Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ranni w katastrofie hali MTK wciąż czekają na odszkodowanie

Agnieszka Świderska
Mieszkańcy Wielkopolski, którzy siedem lat temu ucierpieli w katastrofie w katowickiej hali, wciąż walczą o odszkodowanie. Dla nich koszmar się nie skończył. Tymczasem Skarb Państwa odrzuca propozycje ugody składane przez bliskich ofiar, którzy zginęli pod gruzami hali MTK.

Po siedmiu latach od zawalenia się hali na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich ofiary katastrofy wciąż nie doczekały się odszkodowania. Wśród tych, którzy czekają, jest mieszkaniec Środy Wlkp. i dwóch innych z okolic Poznania.

Od Skarbu Państwa, na którym ciąży odpowiedzialność za katastrofę (był właścicielem terenu pod halą), domagają się od 30 do 120 tys. złotych odszkodowania. Jeden z poszkodowanych walczy także o dożywotnią rentę - nigdy nie odzyska już zdrowia. Walczą też z coraz większym rozgoryczeniem.

- Śmierć ponoć zrównuje wszystkich, ale nie w tym kraju, gdzie ofiary katastrof są równe i równiejsze - mówi Marcin Marszołek, prezes stowarzyszenia Wokanda, które reprezentuje 65 poszkodowanych. - Rodzinom ofiar katastrofy Casy i Tupolewa państwo wypłaciło po 250 tysięcy złotych. Rodziny ofiar z Katowic nie dostały nic. Same muszą walczyć o odszkodowanie, bo państwo nie jest nawet zainteresowane tym, by im pomóc i pójść na ugodę.

Kolejny powód do rozgoryczenia to informacje napływające z Rygi. Kilkanaście dni temu runął tam dach jednego z supermarketów - pod gruzami zginęły 54 osoby. Władze Rygi zareagowały natychmiast, deklarując wsparcie i to konkretne - 14 tysięcy euro dla rodzin ofiar i do 7 tysięcy euro dla rannych.

Na pomoc dla ofiar katastrof MTK także złożyły się samorządy, głównie Katowic i Chorzowa, ale także Poznania. Jednak pomoc była o wiele niższa od tej, którą otrzymały ofiary katastrofy w Rydze - 15 tys. złotych dla rodzin ofiar, od 1 do 7 tys. złotych dla rannych. Pomoc rządowa - prawie 2 mln złotych, poszła na... sprzątanie gruzów.

- Rodziny ofiar i poszkodowani czują się jak obywatele drugiej kategorii i ja ich rozumiem - mówi Marcin Marszołek. - W przypadku Wielkopolski to mieszkańcy niewielkich miejscowości. Dla swoich sąsiadów oni są "milionerami", bo skoro rodzinom ofiar innych katastrof państwo wypłaciło po 250 tysięcy, to sąsiadowi też musiało tyle wypłacić, tylko nie chce się przyznać.

Rzeczywistość jest o wiele bardziej okrutna: poszkodowani nierzadko muszą się zapożyczać, by móc wpłacić do sądu zaliczkę na opinię biegłego. I to na opinię, która wcale nie jest potrzebna. Odpowiedzialność Skarbu Państwa jako właściciela terenu została już przesądzona kilkudziesięcioma prawomocnymi wyrokami. Mimo to wciąż są sędziowie, którzy zlecają opinię, która jeszcze raz ma rozstrzygnąć tę kwestię.

- Robią to, mimo iż do akt każdej sprawy dołączyliśmy opinię opracowaną przez największe tuzy na potrzeby toczącego się procesu karnego - mówi prezes Wokandy. - Dlatego te procesy trwają tak długo.

Kiedy ostatni wyrok? Nie wiadomo. Dla poszkodowanych koszmar trwa nadal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski