MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzy lata dla pasz z GMO

Monika Kaczyńska
W UE zwierzęta są powszechnie karmione paszami z GMO
W UE zwierzęta są powszechnie karmione paszami z GMO P. Jasiczek
Pasze dla zwierząt zawierające rośliny genetycznie modyfikowane będzie można stosować w Polsce jeszcze przez trzy lata. Klientom na razie nie grozi wzrost cen mięsa, producenci pasz i rolnicy mogą spać spokojnie. To jednak nie koniec batalii - zapowiada Koalicja "Polska Wolna od GMO".

Ustawa zakazująca karmienia zwierząt gospodarskich paszami zawierającymi GMO została uchwalona dwa lata temu. Posłowie przewidzieli jednak vacatio legis i zakaz miał wejść w życie 12 sierpnia. Do tego nie doszło. Sejm uchwalił nowelizację, przewidującą przedłużenie okresu przejściowego o kolejne trzy lata. - To skandal - twierdzi Jurek Duszyński z Koalicji "Polska Wolna od GMO". - Mięso zwierząt karmionych GMO jest szkodliwe. Ich zwolennicy mieli dwa lata, aby udowodnić, że jest inaczej. Nie zrobili tego. Kolejne lata będą narażać nasze zdrowie.

- Nic takiego nie udowodniono - twierdzi dr Ryszard Kujawiak z Sano - jednego z większych producentów pasz. Trudno mówić o ich negatywnym lub jakimkolwiek wpływie, gdy badając mięso nie sposób stwierdzić, czy zwierzę było karmione paszą z GMO, czy nie. Poza tym stosowanie pasz zawierających rośliny modyfikowane jest w Unii Europejskiej nie tylko dopuszczalne, ale i powszechne.

I tu właśnie jest problem. Żadne prawo nie zobowiązuje sprzedawców do informowania, jakimi paszami były karmione zwierzęta, z których pochodzi mięso lub wędliny. Wspólny europejski rynek sprawia, że na półki w sklepach trafia mięso z Niemiec czy Danii. - Nasz rynek jest wręcz zalewany takimi produktami. Wprowadzenie zakazu karmienia zwierząt paszami z GMO w żaden sposób nie uchroni konsumentów, a uderzy w polskich rolników - twierdzi Kornel Pabiszczak z Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - Ceny pasz, mimo że zawierają tańszą modyfikowaną soję, i tak są wysokie w stosunku do cen skupu żywca. Gdyby miały jeszcze wzrosnąć, dla większości producentów oznacza to bankructwo. Klient zawsze wybierze to, co tańsze.

Dodatkowy problem to kary, jakie groziłyby Polsce za brak dostosowania naszego prawa do przepisów unijnych. Już za sam zakaz używania pasz z GMO dopuszczonych w innych krajach UE, Polska musiałaby zapłacić 200 tysięcy euro za każdy dzień obowiązywania zakazu. Do tego naszemu krajowi groziłyby procesy importerów pasz.
Jednak obecne rozwiązanie sprawy nie załatwia, a jedynie odsuwa ją w czasie. W sierpniu 2011 roku znajdziemy się w punkcie wyjścia.

Teoretycznie dla producentów pasz to czas, w którym mogą zapewnić sobie dostawy nie modyfikowanej soi. Duszyński nie widzi problemu - Możemy taką soję sprowadzać choćby z Ukrainy - twierdzi. Producenci pasz nie podzielają tego optymizmu.
- Ukraina sama ma poważne niedobory tego surowca. Obecnie na rynkach światowych niemodyfikowanej soi jest mało, by zaspokoić polskie potrzeby. Tylko nasza firma potrzebowałaby około 4 tysięcy ton na kwartał - mówi Kujawiak. - Z naszego rozeznania u importerów wynika, że mogliby sprowadzić połowę. Na razie jednak nasza firma nie czyni przygotowań, by zapewnić sobie dostawy surowca. Wszyscy w Związku Producentów Pasz liczymy, że do 2011 roku ta ustawa się zmieni.

Koalicja "Polska Wolna od GMO" zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić. O tym, co się stanie, zdecyduje ostatecznie Komisja Europejska. Jeśli nie zmieni stanowiska, nie ma realnych szans na to, by pasze z GMO były w Polsce nieobecne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski