Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądzony po latach: Zepchnął ciężarną z kładki na Golęcinie?

Barbara Sadłowska
Sądzony po latach: Zepchnął ciężarną z kładki na Golęcinie?
Sądzony po latach: Zepchnął ciężarną z kładki na Golęcinie? archiwum Polska Press Grupy
Mimo, że od zdarzenia minęło przeszło sześć lat, poznaniacy pamiętają, że z kładki nad torami kolejowymi na Golęcinie spadła kiedyś ciężarna osiemnastolatka, a jej chłopak - ojciec dziecka, uciekł. Obecnie Bartosz K. przychodzi na rozprawy do Sądu Okręgowego jako oskarżony o spowodowanie poważnych obrażeń ciała i narażenie dziewczyny na niebezpieczeństwo utraty życia.

W styczniu 2009 roku rozgorzała burzliwa dyskusja w internecie, dotycząca zdarzenia na Golęcinie. Głosy były podzielone: jedni nie szczędzili epitetów chłopakowi, sugerując, że należałoby go powiesić. Inni próbowali obciążyć dziewczynę albo dyskutować o antykoncepcji i aborcji. Nie można było też wykluczyć wypadku, bo oboje weszli na remontowaną wówczas kładkę - wyłączoną z ruchu dla pieszych, bez barierek.

Relacje nastolatków były sprzeczne. Ona twierdziła, że chłopak ją zepchnął. On - że dziewczyna poślizgnęła się i spadła, co było dla niego takim szokiem, że uciekł... Nastolatka upadła na nasyp z siedmiometrowej kładki. Udało jej się zadzwonić z komórki do znajomego, który zawiadomił pogotowie i policję. Karetka zabrała ją do szpitala. Miała połamane kości miednicy i lekarze zdecydowali, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem dla matki i dziecka będzie przyspieszenie porodu przez cesarskie cięcie. Tym bardziej, że była w ostatnim miesiącu ciąży.

Dziewczyna urodziła zdrowego chłopca, a śledczy stanęli przed dylematem, jaki zarzut postawić jej niespełna osiemnastoletniemu chłopakowi. W końcu Bartosz K. został oskarżony o nieudzielenie pomocy osobie narażonej na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to kara do 3 lat więzienia.

Sprawa trafiła do sądu rejonowego. Proces toczył się latami. Oskarżony nie przyznał się do winy, mimo, że pokrzywdzona konsekwentnie twierdziła, że zepchnął ją z kładki. Nie chciał dziecka, konieczne okazały się badania, które potwierdziły jego ojcostwo, a po upadku - uciekł. Był skazywany za nieudzielenie pomocy, a raz nawet - uniewinniony.

Ostatecznie jednak doszło do zmiany kwalifikacji prawnej czynu i w tym roku sprawa wpłynęła na wokandę Sądu Okręgowego. Bartosz K. odpowiada teraz za spowodowanie poważnych obrażeń ciała, za co grozi kara do 5 lat i narażenie dziewczyny na niebezpieczeństwo utraty życia. Nie przyznał się do winy. Jego była dziewczyna nadal twierdzi, że zepchnął ją z kładki.

Podczas dzisiejszej rozprawy sąd przesłuchiwał biegłych psychiatrów i psychologa - na okoliczność, czy oskarżony uciekając był w szoku.

- Mogła to być reakcja na stres - przyznała biegła psycholog. - Ale nie szok - dodała, wyjaśniając, że u Bartosza K. nie wystąpiły jego objawy.

Proces dobiega końca. Sąd postanowił jednak jeszcze wysłuchać biegłego lekarza sądowego, który wypowie się na temat zdolności noworodka do samodzielnego przeżycia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski