Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siła medalistek tkwi w głowie, charakterze i... mięśniach

Radosław Patroniak
Słynny różowy kajak Marty Walczykiewicz został zaprojektowany zgodnie z jej wskazówkami i życzeniami przez portugalską firmę Nelo
Słynny różowy kajak Marty Walczykiewicz został zaprojektowany zgodnie z jej wskazówkami i życzeniami przez portugalską firmę Nelo Andrzej Szkocki
Marta Walczykiewicz i Anita Włodarczyk trenują ponad trzysta dni w roku. Talent to tylko jeden z wielu czynników pozwalających zdobyć medal na igrzyskach.

Wielkopolski sport kobietami stoi i potwierdziły to igrzyska w Rio de Janeiro. Złoto zdobyła na nich pochodząca z Rawicza młociarka Anita Włodarczyk, a srebro kajakarka Marta Walczykiewicz (KTW Kalisz). Obie imponują zaangażowaniem, charakterem do sportu i siłą fizyczną, bez której w wyczynowym sporcie niewiele się da zdziałać. Obie też są w naszym regionie szanowane i cenione przez kibiców. Obie wreszcie są zwyciężczyniami naszego redakcyjnego plebiscytu (Walczykiewicz wygrywała go już nawet dwukrotnie).

5 tysięcy rzutów rocznie
Wychowanka Kadeta Rawicza poza domem spędza prawie 300 dni w roku. Pozostały czas to nie są jednak dni wolne od pracy. Każda młociarka, uprawiająca ten sport wyczynowo, musi wypełnić roczny limit rzutów. Młot ważący 4 kg ( u mężczyzn waży on 7,26 kg) frunie pięć tysięcy razy w roku, a to oznacza, że nasza mistrzyni w swoim życiu rzucała młotem już ponad 70 tysięcy razy, bo do koła wchodzi od 15. roku życia.

Jako 19-latka przeniosła się z Rawicza do AZS Poznań i trafiła pod skrzydła niezwykle wymagającego szkoleniowca, Czesława Cybulskiego. - Po jednym z występów jeszcze w barwach Kadetu podszedł do mnie trener i powiedział, ile będę rzucać i co mogę w życiu osiągnąć. Podobało mi się, że był konkretny i nie owijał w bawełnę. Zapowiedział katorżniczą pracę i... słowa dotrzymał.

Włodarczyk, zanim wypłynęła na szerokie wody, rzucała młotem pod mostem św. Rocha w Poznaniu. Mogła to robić na stadionie Olimpii, ale nie chciała marnować czasu na przejazdy, podobnie zresztą jak jej były opiekun, Czesław Cybulski.

Najgorszy dla kajakarki jest kwiecień i maj
Życie sportowców toczy się według innego kalendarza, bo sezon startów nie zaczyna się 1 stycznia i nie kończy 31 grudnia.

- Marta ma w ciągu roku tylko 1,5 miesiąca wolnego. Na labę może sobie pozwolić tylko we wrześniu i w pierwszej połowie października. Potem już lekko wchodzi w trening, a od grudnia do maja jest największa harówka. W dodatku w ostatnich dwóch miesiącach siłownię trzeba łączyć z wodą. Córka za siłownią za bardzo nie przepada, ale też z wiekiem w jakiś sposób ją polubiła. Gdyby była zniechęcona i nie polubiła tych zajęć, to nie miałaby sukcesów. Na jej poziomie nie można robić czegoś byle jak - przekonywał Zbigniew Walczykiewicz, tata i jednocześnie pierwszy trener srebrnej medalistki z Rio.

Walczykiewicz na każdym treningu na siłowni przerzuca 10-12 ton i to w ciągu zaledwie 90 minut. - Pociechą dla niej jest to, że nie musi robić, tak jak inni, po 15 km dziennie. Jest sprinterką i jej wystarczy do przepłynięcia 8-10 km. Niektórzy trenerzy uważają, że warto też schodzić na wodę w październiku czy listopadzie, ale nigdy nie miałem przekonania do takiego przedłużania sezonu na siłę - tłumaczył Walczykiewicz.

