'' na Wyspach Brytyjskich.

Jak to często bywa, o wszystkim zdecydował przypadek. W czasie, gdy Peter, rodowity Anglik z Northampton, pracował w niemieckim Ingolstadt, miał kontakt z wieloma mieszkającymi tam na stałe Polakami. Od lat zawsze jeździli oni na wczasy do Kołobrzegu. Ciągle jednak brakowało im kogoś, kto jechałby z nimi jako kierowca.

- Miałem prawo jazdy na autobusy, zrobione już dużo wcześniej. Pomyślałem dlaczego by nie jechać z nimi i przypomnieć sobie jak prowadzi się takie pojazdy. Tym bardziej, że oferowali mi za to opłacony, tygodniowy pobyt nad morzem. Poza tym lubię jeździć. Czerpię z tego przyjemność - mówi Peter.

Po zakwaterowaniu w kołobrzeskim hotelu postanowił skorzystać z zabiegów rehabilitacyjnych w znajdującym się w tym samym kompleksie sanatorium. Gdy zobaczył siedzącą na korytarzu ładną blondynkę, odważył się i nawiązał z nią rozmowę. Nie po angielsku, jednak a po niemiecku. Był przekonany, że w tym języku łatwiej się porozumie.

- Tak się złożyło, że wtedy akurat też przyjechałam na odpoczynek do Kołobrzegu. Byłam w tym samym hotelu, co on. I też poszłam na zabiegi. Ja czekałam na swój, on na swój. Gdy zagadnął do mnie po niemiecku odparłam, że nie mówię dobrze. Chciałam, żeby dał mi spokój, bo przecież przyjechałam tam odpocząć, a nie szukać znajomości. A on gadał i gadał - wspomina Zosia.

Drugi raz spotkali się, gdy ona z koleżanką wracała z plaży, a on szedł do bankomatu po pieniądze. Rozpoznał ją od razu i znów nawiązał rozmowę. Widać było, że nie chce dać za wygraną.

- Koleżanka właśnie namawiała mnie, aby pójść na wieczorek taneczny. Był jednak mały problem, bo jak wiadomo, w sanatoriach zawsze jest więcej kobiet niż mężczyzn. Koleżanka mówiła mi abym wzięła kogokolwiek, byle był do potańczenia. Zaryzykowałam więc i zapytałam go: ,,Nie zrozum mnie źle, ale czy chcesz potańczyć?''. Odparł, że nie umie, ale obiecałam, że pomogę mu - opowiada Zosia.

Za pierwszym razem rzeczywiście był problem, bo tancerzem był raczej kiepskim. Kazała mu jednak patrzeć na swoje nogi. Pomogło, bo już na następnej potańcówce tańczył zdecydowanie lepiej. Po tygodniu musiał odwieźć ludzi autobusem do domu. W sobotę pokonał 800 km w jedną stronę, ale w niedzielę przejechał tyle samo z powrotem, swoim prywatnym samochodem. A w poniedziałek rano zadzwonił do szefa i poprosił o dodatkowy tydzień wolnego. Tym sposobem byli razem do końca turnusu. Potem uznali, że są sobie przeznaczeni i w Ostrowie odbył się ślub. Od tego czasu Peter dzieli swoje życie między Niemcy i Polskę. W Niemczech pracuje, a co dwa tygodnie na kilka dni przyjeżdża do Ostrowa, gdzie mieszka i pracuje Zosia. Obecnie oboje noszą dwa nazwiska.

- To była nasza wspólna decyzja - mówi Peter. - Nie chcieliśmy, aby panieńskie nazwisko żony zniknęło. A skoro ona chciała nazywać się Mikuła - Rang, to i ja nie wahałem się tylko zrobiłem tak samo i od tego czasu nazywam się Peter Mikuła - Rang.

Jeszcze przed ślubem od Zosi Peter dowiedział się o tragicznym losie jej wujka. Sierżant lotnictwa Feliks Mikuła był lotnikiem. Na początku 1940 roku z okupowanego kraju przedostał się do Wielkiej Brytanii, gdzie został przydzielony do 300. Dywizjonu Bombowego im. Ziemi Mazowieckiej. Była to pierwsza polska jednostka powietrzna sformowana na ziemi brytyjskiej. Mikuła brał udział we wszystkich jej akcjach bojowych m.in. w bombardowaniu Zagłębia Ruhry, Hamburga i Berlina, wspomaganiu lądowania aliantów w Normandii oraz w niszczeniu niemieckiej broni V1 i V2. Zginął w katastrofie lotniczej, która wydarzyła się 4 lutego 1946 roku. Lancaster odbywał wtedy lot treningowy, w trakcie którego został uderzony piorunem. W konsekwencji doprowadziło to do pożaru na pokładzie. Piloci zmuszeni zostali do lądowania awaryjnego w miejscowości Wigston Magma lecz ostatecznie okazało się to niemożliwe. Chcąc ocalić mieszkańców od śmierci, rozbili się na terenach należących do szkoły All Saints Church of England. Cała 6-osobowa załoga zginęła.

- Tata często wspominał, że jego brat zginął w Anglii. Nigdy jednak nie miał możliwości pomodlić się nad jego grobem. Dzięki korespondencji z kolegą. który został po wojnie w Anglii wiedział, że ten grób gdzieś istnieje. Toteż pewnego dnia spytał mojego męża czy byłaby możliwość jego odnalezienia - opowiada Zosia.

Jakiś czas potem Peter i Zosia wybrali się do Anglii, w odwiedziny do jego siostry. W trakcie pobytu pojechali na poszukiwania szkoły i grobu wujka. Jak się okazało, znajdowały się w odległości zaledwie ok. 100 km. Ostrowiankę spotkała na miejscu niezwykła niespodzianka.

- Mąż już wcześniej odnalazł w internecie tę szkołę, nic mi o tym nie mówiąc. Dobrze wiedział, gdzie ona jest. W szkole było już wszystko przygotowane na mój przyjazd. Wszyscy uczniowie już od samego rana byli bardzo podekscytowani, że przyjedzie pani z Polski. Mieli dla mnie przygotowany specjalny album ze zdjęciami o moim wujku, o wypadku i o szkole. Odbyła się wspaniała uroczystość ze mną w roli głównej, choć moja znajomość angielskiego była wtedy zerowa. Podkreślano, że jestem jedynym krewnym zmarłych pilotów, z którym mają kontakt. O mojej wizycie napisano nawet w gazecie. Byłam wzruszona tym, że w tej szkole każde dziecko, nawet 7-letnie zna dokładnie historię lotników - wspomina ostrowianka.

- Gdy postanowiłem poszukać wiadomości na ten temat w internecie w przeglądarce na pierwszej pozycji znalazłem prace malarskie dzieci, które przedstawiały dokładnie taki sam samolot, którym leciał Feliks Mikuła. Dopiero potem dotarłem do całej tej niezwykłej historii - dopowiada Peter.

Nie skończyło się na jednej wizycie. Peter zaproponował, aby któraś z ostrowskich szkół współpracowała z angielską. Wybór padł na Szkołę Podstawową nr 1. Placówkę tę odwiedziła Mary Lawson, która przez wiele lat była dyrektorem szkoły, na terenie której doszło do katastrofy. Przywiozła ze sobą szereg upominków, m.in. makietę rozbitego samolotu oraz jego oryginalne części wydobyte z ziemi w trakcie rozbudowy placówki. Podczas jej wizyty w Szkole Podstawowej nr 1 otwarto modelarnię, której nadano imię Feliksa Mikuły - bohatera Polski i Anglii.

Peter nie poprzestał na tym i podjął się nieodpłatnego prowadzenia nadobowiązkowych lekcji z języka angielskiego w ,,jedynce''. Sam ustalił z dyrekcją, że podczas każdego swojego pobytu w Ostrowie będzie prowadził zajęcia w soboty. Nigdy nie narzeka na frekwencję. Dla dzieci możliwość porozmawiania z rodowitym Anglikiem w jego ojczystym języku to prawdziwa gratka. Peter podkreśla, że to wspaniałe doświadczenie i dla nich, i dla niego samego. Wspomina, że gdy miał 8 lat dostał na gwiazdkę książkę o samochodach, która zmieniła jego życie. Zainteresowała go do tego stopnia, że dzisiaj jest ekspertem w tej dziedzinie. Myśli, że tak samo dzieci z SP 1 mogą zmienić swoje życie, jeśli będą chcieli uczyć się, doskonalić języki, poznawać świat.

- Widać po dzieciach, że są szczęśliwe. Chętnie rozmawiają i śpiewają piosenki po angielsku. Chcą tak dużo mi powiedzieć - mówi Peter.

- Szkoła jest obecnie dla męża priorytetem. Zawsze wygospodaruje dla niej czas, gdy jest w Ostrowie. Z ciekawości sama byłam kiedyś raz jak prowadzi te zajęcia. Rzeczywiście wkłada w to wiele serca - podkreśla Zosia.

W przyszłości Peter chciałby zorganizować w Ostrowie kurs języka angielskiego metodami stosowanymi na Wyspach, które dają bardzo dobre efekty. Byłoby to coś nowatorskiego. Planuje osobny kurs dla dzieci i osobny dla dorosłych. Zaangażował się także w akcję pomocy dla ostrowskiego schroniska dla zwierząt. Można być pewnym, że to nie ostatnia jego szlachetna inicjatywa, z jaką wyszedł dla Ostrowa - miasta, które stało się jego drugim, a właściwie trzecim domem. Trzecim, ale za to najbliższym sercu.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski