Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stan Wojenny: Nie wywieźli mnie jak kaczkę

Piotr Talaga
Internowani w Gębarzewie. Marek Lenartowski w środku białej koszuli w krótkim rękawem
Internowani w Gębarzewie. Marek Lenartowski w środku białej koszuli w krótkim rękawem archiwum M. Lenartowskiego
Gdy wyprowadzano mnie z komendy przed budynkiem milicjanci stali półkolem. Każdy miał przy nodze wściekłego, szczekającego owczarka niemieckiego - wspomina noc 13 grudnia 1981 roku Marek Lenartowski, ówczesny wiceprzewodniczący komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" w HCP.

Marek Lenartowski wrócił w sobotę do domu później niż zwykle. Tego dnia w Cegielskim został nieco dłużej. Powodem była jubileuszowa wieczornica Klubu Turystyki Motorowej PTTK w HCP, w której uczestniczył jako wieloletni entuzjasta turystyki. Były kawa, ciastka, czerwone wino, sztuczne ognisko z żarówki i bibułki, no i oczywiście wspomnienia z rajdów i wypadów.

CZYTAJ TEŻ:
Nasze akcje - Stan Wojenny.30 lat
Nocą już wszyscy byli zabrani
Wladze szykowały się ponad rok

Około 21 lider "Solidarności" Cegielskiego poszedł na przystanek przy ul. Hetmańskiej. Po chwili wsiadł do tramwaju, który ruszył w kierunku Rataj. W wielu mieszkaniach paliły się jeszcze światła. Słychać było odgłosy imieninowych biesiad (tego dnia obchodzone są popularne imieniny Aleksandry i Aleksandra). Nic nie wskazywało, że coś może się wydarzyć.

- Poszedłem spać o północy, wkrótce się jednak obudziłem - mówi Lenartowski. - Po chwili usłyszałem dźwięk dzwonka.

Okazało się, że za drzwiami było trzech milicjantów. Po krótkiej naradzie z żoną Lenartowski postanowił, że nie będzie otwierał. Poinformował nieproszonych gości, że jest godzina pierwsza w nocy a do szóstej rano obowiązuje cisza nocna i do tego czasu drzwi pozostaną zamknięte.

Milicjanci jednak nalegali, żeby otworzył, zaczęli grozić, że będą musieli użyć siły. Lenartowski nie zamierzał jednak ustąpić. Miał wątpliwości czy za drzwiami są rzeczywiście milicjanci. Najpierw próbował się połączyć z oficerem dyżurnym Milicji Obywatelskiej. Okazało się jednak, że telefon był już wówczas wyłączony.

Poprosił zatem intruzów, żeby ustawiali się kolejno przed wizjerem. Rzeczywiście byli umundurowani. Gdy funkcjonariusze zagrozili wyważeniem drzwi, Lenartowski odparł: - To spróbujcie! Będzie granda, bo ja będę wołał o pomoc.

No i zaczęło się. Jeden z milicjantów rozpędził się i naparł z impetem na drzwi. Socjalistyczna konstrukcja z kiepskich materiałów jednak wytrzymała. Wszystko zatrzeszczało, ale zamek nie puścił. Funkcjonariusz podjął jeszcze jedną bezskuteczną próbę. Gdy Lenartowski zaczął krzyczeć, to słychać go było na całej klatce schodowej. W mieszkaniach zaczęły się zapalać światła, a na klatce zrobiło się gwarno.

- Miałem taki umówiony sygnał ze swym sąsiadem mieszkającym piętro wyżej, że jak któryś zastuka w rurę c.o., to znaczy, że czegoś potrzebuje - mówi Marek Lenartowski. -Wówczas także zastukałem. Zdzisław Kośmicki odstukał i przyszedł pod moje mieszkanie. Wtedy także inni sąsiedzi zaczęli krzyczeć, że milicjanci są tu intruzami. Ci się wycofali. Wówczas utwierdziłem się we wcześniejszym przeświadczeniu, że to przebierańcy.

Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera

Lenartowscy byli zaprzyjaźnieni z Kośmickimi, dlatego chętnie przystali na ich propozycję, by przenieść się do ich mieszkania i ze spokojem wypić herbatę. Tymczasem wraz z żoną i siedmioletnim synem zdążyli się już ubrać. Mieszkanie Kośmickich było większe, miało także okna wychodzące z obu stron budynku. Gdy wyjrzeli przez nie, okazało się, że dom jest otoczony.

- Nie ma co, nie jesteś w stanie nic zrobić - powiedział wówczas Lenartowskiemu Zdzisław Kośmicki. - Trzeba czekać.

Obie rodziny siedziały zdenerwowane. Mniej więcej po pół godzinie milicjanci wrócili. Było ich już około 10. Nakazali wzburzonym lokatorom, by ci wrócili do mieszkań, bo niebawem ma zostać przeprowadzona akcja, która nie wiadomo jak się zakończy.