To jego zasługą jest też niesamowita reakcja startowa 29-letniej kajakarki. - Ćwiczyliśmy te starty od najmłodszych lat. Kiedy Marta miała 12-13 lat, dystans 200 m nie był przez nikogo poważnie traktowany. Kiedy jednak zyskał na znaczeniu, to okazało się, że córka nie ma sobie równych. Teraz nie ma już takiej przewagi, bo inne zawodniczki też już popracowały nad techniką startu - zauważył szkoleniowiec KTW, który jest z zawodu szlifierzem i spawaczem. - Kiedyś uprawiałem kajakarstwo, ale to były inne czasy. Do wszystkiego musiałem dojść sam i nikt mnie uczył, jak trzymać wiosło. Widocznie jednak głupot nie robiłem, skoro wychowałem wicemistrzynię olimpijską, a jej obecny trener, Tomasz Kryk, też czasami potrafi do mnie zadzwonić i o coś zapytać - podkreślił Walczykiewicz.

Nie ma co przesadzać z urozmaiceniem treningów
Według niego do sukcesów można dojść ciężką pracą, ale i charakterem. - Marta zawsze była indywidualistką i źle znosiła porażki. Niektórzy mówili nawet, że córkę foruję i organizuję jej indywidualne treningi, a mnie tylko chodziło o to, żeby nie przegrywała w grupie z seniorami, skoro była juniorką - tłumaczył trener KTW.

Sposobem na przerwanie monotonii podnoszenia ciężarów jest urozmaicenie treningu. Tata Marty uważa jednak, że w sporcie zawodowym nie można przesadzać z wszechstronnością.

- Kiedyś Marta lubiła bardzo biegać. Ukończyła nawet dwa półmaratony. Często też grała w tenisa, jeździła na rowerze i konno. Od czasu jednak jak nabawiła się kontuzji kostki, wspólnie uznaliśmy, że takie dodatkowe sporty mogą przeszkodzić jej we właściwym przygotowaniu się do sezonu kajakowego. Lepiej więc jak zadba o swoje rytuały po każdym powrocie z obozu czy zawodów niż o rozwijanie pasji. Ta dziewczyna na co dzień jest bardzo rodzinna, kocha zwierzęta, na czele ze swoim ulubieńcem psem „Oskarem” i polską kuchnię. Trudno sobie wyobrazić mi jej wizytę w domu bez jajecznicy i pomidorowej - zakończył Walczykiewicz.

Różowy kolor i towarzyska dusza mistrzyni
Silna kobieta nie musi być mało kobieca. Srebrna medalistka w K1 na 200 m potrafi dbać nie tylko o swój wygląd, ale też o niecodzienny wizerunek swojego słynnego różowego kajaka, wyprodukowanego przez portugalską firmę Nelo.

- Wiem, że Marta uzgadniała nawet z nią wszystkie szczegóły. Nie pamiętam skąd się wzięła u niej fascynacja różowym kolorem, ale nie mam wątpliwości, że w nim jest zakochana, bo jak przywozi z zagranicy prezenty mnie i mamie, to najczęściej są w takim kolorze lub w fiolecie - przyznała Daria Walczykiewicz, która jako pierwsza wsiadła do kajaka, choć później została mistrzynią Polski w boksie. Obecnie natomiast jest wicedyrektorem w jednej z konińskich szkół. 4-5 razy w roku zastępuje też Martę na oficjalnych uroczystościach.

- To ze względu na rzadką obecność siostry w domu. Gdyby mogła odebrać każdą nagrodę i wyróżnienie, to chętnie by to zrobiła, bo jest towarzyską osobą, zresztą jak każdy u nas w rodzinie. Na bal „Głosu” zawsze chętnie przyjeżdża, tym bardziej że umie się bawić do białego rana. Szkoda tylko, że nigdy nie może zostać laureatką w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”, choć nie jest w niczym gorsza od takiej choćby Agnieszki Radwańskiej. Marta jest też pogodną osobą i nie lubi narzekać. No może z wyjątkiem działaczy KTW, ale ich chyba nie da się lubić - zakończyła siostra naszej mistrzyni i dodała, że talent to tylko 20-20-30 procent sukcesów Marty. Cała reszta to ciężka praca...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski