"Doświadczenia ostatnich tygodni przekonują, że takie działania są niezbędne" - poinformowała w piśmie do premiera i ministra spraw wewnętrznych Małgorzata Sinica, naczelnik ZHP. - Większość naszych obozów jest na terenach leśnych, z dala od obszarów zabudowanych, często bez możliwości dostępu do Internetu. Uzyskanie odpowiednio wcześnie informacji o zagrożeniu może uchronić nie tylko przed stratami, ale przede wszystkim przed ryzykiem utraty zdrowia czy życia" - czytamy.
- Rzeczywiście otrzymaliśmy takie pismo. Ministerstwo, po zapoznaniu się z nim, mając na względzie bezpieczeństwo uczestników obozów oraz fakt, że są one organizowane na terenie całego kraju, przekazało pismo do Wydziałów Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego wszystkich wojewodów - potwierdza Małgorzata Woźniak z MSW. - Wydziały te zostały poproszone o przekazanie pisma ZHP odpowiednim jednostkom samorządu terytorialnego.
Jak naprawdę wygląda system ostrzegania w Wielkopolsce oraz Lubuskiem, gdzie doszło do tragedii?
Komunikaty od Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, przesyłane są do starostów, burmistrzów, wójtów. O ostrzeżeniach informowane są również media, które przekazują je internautom, telewidzom, słuchaczom.
Jarosław Śliwiński, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego. Zwraca uwagę, że komunikaty z IMGW nie są jednak precyzyjne. Dotyczą bowiem całego obszaru województwa, a nie poszczególnych jego gmin czy powiatów. Gdyby były bardziej szczegółowe, można by kierować je do węższej grupy odbiorców, ale na tych terenach, w których jest realne zagrożenie.
Aby jednak do nich dotrzeć, trzeba mieć dostęp do mediów, choćby do radia. W lesie może być to trudne.
- Przez cały czas analizujemy co jeszcze można zrobić… - dodaje Jarosław Śliwiński.
Jego zdaniem, najprostszym rozwiązaniem byłoby, gdyby harcerze po prostu słuchali serwisów informacyjnych, a szczególnie - informacji pogodowych. Zwłaszcza że w lipcu występowały w kraju gwałtowne burze.
Pismo przesłane do rządu i MSW przez ZHP dodarło do Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Wielkopolskiego Urzędy Wojewódzkiego.
- Nie jesteśmy w stanie powiadamiać wszystkich miejsc wypoczynku dzieci i młodzieży, bo jest ich wiele. Przekazaliśmy samorządom powiatowym i powiatowym zespołom, żeby informowali o niebezpieczeństwach pogodowych obozy i biwakwowiska, bo oni lepiej wiedzą, gdzie w ich sąsiedztwie są takie miejsca - podaje Waldemar Paternoga, zastępca dyrektora wydziału.
Gwałtowne nawałnice i burze stają się powoli normą w naszym klimacie. Sugerujemy więc powstanie systemu SMS-owego na wzór tych, jakie uruchamiają niektóre samorządy (patrz ramka). Wówczas komendanci obozów mieliby obowiązek rejestrować się w systemie, a wydział kryzysowy przesyłałby automatycznie komunikaty.
- To dobry pomysł, ale nie jesteśmy w stanie tego zrobić z dnia na dzień. Taka usługa generuje koszty. Jednak nie chodzi nawet o pieniądze tylko czas potrzebny na przetargi. Realnie taki system mógłby zadziałać w przyszłym roku. Teraz nie udałoby się go uruchomić przed końcem sezonu - wyjaśnia Waldemar Paternoga.
Tylko znowu, jak to bywa w Polsce, dopiero po tragedii szukamy rozwiązania, które mogłoby zapobiec tragicznemu zdarzeniu w Borowym Młynie. Osoby będące tego dnia na miejscu mówił jednak, że wiatr przyszedł w kilkadziesiąt sekund i tak samo krótko trwał. Po nim pogoda się unormowała.
- Czy naprawdę można ustrzec się nieszczęśliwego wypadku, a informacje napływające do tej pory wskazują, że w Borowym Młynie doszło właśnie do wypadku? - zastanawia się p.o. lubuskiego kuratora oświaty, Radosław Wróblewski. Zaznacza, że po tragedii polecił pracownikom kontrolującym obozowiska i kolonie, by zwracali uwagę także na usytuowanie namiotów względem drzew. Jego zdaniem, aby ograniczyć ryzyko, potrzebne są rozmowy z leśniczymi o terenie obozowiska (pytania m.in. o stan drzew), stały monitoring pogody oraz ćwiczenia ewakuacji.
Pismo wysłane przez ZHP nie było jedynym krokiem harcerstwa. Komendantom obozów wydano polecenie, aby zameldowali się w centrach kryzysowych odpowiedzialnych za teren, gdzie rozbijają obozowiska. Jak mówi hm. Krzysztof Bu-dziński, jest to nadzwyczajna staranność o bezpieczństwo obozów.
Gdzie są systemy
Gdyby gmina, na terenie której ZHR rozbiło obóz, prowadziła system ostrzeżeń na komórki, z pewnością harcerze by z niego skorzystali. Ale w Pszczewie takiego systemu nie ma. Jest za to w gminie Skoki i w Poznaniu. Dzięki niemu mieszkańcy mogą otrzymywać informacje SMS m.in. o powodziach, skażeniach i innych o sytuacjach kryzysowych oraz ko-nieczności ewakuacji z określonych rejonów miasta.
Poznańskie osiedla otrzymały swój kod rejestracyjny. Każdy mieszkaniec może przystąpić do serwisu wysyłając SMS-em kod swojego osiedla pod numer 661 000 112. Otrzymywanie ostrzeżeń jest bezpłatne, użytkownik ponosi koszt tylko przy rejestracji - zgodnie z cennikiem operatora. - My zapłaciliśmy za uruchomienie serwisu, teraz płacimy comiesięczny abonament oraz opłacamy koszt wysyłanych SMS-ów - tłumaczy Hieronim Węclewski, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Urzędu Miasta Poznania. - Ale warto! Nie każdy ma dostęp do Internetu, ale niewiele osób rozstaje się z komórką nawet w lesie czy nad jeziorem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że to właśnie koszty powstrzymują niektóre gminy przez utworzeniem takiego systemu ostrzegania.
W innych systemy działają, ale mieszkańcy się w nim nie rejestrują. Tak było w gminach Wolbrom i Klucze, gdzie przeszła w tym roku trąba powietrzna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?