- Cieszyłbym się, gdyby te 190 osób zagłosowało tak samo. Jesteśmy jednym subregionem i powinniśmy mieć jedno zdanie. Rozstrzygnięcia w powiatach w zasadzie już zapadły, ale formalnie decyzję podejmiemy na wspólnym posiedzeniu. A tuż przed zjazdem ogłosimy ją na konferencji prasowej - mówi Szejnfeld w rozmowie z "Polską Głosem Wielkopolskim".
Były wiceminister gospodarki nie chce wprost odpowiedzieć na pytanie, który z kandydatów - Waldy Dzikowski czy Rafał Grupiński - może liczyć na jego 190 "szabel". Z naszych informacji wynika jednak, że decyzja już dawno zapadła: Piła poprze w wyborach Grupińskiego.
- To poparcie jest przesądzone, nie wierzę, że coś może się tu zmienić - mówi nam jeden z doradców Rafała Grupińskiego.
Z tym, że Szejnfeld poprze Rafała Grupińskiego, pogodził się już sam Waldy Dzikowski. - Co prawda Szejnfeld oficjalnie tego nie ogłosił, ale intuicja mówi mi, że tak właśnie będzie - przyznaje w rozmowie z nami. Przewodniczący wielkopolskiej PO nie zgadza się jednak ze stwierdzeniem, że poparcie Szejnfelda równa się poparciu 190 delegatów z subregionu pilskiego. - Adam Szejnfeld ma jeden głos. Nie 100 czy 190 - przekonuje Waldy Dzikowski.
Do starcia Dzikowski - Grupiński został tydzień. Z naszych wyliczeń wynika, że na tę chwilę większość z około 700 delegatów zagłosowałaby za Rafałem Grupińskim. Te szacunki potwierdza współpracownik Grupińskiego, Marek Sternalski. - Na taką przewagę wskazują wypowiedzi szefów Platformy w powiatach i w subregionach - mówi Sternalski.
Te wyliczenia kwestionuje Waldy Dzikowski. - Mam inne - przekonuje poseł. - Nie zgadzam się na przykład, że cały subregion kalisko-leszczyński poprze Rafała Grupińskiego. Według moich informacji, od 20 do 30 procent tamtejszych działaczy zagłosuje na mnie.
Tymczasem Adam Szejnfeld przyznaje, że sam był namawiany do startu na szefa wielkopolskiej Platformy. Nie zdecydował się m.in. dlatego, że nadal możliwy jest jego powrót do Ministerstwa Gospodarki. A zasiadania w rządzie z szefowaniem regionowi w Platformie łączyć nie wolno.
Szejnfeld stracił stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki po tym, jak pojawiły się spekulacje, że mógł być zamieszany w aferę hazardową.
- O moim ewentualnym powrocie do ministerstwa będzie decydował oczywiście premier Donald Tusk, ale do tego niezbędny jest formalny wniosek ministra Waldemara Pawlaka - tłumaczy Szejnfeld. Ale pytany o to, kiedy może to nastąpić, ucieka od odpowiedzi. - Nie chcę dywagować. Spokojnie czekam, aż prokuratura i komisja śledcza zakończą swoje prace. Mój spokój bierze się z tego, że obrady komisji udowodniły bezsprzecznie, że nie miałem z całą sprawą nic wspólnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?