Wówczas nie spali już nie tylko najbliżsi sąsiedzi Lenartowskich, ale także mieszkający w sąsiednich blokach. Okres wyczekiwania trwał mniej więcej do trzeciej nad ranem. Wówczas pod blok podjechała ciężarówka, z której wysiadła kolejna grupa milicjantów, tym razem uzbrojonych w siekiery, kilofy oraz inny sprzęt który miał służyć do wyważania drzwi. Natychmiast po wejściu do bloku, swe kroki skierowali do mieszkania Kośmickich. Bez żadnego wezwania i ostrzeżenia rozwalili drzwi i nakazali wyjść Lenartowskiemu.

- Nie zdążyłem się nawet pożegnać i zabrać zegarka ani obrączki bez której nie opuszczam nigdy mieszkania - wspomina Marek Lenartowski. - W sumie 20-25 osób brało udział w trwającej prawie pięć godzin akcji zatrzymania bezbronnego związkowca. Co by nie powiedzieć, nie dałem się wywieźć jak kaczkę.

Związkowca przewieziono nyską na komendę MO Nowe Miasto. Po jakimś czasie nakazano mu wyjść z budynku.
- Gdy zobaczyłem stojących z psami milicjantów, to nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę - wspomina swój najtrudniejszy moment Marek Lenartowski. - Kazano mi wsiąść do "suki" jako ostatniemu. W środku były już 22 osoby. Było granatowo od dymu. Palili wszyscy palący. Byliśmy bardzo zdenerwowani. A w tej "suce" to był i robotnik, i profesor, i lekarz, czyli cały przekrój "Solidarności". Milicjant poinformował mnie, że w razie próby ucieczki będą strzelać bez ostrzeżenia.

Lenartowski zastanawiał się wtedy co może się zdarzyć, czy zostaną aresztowani czy...
- Pomyślałem, że trzeba zrobić rachunek sumienia, bo mogą nas nawet rozstrzelać, mogą zrobić wszystko, bo zawsze uważali, że mogą zrobić wszystko, żeby za wszelką cenę obronić socjalizm.

STRONA GŁÓWNA GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO

W samochodzie jechał m.in. Edmund Chrościcki, który już wcześniej działał w opozycji. Nakazał współtowarzyszom śledzić, w którym kierunku ich wiozą.
- Sądzę, że możemy pojechać na Gniezno - mówił Chrościcki. Gdy po jakimś czasie to się potwierdziło, dodał - To jedziemy do wielkopolskiego Oświęcimia...

Był już poranek. W więzieniu w Gębarzewie Lenartowski został przydzielony do baraku nr 2. Nie zdążył jednak zająć celi nr 16, gdy ktoś krzyknął "baczność". Z radiowęzła słychać było przemówienie generała Jaruzelskiego.
- Zaczęliśmy buczeć, nie chcieliśmy tego słuchać - mówi Marek Lenartowski.

Później po raz pierwszy w życiu zobaczył więzienną celę. Wewnątrz sześć łóżek, stół, taborety, betonowa posadzka, ubikacja, umywalka, maleńki grzejnik i zakratowane okno.
- Nie pamiętam bym kiedyś widział tyle brudu - wspomina działacz "Solidarności".

Było zimno. W celi początkowo był sam. Położył się w kurtce. Miał za sobą nieprzespaną, pełną emocji noc. Nie zdążył jednak zasnąć, gdy jakiś porucznik w futrzanej bobie odezwał się do niego: - Obywatelu nie polegiwać na łóżku!

Wówczas po raz pierwszy zapytał o swój status. Funkcjonariusz poinformował, że obowiązuje go regulamin tymczasowo aresztowanego.
- Powiedziałem mu, że nie przyjmuję tego do wiadomości i że w tym momencie uważam się za więźnia politycznego - mówi Marek Lenartowski.

Dopiero 18 grudnia związkowiec z HCP otrzymał decyzję nr 36. - Było w niej napisane, że muszę być internowany, ponieważ moje pozostawanie na wolności zagrażałoby bezpieczeństwu państwa. - To mi schlebiało i schlebia, że zagrażałem tamtemu zniewolonemu państwu, bo przecież walczyłem o inne - twierdzi Lenartowski. - I się doczekałem. Wtedy też wiedziałem, że to my mamy rację, a nie ci, którzy tę decyzję wydawali.

Marek Lenartowski był internowany w ośrodku w Gębarzewie do 9 lipca 1982 roku. Do pracy na W-8 w HCP powrócił jesienią tego samego roku. Do jego stanowiska przychodzili pracownicy, żeby go zobaczyć.
- Po co przychodzicie - spytał Lenartowski. - Przecież ja wam w niczym nie pomogę. Musimy czekać na inny czas.
- Wiemy - odpowiedzieli robotnicy. - Ale jesteś i do nas wróciłeś.

Czekamy na wasze wspomnienia
W związku z 30. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego publikujemy cykl artykułów przygotowanych przy współpracy oddziału IPN w Poznaniu. Przypominamy kulisy jego wprowadzenia, przebieg w Wielkopolsce i przedstawiamy relacje osób prześladowanych. Zapraszamy Państwa do _przesyłania swych wspomnień z tamtego okresu. Najciekawsze relacje zostaną opublikowane. Prosimy przesyłać je pod adresem: [email protected] w temacie wpisując "Stan wojenny".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski