Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rabuś ukrył się w sklepie. Zobacz film

Agnieszka Smogulecka
Nic nie wiedziałem o napadzie. Ani śladu tam nie było – mówił pan Bronek po zakupach
Nic nie wiedziałem o napadzie. Ani śladu tam nie było – mówił pan Bronek po zakupach Grzegorz Dembiński
Dwie kasetki z gotówką zrabowano z dyskontu Biedronka na osiedlu Armii Krajowej w Poznaniu. Bandyta, bądź bandyci - bo policja jest przekonana, że napastnik ze sklepu miał wspólnika - musieli dobrze zaplanować napad.

- Sklep czynny jest do godziny 21. We wtorek około godziny 21.30 otrzymaliśmy informację o napadzie - mówi Ireneusz Nowak, zastępca komendanta komisariatu Poznań Nowe Miasto. - Napastnik musiał ukryć się w sklepie przed jego zamknięciem. Wyszedł z kryjówki, gdy zgasło światło. Naszym zdaniem, prąd odłączony został celowo. Jesteśmy przekonani, że bandyta miał wspólnika, który odłączył zasilanie w skrzynce energetycznej na zewnątrz obiektu.

W sklepie było wtedy troje pracowników: mężczyzna i dwie kobiety. - Doszło do szamotaniny z mężczyzną. Kobiety musiały położyć się na ziemi. Przestępca żądał pieniędzy. Zdobył dwie kasetki - Romuald Piecuch z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu nie ujawnia, o jaką kwotę chodzi, choć nieoficjalnie mówi się o 30 tys. złotych.

Bandzior był zamaskowany. Miał przedmiot, który wyglądał jak pistolet. To nim groził pracownikom Biedronki. Policjanci zabezpieczyli ślady pozostawione w sklepie i obraz z kamer umieszczonych wewnątrz sklepu oraz w innych miejscach kompleksu handlowego.

- Rano dziwiliśmy się, dlaczego Biedronkę otwarto dopiero o godzinie 9 - uśmiecha się pracownica pobliskiego punktu usługowego. - Przyszła klientka, powiedziała, że słyszała w radiu, że był napad. Dodaje, że nie boi się pracować w kompleksie.

- Bo czego tu się bać? - dodaje kobieta z restauracji. - W takim dużym sklepie obroty są z pewnością znacznie większe, niż w innych tutejszych punktach. Po co ryzykować dla niewielkiego zysku? Zresztą my zamykamy znacznie wcześniej.

- Czegoś takiego jeszcze tu nie było! - Krzysztof Frasunkiewcz, kierownik osiedla nie kryje wzburzenia. Siedziba administracji znajduje się o kilka kroków od marketu. - O napadzie nie wiem nic, poza tym, co podają media. A osiedle jest dość spokojne. Problemem jest podpalanie śmietników i picie alkoholu przez młodych, którzy zaczepiają przechodniów. Ale z tym walczą chyba wszystkie poznańskie osiedla.

Na Armii Krajowej w Poznaniu wczoraj aż huczało od plotek. Część mieszkańców prezentowała swoje hipotezy.

- To musiał być jakiś były pracownik - zastanawiali się jedni. - Bo skąd by wiedział, gdzie się schować, albo gdzie odłączyć prąd? - pytali. Inni posuwali się jeszcze dalej: - A może któryś z pracowników współpracował z bandziorami? - snuli domysły.

Na razie to jednak tylko "gdybanie". Na razie, nic bowiem nie wskazuje na takie powiązania, choć - jak zwykle bywa w podobnych sprawach - i taki wątek będzie sprawdzany. Postępowanie przejęła od komisariatu poznańska komenda miejska. Funkcjonariusze na razie nie chcą o nim mówić zbyt wiele.
Pracownicy Biedronki nie chcieli wczoraj rozmawiać z dziennikarzami. - Bez zgody centrali nie możemy - tłumaczył ochroniarz. Klienci podkreślali, że będąc w środku, nie zauważyli, by cokolwiek się zmieniło. Byli i tacy (choć niewielu), którzy nawet nie wiedzieli o napadzie.

- Pierwsze słyszę! - dziwił się pan Bronek. - Nic nie wiem o napadzie. Tutaj? Naprawdę? - pytany o to, czy w okolicy czuje się bezpiecznie, mówi krótko: - Ja po nocach nie chodzę, a za dnia jest tu bezpiecznie. Chociaż policyjne patrole mogłyby pojawiać się częściej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski