Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Romana Giertycha polityczny come back?

Paulina Jęczmionka
Roman Giertych.
Roman Giertych. Bartek Syta / Polskapresse
Roman Giertych był jednym z najbardziej rozpoznawalnych i kontrowersyjnych polityków, wicepremierem i ministrem edukacji w rządzie PiS. Choć po przegranych wyborach w 2007 r. wrócił do zawodu adwokata, to dziś powraca też jako polityczny komentator i, jak mówią jego przeciwnicy, adwokat Platformy.

W mediach pojawia się częściej niż wielu aktywnych polityków. Uchodzi za jednego z największych krytyków PiS, ale komentując bieżące wydarzenia polityczne, nie szczędzi też ostrych słów rządowi. Mimo że ostatnio obrywa się przede wszystkim minister edukacji za pomysł posłania do szkoły sześciolatków, to opozycja okrzyknęła go adwokatem Platformy Obywatelskiej.

Nadworny mecenas ministrów?
Wszystko za sprawą medialnej burzy, którą wywołał tygodnik "Wprost" publikacją pod tytułem "Nowak - złote dziecko Tuska". Autorzy sugerowali m.in., że Sławomira Nowaka, ministra transportu, łączą koleżeńskie układy z biznesmenami zarabiającymi na współpracy z instytucjami rządowymi i spółkami państwowymi. Opisali również spotkania szefa resortu w jednym z ekskluzywnych warszawskich klubów z przedstawicielami firmy CAM Media, która miała zarobić miliony złotych dzięki realizacji kontraktów m.in. dla ministerstw czy np. PKP, Poczty Polskiej czy PGE.

CZYTAJ TAKŻE: ROZMOWA Z ROMANEM GIERTYCHEM

"Wprost" sugerował też, że Nowak wymieniał się z biznesmenami drogocennymi zegarkami. Minister doniesieniom medialnym natychmiast zaprzeczył i pozwał tygodnik do sądu za naruszenie dobrego imienia. Żąda zabezpieczenia powództwa na 30 mln zł. Jego adwokatem jest nie kto inny, jak właśnie Roman Giertych. Autorzy artykułów uważają, że pozew i horrendalna kwota to "pospolite polityczne pałkarstwo". W wydanym oświadczeniu piszą też, że "zagrywka duetu Nowak & Giertych to próba zastraszenia wydawcy. Zobaczcie - możemy was zniszczyć".

Określenie Giertycha adwokatem Platformy nie wiąże się jednak tylko ze sprawą Sławomira Nowaka. On bowiem nie jest pierwszym korzystającym z usług mecenasa politykiem tej partii. Wcześniej, już kilkukrotnie, robił to np. Radosław Sikorski, obecny minister spraw zagranicznych. Wielokrotnie sugerowano już, że obu panów łączy przyjaźń. Świadczyć może o tym chociażby ubiegłoroczny, obśmiany przez internautów i dziennikarzy, wpis ministra Sikorskiego na Twitterze. "Romek pisze pozwy" - tak zapowiedział skierowanie do sądu sprawy przeciwko "Rzeczpospolitej" i "Gazecie Polskiej Codziennie", które opisały rzekomy konflikt Sikorskiego z Władysławem Bartoszewskim. Pozwy pisał (kolejny raz)... "Romek" Giertych.

Ale klientem "Romka" był też Tusk. Tusk junior - Michał. Syn premiera wytoczył w 2012 r. proces gazecie "Fakt" za serię publikacji na temat jego współpracy z portem lotniczym w Gdańsku i jednocześnie liniami lotniczymi Olt Express (ich głównym udziałowcem był Amber Gold). Po informacji, że jego pełnomocnikiem jest Giertych, w mediach pojawiły się rozważania, czy nie kryje się za tym jakiś mariaż polityczny.

Głos zabrał sam premier Donald Tusk, wyjaśniając, że jedynym powodem wyboru mecenasa Giertycha jest jego skuteczność w takich sprawach.
- Wszyscy znamy kontrowersyjną, z mojego punktu widzenia, przeszłość polityczną Romana Giertycha. W ocenie naszych politycznych postaw i różnic nic się nie zmieniło - mówił Donald Tusk.

Minister edukacji z Wielkopolski
Bo, rzeczywiście, nazwisko Giertycha, także za sprawą jego ojca Macieja (dendrologa, byłego posła Parlamentu Europejskiego, który zasłynął m.in. z wystąpień negujących teorię ewolucji), przed laty budziło spore kontrowersje. Mało kto wie, że polityczna historia jego rodziny wiąże się z Wielkopolską. Część od strony matki Macieja Giertycha była związana z Kórnikiem. Tutaj wychowywała się czwórka dzieci Macieja, w tym właśnie Roman Giertych. Jego pradziad Franciszek podczas Powstania Wielkopolskiego pomagał w przewożeniu do Poznania walczących. Z kolei wuj, poznański adwokat Jacek Nikisch w czasie II wojny światowej tworzył niepodległościowy związek Ojczyzna.

Najbardziej cenionym działaczem i politykiem był w rodzinie Giertychów dziadek Romana - Jędrzej Giertych. Blisko współpracował z Romanem Dmowskim. Był też zasłużonym żołnierzem. Sześć lat spędził w niemieckich obozach jenieckich. Zasłynął wtedy z kilkunastu prób ucieczki. Niektórzy zarzucają mu, że jego książki z okresu międzywojennego opierają się na tezach nacjonalizmu.

Choć kolejne pokolenia Giertychów angażowały się w działalność polityczną, to w życiu zawodowym większość rodziny poświęciła się szeroko rozumianej tematyce biologicznej. I tu Roman Giertych był wyjątkiem, ponieważ kontynuował tradycję dziadka - prawnika. Po Jędrzeju Giertychu poglądy polityczne przejął jego syn Maciej. Wnuk Roman w swojej działalności tej kontynuacji widzi mniej.

- W pewnych zasadniczych kwestiach, jak patriotyzm czy ogólnie: rozumienie geopolityki, na pewno czuję się, podobnie jak ojciec i dziadek, uczniem Dmowskiego - mówi Roman Giertych. - Ale to niejedyne źródło, z którego czerpałem poglądy polityczne. Sądzę, że są one szersze niż u moich przodków.

Mimo to polityczne drogi ojca Macieja i syna Romana stykały się wielokrotnie. Były minister podkreśla jednak, że ojciec nigdy mu swoich poglądów nie narzucał. I dodaje, że sam w rolę polityka wcielił się trochę przypadkowo, bo akurat pojawiła się możliwość działalności publicznej.

Ta bodaj najbardziej kontrowersyjna odsłona działalności Romana Giertycha rozpoczęła się w 1989 r., kiedy reaktywował w Poznaniu Młodzież Wszechpolską, organizację narodowców. Za cel stawiali sobie wychowanie młodzieży w duchu patriotyzmu i katolicyzmu. W praktyce duża część z nich głosiła poglądy nacjonalistyczne i antysemickie. Roman Giertych (a także jego ojciec, który był z organizacją związany) od tego się odcina i twierdzi, że gdy on stał na czele organizacji, wygrywał w niej "prąd uniwersalistyczny". Z tej wygranej był dumny tylko do 2006 r., gdy jego partia - po tym, jak Młodzież Wszechpolska mocno zaangażowała się w kampanię wyborczą - ogłosiła, że zrywa związki z młodzieżową organizacją.

Giertych był już wtedy u szczytu swojej kariery politycznej. Po członkostwie w Stronnictwie Narodowo-Demokratycznym i Stronnictwie Narodowym (to ostatnie założył jego ojciec) współtworzył w 2001 r. nową, prawicową partię - Ligę Polskich Rodzin. Tu znów jego polityczne losy wiązały się z Maciejem Giertychem, który z list LPR dostał się do Sejmu, a w 2005 r. był jej kandydatem na prezydenta. Liga w 2006 r. weszła do koalicji rządowej z PiS i Samoobroną. A Roman Giertych stanął na czele resortu edukacji.

- Wyrządzono mu tą decyzją krzywdę, bo tak niesamowicie zideologizowany, w ekstremalny sposób prezentujący swoje skrajnie prawicowe poglądy polityk nie powinien zarządzać edukacją - uważa Krystyna Łybacka, wieloletnia posłanka SLD i była minister edukacji. - Odcisnął na szkole mocne, prawicowe piętno, wprowadzając system kar i zakazów.

Bo jako minister zasłynął przede wszystkim z wprowadzenia do szkół obowiązkowych mundurków i restrykcyjnego programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole". Nie mniejsze kontrowersje wywołało włączenie oceny z religii do średniej na świadectwie czy zmiana kanonu lektur, z którego minister wyrzucił m.in. książki Witolda Gombrowicza i Brunona Schulza, a dodał np. biografię Karola Wojtyły. Burzę wywołało też ogłoszenie częściowej "amnestii maturalnej" dla absolwentów, którzy nie zdali matury w 2006 r. Trybunał Konstytucyjny uznał ją za niezgodną z konstytucją.

Po nieco ponad roku urzędowania, gdy na skutek wewnętrznych sporów rozpadła się koalicja rządząca, Giertych stracił funkcję ministra. Przyspieszone, przegrane wybory przyniosły kres jego działalności politycznej. Zrezygnował z kierowania partią i powrócił do zawodu adwokata. Nie oznacza to jednak, że od polityki zupełnie się odciął. Dość szybko stał się bowiem jednym z ważniejszych komentatorów politycznych wydarzeń.

Polityczny come back liberała?
- Trauma związana z pobytem i opuszczeniem rządu Jarosława Kaczyńskiego zmieniła, zliberalizowała jego postawę. Zrozumiał, że głoszenie skrajnych poglądów nie jest gwarancją poparcia - uważa dr Dorota Piontek, politolog UAM. - Choć nadal w pewnych kwestiach, np. mniejszości, Giertych pozostaje konserwatywny, to na pewno nie bardziej niż tzw. prawe skrzydło Platformy Obywatelskiej.

Sam Giertych także poniekąd przyznaje się do przemiany. W wywiadzie pt. "Spowiedź Giertycha" dla "Gazety Wyborczej" przyznał m.in., że jego język bywał zbyt ostry, i że dał się "wciągnąć w atmosferę PiS-owskiego poszukiwania wszędzie zła, przekrętów".

O tym, że Giertych złagodniał i stał się bardziej przychylny PO mówią działacze ze wszystkich stron sceny politycznej. Bo mecenas w wielu komentarzach np. zachwalał Radosława Sikorskiego jako świetnego ministra spraw zagranicznych, przyznawał, że jednym z najbardziej cenionych przez niego polityków jest Jarosław Gowin, a premierowi Tuskowi za rządzenie wystawiał piątkę z plusem. Gdy w listopadzie ubiegłego roku wraz z ojcem pojawił się przy boku prezydenta Bronisława Komorowskiego, Hanny Gronkiewicz-Waltz czy Jerzego Buzka podczas marszu "Razem dla Niepodległej", mówiono, że to próba zbliżenia się do władzy i przypodobania PO.

- Pamiętając go jako radykalnego prawicowca, który zaciekle wojował z Platformą, czasami aż oczy przecieram ze zdziwienia, gdy słyszę, jak poprzez swoje wypowiedzi staje się niejako rzecznikiem, obrońcą, a już na pewno przychylnym komentatorem partii Donalda Tuska - przyznaje Krystyna Łybacka z SLD.

Z kolei Waldy Dzikowski, poseł PO, w przemianie Giertycha nie widzi niczego dziwnego. Bo, jak tłumaczy, polityka jest dynamiczna i czasem trzeba swoje postawy weryfikować. - Giertych, będąc teraz poza polityką, może o wielu sprawach mówić bardziej otwarcie. I teraz bardziej mi się podoba - przyznaje Dzikowski.

Zarówno on, jak i Łybacka mówią o Romanie Giertychu - polityku z uznaniem. Posłanka SLD przyznaje, że w parlamentarnych rozgrywkach czuł się zawsze jak ryba w wodzie i "jak w szachach potrafił wyprzedzać posunięcia przeciwnika o kilka ruchów". Z kolei Dzikowski podkreśla jego niezwykłą błyskotliwość, inteligencję, zawsze dobre przygotowanie do tematu i umiejętność prowadzenia polityki twardą ręką. Posłowie nazywają go urodzonym zwierzęciem politycznym. Wróżą, że Giertych pewnie jeszcze do polityki powróci.

On sam w wielu wypowiedziach podkreśla, że w Polsce potrzebna jest nowa, silna partia prawicowa, która znajdzie swoje miejsce pomiędzy PiS a PO. Twierdzi jednak, że na razie wracać nie zamierza. Wciąż jednak trzyma się blisko polityki. Niedawno założył z konserwatywnymi działaczami (m.in. z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem, Michałem Kamińskim z PJN czy Jackiem Żalkiem z PO) Instytut Myśli Politycznej - think tank, który ma budować nowy program dla Polski.

- Giertych nadal ma tzw. potrzebę mocy, czyli chce mieć w zasięgu politykę i władzę - mówi dr Dorota Piontek, politolog UAM. - Jest w komfortowej sytuacji, bo choć jest politycznym outsiderem, to wciąż liczy się z nim opinia publiczna, dopieszczają go media, wciąż ma poczucie uczestnictwa w polityce.

Zdaniem Piontek Instytut Myśli Politycznej to pewnego rodzaju furtka, którą Giertych zostawia sobie na wypadek chęci powrotu do polityki. Skupieni wokół instytutu konserwatyści mogą być bowiem zalążkiem nowej prawicowej partii. Zdaniem wielu, polityczny come back Giertycha może nastąpić bardzo szybko. Bo, jak na zwierzę polityczne przystało, ciągnie wilka do lasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski